Forum Serial Zorro Strona Główna Serial Zorro
Forum fanów serialu Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Księżniczka Sara
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serial Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:44, 10 Gru 2023    Temat postu:

Uroczy i sympatyczny rozdział, nie tylko świąteczny, ale i romantyczny Smile Zaczyna się trochę jak w "AWANTURZE O BASIE", kiedy złośliwa koleżanka nazywa Anię "znajdą" i Maryla pociesza dziewczynkę, że nie jest to wcale obraźliwe słowo i tylko głupi człowiek może tego słowa używać jako kpiny lub szyderstwa. Pięknie się zachowała Maryla, mówiąc, iż może nie urodziła Ani, ale co z tego, skoro bardzo ja kocha i to jak własne dziecko. Oczywiście zaraz potem zaczęła zrzędzić i narzekać, jak to ona ma w zwyczaju Very Happy Nie wiem, czy tam lepią pierogi na święta, ale nie szkodzi. Pierogi są super i bez nich nie wyobrażam sobie świąt. Mogę sobie wyobrazić święta bez karpia, którego notabene nigdy nie lubiłem, ale za to nie umiem sobie ich wyobrazić bez pierogów. Tego nie jestem w stanie sobie w żadnym razie wyobrazić. No, jakoś po prostu nie umiem Very Happy Fajne są święta, kiedy przychodzą na nie ci, którzy są nam bliscy i takie właśnie zobaczyłem tutaj. Ania i Gilbert wymyślili sobie, aby wreszcie połączyć ze sobą Jana i Marylę i co ciekawe, wyszło im to. Choć niechcący pomogła w tym pani Linde, która przecież przyszła zaśpiewać kolędy, a zakochani się ewakuowali, aby nie musieć tego słuchać Very Happy Ale za to piękne było wyznanie miłości i pocałunek, które to już dawno powinny nastąpić. Ciekawi mnie tylko, kiedy Gilbert i Ania zrozumieją, że też się kochają i sobie to powiedzą? Ale takie święta, to ja rozumiem. O takich świętach marzymy my, wszyscy romantycy świata Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Sob 19:38, 20 Sty 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Jest organizowany konkurs na najlepsze wypracowanie, za co kochamy nasze mamy -rzekła Józia. Szkoda, że ty Aniu nie możesz w nim udziału -dodała uśmiechając się złośliwie.
-Mogę napisać o Maryli -odparła Ania.
-Czy ja wiem, czy możesz -rzekła Sally Post. Ona nie jest twoją mamą.
-Jakie to okropne nie być dzieckiem swojej mamy, tylko kogoś innego -stwierdziła Józia.
-Wstydźcie się mówić takie rzeczy -rzekła Diana. Maryla bardziej dba o Anię niż twoja mama o ciebie Józio Pyce.
-Przecież ja mówię tylko prawdę -odparła Józia.
-Ja również -rzekła Diana. Wszyscy wiedzą, w jakim stanie jest wasz dom.
Józia i Sally odwróciły się na pięcie i odeszły.
-Nie przejmuj się nimi Aniu -rzekła Diana. Powinnaś napisać to wypracowanie i zgłosić na konkurs. Nikt nie piszę tak pięknie jak ty.
Ania uśmiechnęła się do Diany.
Kilka dni później wszyscy się zebraliby się dowiedzieć, kto wygrał konkurs.
-Muszę powiedzieć, że bardzo się wzruszyłam czytając wasze historie -rzekła nauczycielka, zwracając się do swych uczniów. Ale jedna praca mnie szczególnie zachwyciła.
Przeczytam wam fragment.
Nie jest moją matką i nie ona mnie urodziła. Ale jest przy mnie zawsze gdy jej potrzebuje. Czesze mi włosy przed snem i pamięta zawsze by zrobić mi kakao.
Gdy się uśmiecha jej twarz robi się ładna jak sześć milionów kwiatów, a gdy się gniewa to nigdy nie krzyczy, tylko spokojnie mówi czego robić nie wolno.
Gdy padał ulewny deszcz przyszła pod szkolę, by przynieść mi parasol.
Chce wam powiedzieć, że konkurs wygrała Ania Shirley.
-Naprawdę wygrałam -rzekła zdumiona Ania. To brzmi jak sen. Chyba zaraz umrę ze szczęścia.
-Brawo Aniu -rzekł Gilbert podchodząc do dziewczynki. Zasłużyłaś na nagrodę.
-Zawsze w ciebie wierzyłam -rzekła Diana, podbiegając do nich.
-To Maryla zasłużyła na nagrody -odparła Ania po chwili milczenia.
Opowiesz nam nową bajkę Saro.
Księżniczka na ziarnku grochu

Działo się to w czasach, kiedy jeszcze byli na tym świecie prawdziwi książęta i największym ich pragnieniem było żenić się z prawdziwymi księżniczkami. Tak i pewien książę szukał żony w całym królestwie, niestety za każdym razem, gdy ktoś przedstawiał mu jako księżniczkę jakąś piękną dziewczynę, okazywało się, że można mieć co do niej wiele wątpliwości! Biedny książę w końcu zrezygnował z poszukiwań, a jego ojciec- stary król, tylko pokręcił głową, bo bał się, że jeśli książę nie znajdzie żony, ród jego zaniknie.


Aż pewnej nocy, gdy nad królestwem szalała straszliwa burza, do bram zamku zapukała przemoknięta i zmarznięta, ledwie żywa dziewczyna. Gdy wpuszczono ją do środka, oświadczyła, że to właśnie ona jest najprawdziwszą księżniczką i jeśli to możliwe, chciałaby spotkać się z księciem. Królowa, która podobnie, jak jej syn, już przestała wierzyć w istnienie prawdziwych księżniczek, pomyślała tylko:, No, zobaczymy!”, ale postanowiła dać szansę pięknej osobie. Zawołała służące, które pomogły się dziewczynie umyć i przebrać, a potem pościelić jej łóżko. Królowa nakazała, by położyć na nie dwadzieścia materacy oraz dwanaście pierzyn, z której każda była gruba i puchowa. Na samym dnie, pod tą stertą włożono ziarnko grochu- oczywiście przybyła nic o tym nie wiedziała. Gdy łóżko było gotowe, położyła się spać, ale czuła dziwną niewygodę i nie mogła zmrużyć oka przez całą noc. Nazajutrz, przy śniadaniu, królowa jako pierwsza odezwała się do dziewczyny, pytając ją, jakże jej się spało.
- Dziękuję za gościnność, niestety coś strasznie twardego czułam w łóżku przez całą noc i nie mogłam przez to zasnąć. Cała jestem obolała.


Po tym poznano natychmiast, iż jest to właśnie poszukiwana przez księcia prawdziwa księżniczka, bo tylko ona może być tak delikatna, że uwiera ją ziarnko grochu położone pod górą materacy i pierzyn. Następnego dnia wyprawiono więc huczne wesele, a młodzi żyli ze sobą długo i szczęśliwie.
Księżniczka na ziarnku grochu – morał

Księżniczka na ziarnku grochu mówi nam, że nie należy zbytnio przejmować się tym, jeśli nawet przez dłuższy czas nie udaje się nam zrealizować swoich pragnień, celów i marzeń. Jeśli czegoś naprawdę chcemy i jest to rzecz pozytywna, los da nam ją w najbardziej odpowiednim dla nas momencie. Nie ma również co udawać kogoś, kim się naprawdę nie jest, bowiem prawda zawsze wyjdzie na jaw. Jeśli zaś jesteśmy autentyczni i szczerzy – zawsze spotka nas ostatecznie dobro i szczęście, na które zasługujemy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 19:46, 20 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:06, 20 Sty 2024    Temat postu:

Bardzo ciekawy rozdział, do tego bardzo dobrze pasuje on do filmu, który dzisiaj oglądaliśmy Smile Wredna panna Józia dokucza Ani, bo to naprawdę wielki powód do beki, że się nie ma biologicznych rodziców. Ale podoba mi się, że w Twojej wersji Diana ma charakterek, bo w oryginale to była mimoza, pokornie robiąca wszystko, co osoby silniejsze psychicznie od niej oczekiwały i dotyczyło to zarówno jej matki, jak i Ani. W zasadzie była ona tylko cieniem Ani. Tutaj zaś aż miło popatrzeć na nią, gdy jest prawdziwą przyjaciółką Ani. No i Gilbert jako pierwszy pogratulował Ani. Ja tu czuję naprawdę sporą chemię Smile No i to wypracowanie tak się spodobało nauczycielce, iż odczytała je na głos, co moim zdaniem było najlepszym sposobem na uhonorowanie Ani i tego, jak szczerze i prosto z serca napisała swoje wypracowanie. Ale podoba mi się, iż Ania jest skromna i uważa, że pochwała należy się Maryli Smile Swoją drogą, Maryla w Twojej historii mocno mi przypomina Natalie. Zrzędzi i marudzi, ale jak tu jej nie kochać? Zwłaszcza, że ma w sobie wiele miłości Smile Sara znów opowiada bajkę. I to o księżniczce na ziarnku grochu. Ciekawe, że polską wersję tej baśni napisał Jan Brzechwa, a Teatr Telewizji na podstawie tej wersji był o tyle ciekawy, że księcia tam grał Krzysztof Globisz, a księżniczkę Ania Dymna. po prostu cudownie wyglądali razem, tacy młodzi i uroczy, jak Ania i Gilbert w Twoim fanfiku Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 18:57, 02 Lut 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

Jesienne liście opadały z drzew i wirowały na wietrze niczym zakochana para tańcząca walca.
Jesień tak odmienna od wszystkich pór roku jest niczym mroczna kochanka pojawiająca się i znikająca zawsze znienacka.
Tak przynajmniej uważała Anna Shirley. Zresztą zachwycała ją każda pora roku, w każdej umiała odnaleźć czar i wyjątkowe piękno natury.
Diana Barry nie podzielała tej opinii, jako osoba zrównoważona i twardo stąpająca po ziemi nigdy nie szukała piękna w naturze, jedynie w rzeczach konkretnych w pięknych sukniach czy fryzurach, w rzeczach namacalnych.
Trudno byłoby znaleźć dwie dziewczynki tak różne od siebie jak Ania i Diana.
Ania wysoka, szczupła z burzą rudych włosów w i piegami na buzi z szarozielonymi oczami błyszczącymi jak gwiazdy gdy pojawiał się w nich tajemniczy ognik.
Jej buzia nie była nawet ładna, ale od razu zwracała na siebie uwagę. Diana nisza od niej, pulchniejsza z ładnymi czarnymi włosami miała sympatyczną towarzyszkę, ale była typową piwonią w towarzystwie narcyza.
-Ciekawe kogo Gilbert zaprosi na szkolny bal -spytała Diana z pozorną obojętnością. Ruby zrobi wszystko by z nim iść.
-Ruby interesują tylko chłopcy i zabawy -odparła Ania z lekką jakby pogardą dla tak płytkich zainteresowań.
-A jak on zaprosi cię Aniu ?
-Dlaczego to dla ciebie takie ważne Diano -spytała Ania, przypatrując się jej uważnie i nagle zdziwiona zobaczyła w jej twarzy coś, czego wcześniej nie dostrzegła. Chcesz z nim iść ?
Diana milczała. Tego dnia wyglądała wyjątkowo ładnie w niebieskiej muślinowej sukience i czarnym czepku na głowie. Jej policzki były lekko zaróżowione, co tylko dodawało jej uroku.
-Możesz z nim iść, mnie jest to obojętne -rzekła Ania, ale jej głos nie brzmiał tak pewnie jak by chciała.
-Nie, on chce iść tylko z tobą -rzekła Diana po dłuższej chwili.
-Tak ci powiedział ?
-Nie, nie musiał -rzekła dziewczynka. Wszyscy to wiedzą i widzą, że on cię kocha, oprócz ciebie.
-Nie mówisz chyba poważnie -odparła Ania.
-Tak mówię poważnie -rzekła Diana. On świata poza tobą nie widzi niestety.
-Dlaczego niestety ? Diano jeśli coś czujesz do Gilberta, dlaczego mi nigdy wcześniej o tym nie mówiłaś ?
-Nie mogłam -odparła dziewczynka. Bo moja najlepsza przyjaciółka go kocha, nawet jeśli sama przed sobą chce udawać, że jest inaczej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 11:15, 03 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:35, 02 Lut 2024    Temat postu:

Ciekawe określenie jesieni. Ania to ma zawsze jakieś ciekawe porównania, muszę powiedzieć. Ale to po prostu niesamowite, iż tak dwie różne od siebie osoby, jak Ania i Diana, potrafią być przyjaciółkami i to najlepszymi? Naprawdę interesujące Smile Dobrze, że w Twojej wersji Diana ma jakąś osobowość, bo jak wiadomo, w oryginale trudno było odnieść wrażenie, aby posiadała choćby szczątki osobowości. Miło zobaczyć, iż tutaj je ma Smile Biedna Diana, podoba się jej Gilbert, ale on widzi tylko Anię, niestety Very Happy A swoją drogą, dlaczego niestety? Coś mi to przypomina. Jakby cytat z pewnej dobrze nam znanej bajki o Sissi Very Happy Zaś to pójście na bal i to, iż Ania udaje, że jest to jej obojętne, przypomina mi odcinek z zabawą taneczną w "DOKTOR QUINN". Ania uparciuszka nie chciała się przyznać, że kocha Gilberta, który kocha ją, co notabene wiedzą chyba wszyscy poza samą zainteresowaną Very Happy Jestem osobiście bardzo ciekaw tej zabawy i co z niej wyniknie. Naprawdę jestem tego ciekaw. W każdym razie, opowieść jest coraz bardziej interesująca Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 17:22, 23 Lut 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Saro nie powiesz nikomu, że zemdlałem na widok strzykawki -spytał Gilbert.
-Nie -odparła Sara z uśmiechem. Po co miałabym o tym rozpowiadać ?
-I nie uważasz mnie za tchórza ?
-Nie -odparła Sara. Tatuś mówi, że każdy prawdziwy mężczyzna boi się igły.
-Ale ja mam być lekarzem, nie powinien się bać -rzekł Gilbert. Gdyby Ania wiedziała, mogłaby być smutna, a ja w jej oczach nie mogę być frajerem.
-Na pewno nie jesteś -odparła Sara.
-O czym tak szepczecie -spytała Ania, podchodząc do nich.
-O niczym ważnym -odparła Sara.
- Może wam przeszkadzam -spytała Ania.
-Skąd -odparli Sara i Gilbert niemal jednocześnie.
-To ja już sobie pójdę -rzekła Ania. Czuję, że coś ukrywacie przede mną.
-Aniu poczekaj -zawołał Gilbert. Czemu się złościsz ?
-Możesz zaprosić Sarę na zabawę, skoro się tak dobrze dogadujecie -rzekła Ania.
-Ale chce zaprosić Annę Shirley -odparł Gilbert. Jesteś nieznośną, upartą dziewczynką, ale i tak cię kocham.
-Co powiedziałeś -spytała dziewczynka.
-Kocham cię Marchewko -rzekł chłopak, patrząc jej prosto w oczy.
-Ja też cię kocham -odparła Ania po chwili milczenia i pocałunkiem lekkim jak muśniecie wiatru dotknęła wargami jego policzka.
Zdziwiła się, że aż się zarumienił.
-Opowiesz nam nową bajkę księżniczka Saro -spytał Jerry.
Jak chciwa żona rybaka straciła wszystko
Bohaterem tej baśni jest biedny rybak, który mieszkał z żoną w ubogiej lepiance. Każdego dnia wychodził rano nad morze łowić ryby i spędzał tak cały dzień. Pewnego dnia złowił złotą rybkę, która poprosiła go ludzkim głosem, by ją wypuścił. Rybak uwolnił stworzenie, a po powrocie do domu opowiedział żonie, co mu się przytrafiło. Baba od razu go zbeształa, że jest głupi, bo wypuścił gadającą rybę, nie żądając nic w zamian. Kazała mu szybko wrócić nad brzeg morza, zawołać czarodziejskie zwierzę i zażyczyć sobie porządnej chałupy w zamian za darowanie życia. Chłop nie miał wiele do gadania, poszedł i zrobił jak przykazała żona. Ryba wysłuchała pokornej prośby rybaka i powiedziała, że jego życzenie już się spełniło. Kiedy wrócił do domu, okazało się to prawdą – jego żona siedziała przed niewielkim, ale ładnym i solidnie zbudowanym domkiem, w którym niczego nie brakowało. Z tyłu był nawet ogródek owocowo-warzywny i mały kurnik z żywym inwentarzem.
Żona wydawała się być zadowoloną, jednak nie trwało to długo. Po kilku dniach zaczęła kręcić nosem na nowe gospodarstwo, twierdząc, że jest dla nich za małe. Kazała mężowi pójść ponownie do ryby i zażyczyć sobie ogromnego, kamiennego zamku. Żona nie dała sobie tego pomysłu wyperswadować i chcąc nie chcąc, musiał chłop iść spełnić jej zachciankę. Kiedy dotarł do morza, jego woda był ciemniejsza niż zwykle. Ryba nie okazała gniewu, tylko spełniła drugie życzenie rybaka. Po powrocie do domu okazało się, że na jego miejscu stoi wielki, bogaty zamek, pełen służby, kosztowności, wykwintnych dań, trunków i czego tylko dusza zapragnie. Podwórze też było wspaniałe i przebogate.
Żonie te posiadłości niby się podobały, ale już następnego dnia obudziła męża z nowym rozkazem: zachciało się jej zostać królem. Na nic zdały się argumenty chłopa, musiał biedak iść z kolejną prośbą. Woda w morzu była nieomal czarna i kotłowała się złowróżbnie. Jednak i tym razem ryba okazała łaskę i spełniła życzenie. Podarowała żonie rybaka przewspaniałe królestwo, a ją uczyniła jego królem. Kiedy mąż dotarł do zamku, ujrzał małżonkę siedzącą na tronie, z koroną na głowie i opływającą w niebywałe luksusy. Odetchnął z ulgą, ciesząc się, że to zaspokoi żądze baby i wreszcie będzie miał spokój. Zdziwił się, jak bardzo się pomylił.
Żona od razu zażądała, by udał się z powrotem z żądaniem uczynienia z niej cesarza. Rybak pełen strachu poszedł po raz kolejny do ryby i choć morze aż się gotowało, również to życzenie zostało spełnione. Przepych, jaki ujrzał chłop w zamku cesarskim, w którym urzędowała jego żona, był nie do opisania. Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by się porządnie rozejrzeć, bo ledwo przyszedł, już żona wyprawiła go z kolejnym życzeniem.
Tym razem chciała zostać papieżem. Choć rybak próbował ją przekonać, że ryba nie ma takiej mocy, by uczynić z niej papieża, który jest tylko jeden na całym świecie, musiał usłuchać jej żądania. Teraz już nie tylko morze była straszliwa burza i zawierucha ogarnęła całą Ziemię. Mimo to ryba znów zgodziła się spełnić życzenie. Została więc żona rybaka papieżem, a wielcy tego świata padali jej do stóp.
Ale i to nie zaspokoiło jej chciwości. Po nieprzespanej nocy, kiedy rozmyślała, kim jeszcze mogłaby zostać, powiedziała mężowi, by poszedł znów do ryby. Chciała rządzić słońcem i księżycem, mieć władzę niczym Bóg. Na zewnątrz wichura wywracała, co napotkała na swojej drodze i wydawało się, że świat się właśnie kończy. Kiedy rybak wykrzyczał życzenie, usłyszał od rybki, żeby wracał do żony, która siedzi już w swej starej, rozpadającej się lepiance.
A morał z tego taki
Przesłanie jest tu oczywiste: nie żądaj zbyt wiele, bo możesz stracić to, co już masz. Chciwość nie popłaca, a kto ciągle myśli o następnych zachciankach, nie potrafi korzystać i cieszyć się z tego, co posiada.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pią 20:00, 23 Lut 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:07, 23 Lut 2024    Temat postu:

Bardzo interesujący rozdział. Nie wiedziałem, iż Gilbert boi się igieł, ale w sumie wielu facetów i to takich stuprocentowych się ich boi. Nawet Skipper z "PINGWINÓW Z MADAGASKARU" Very Happy Jak widać, to żaden wstyd. Ale Gilbertowi bardzo zależy na zdaniu tej zadziornej Ani Shirley i chce jej imponować w każdy możliwy sposób. Naprawdę mu na niej zależy Smile Ale ciekawe jest to, iż ta zadziora Ania sobie pomyślała, że on i Sara się kochają. Przecież chyba wszyscy wokół widzą miłość Gilberta do niej. I to od dawna ta miłość kwitnie w jego sercu. Tylko musiał jej to wreszcie powiedzieć, aby się tego dowiedziała. Nie wiedziałem, że ona tego sama nie wie Very Happy Ale z drugiej strony podobno najlepiej widać wszystko z pozycji widza, a nie aktora. Czyli z boku, a z nie z przodu. To swoją drogą, bardzo ciekawa sytuacja Very Happy Ale ciekawe i słodkie to wyznanie miłosne. Tylko czemu nie pocałowała go w usta? Podczas wyznania miłosnego należy się w usta całować. To chyba oczywiste Very Happy Zawsze mnie ciekawiła ta bajka o złotej rybce. Naprawdę, rybak by się zadowolił tym, co ma, ale czy to znaczy, że nie ma ambicji, jak mu zarzucała żona? Moim zdaniem nie. On po prostu cenił to, co ma. Nie pragnął więcej niż mógł mieć i dobrze mu się żyło tak, jak żył. Ale jego zachłanna żoneczka była nad wyraz ambitna. A może raczej zachłanna. Chciała więcej i więcej i więcej, jej zachłanność nie miała granic i cóż... Skończyła na tym, od czego zaczęła. Wróciła do punktu wyjścia. I dobrze jej tak. Tylko szkoda, że jej biedny mąż na tym cierpiał. Chociaż nie musiał, mógł nie spełniać zachcianek żony. Ale posłusznie jej słuchał i nie miał charakteru, dlatego też stracił. Chociaż czy na pewno? Bo ostatecznie on nie chciał niczego z tego, czego żądała jego żona. Więc nic nie stracił, bo nic nie zyskał. Bo nie chciał zyskać Smile Z jednej strony rybaka lubię za to, iż cieszy się tym, co ma i zadowala się tym, co zyskał i nie pragnie więcej niż może mieć. Ale z drugiej denerwuje mnie to, że jest osobą bez charakteru i nie sprzeciwił się zachłannej żonie. Tak wiec, podsumowując, to naprawdę mądra bajka i Sara ciekawie znów opowiada. Zwłaszcza Jerry lubi ją słuchać. Ciekawe Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 14:06, 15 Mar 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Jak ci sędziowie mogli przyznać Dorze Post pierwszą nagrodę za najlepszy stroik wielkanocny -rzekła wzburzona Małgorzata Linde. Wszyscy mówili, że mój był najładniejszy.
-Takie jest życie -odparł Tomasz Linde. Raz się przegrywa, a raz wygrywa. A drugie miejsce nie jest żadną ujmą.
-Ci sędziowie to pewnie są ci sami, co wypuszczają morderców z wiezienia -odparła Małgorzata. Nie chodzi nawet o to, że zajęłam drugie miejsce, ale o to, że wygrała pani Post i będzie się tym pysznić. Ja bym się tym nie pyszniła jakbym wygrała, znasz moją wrodzoną skromność i takt.
Tomasz westchnął ciężko i wzniósł oczy ku niebu.
-I jeszcze mała księżniczka Sara i Ania napiszą o tym w gazecie -dodała Małgorzata. Chyba nie przeżyję takiego wstydu.
-Przecież to tylko gazetka dla dzieci -zauważył przytomnie Tomasz.
-Tomaszu powiedz szczerze, podobał ci się stroik pani Post ?
-Był okropny -rzekł Tomasz.
-Masz dobry gust -odparła Małgorzata, uśmiechając się z zadowoleniem.
-Nie, raczej wiem, co chcesz usłyszeć -rzekł Tomasz pod nosem.
-Co tam mruczysz ?
-Nic nie mówię kochanie -odparł Tomasz. Zupełnie nic.
-Gdzie idziemy Saro -spytał Jerry.
-Iść ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres
Iść ciągle iść tak bez końca
Witać jeden przebudzony właśnie dzień
Wciąż witać go jak nadziei dobry znak
Z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak
Iść ciągle być w tej podróży
Którą ludzie prozaicznie życiem zwą
-Ładny wiersz -rzekł Jerry. Sama go wymyśliłaś ?
-Tak -odparła Sara.
-Szkoda, że ja tak nie umiem -odparł chłopiec.
Opowiesz mi bajkę ?
-Dawno temu żyła bardzo ładna dziewczynka, bardzo miła i dobra. Nazywano ją Czerwonym Kapturkiem, ponieważ cały czas nosiła takie nakrycie głowy, wydziergane przez babcię. Dziewczynka bardzo kochała swoją babcię i chętnie ją odwiedzała. Czerwony Kapturek miał jednak kilka wad. Często tracił poczucie czasu i zapominał o powierzonym mu zadaniu.
Pewnego dnia babcia dziewczynki ciężko zachorowała i mama poprosiła córeczkę, aby zaniosła staruszce smakołyki na śniadanie i lekarstwa. Mama dobrze znała wady swojej córeczki, przestrzegła ją więc, aby nie zbaczała z drogi, bo może zabłądzić w lesie, i aby nie rozmawiała z nieznajomymi. Ostrzegła ją także przed wilkami, które są niebezpieczne i mogą wyrządzić jej krzywdę. Czerwony Kapturek obiecał, że pójdzie prosto do babci. Po wyjściu z domu dziewczynka bardzo szybko zapomniała o przestrogach mamy. Zbierała kwiaty, śpiewała i coraz bardziej zagłębiała się w las. Nagle z lasu wyszedł wilk. Dziewczynka przestraszyła się, ale ponieważ nigdy nie widziała wilka, uznała, że leśny zwierz na pewno nie zrobi jej nic złego. Podjęła z nim miłą rozmowę i wilk bardzo szybko dowiedział się, kim jest dziewczynka, dokąd idzie i jak trafić do domu babci. Pobiegł szybko do domu staruszki. Czerwony Kapturek był trochę zdziwiony, że wilk tak szybko przerwał rozmowę, ale przypomniał sobie, że musi się pospieszyć, bo zbliża się już wieczór.
Po drodze dziewczynka spotkała jeszcze znajomego, kapitana Ruszta, z którym także podjęła rozmowę. Kapitan zwrócił jej uwagę, że robi się późno, a babcia na pewno jest głodna, bo nadchodzi pora kolacji. Czerwony Kapturek szybko pobiegł przez las, nie wiedział jednak, że w domu babci czeka wilk, który zjadł staruszkę. Podstępny zwierz włożył czepek babci, położył się do łóżka i udawał babcię. Czerwony Kapturek początkowo nie zorientował się, kto naprawdę leży w łóżku. Gdy dziewczynka wreszcie to dostrzegła, było już za późno. Wilk połknął Czerwonego Kapturka i zasnął. Na szczęście obok chatki babci przechodził gajowy. Zajrzał do środka przez okno, zobaczył wielkiego wilka i zrozumiał, że stało się coś złego. Zastrzelił zwierzę, rozciął mu brzuch i ocalił babcię i wnuczkę. Od tamtej pory czerwony Kapturek już zawsze słuchał mamy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pią 17:12, 15 Mar 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:21, 15 Mar 2024    Temat postu:

Pani Linde jak zawsze rozwala system. To takie niesprawiedliwe, iż kto inny niż ona wygrał ten konkurs. I jeszcze dzieci o tym napiszą w swojej gazecie. To straszne, bo przecież całe miasto będzie się z niej śmiało Very Happy Jak ja uwielbiam te jej humorki, fochy i to przesadzanie we wszystkim. Oczywiście nie chciałbym mieć takiej matki, żony czy sąsiadki. Ale jakoś czytać o niej jest bardzo przyjemnie. Ten Tomasz to naprawdę rozwala system. Mówi żonie, co ona chce usłyszeć i wie, kiedy to robić. W sumie, nie powinno mnie to dziwić, skoro już tak długo są małżeństwem Very Happy Nie wiedziałem, że w Avonlea znają piosenki Dwa Plus Jeden. Ani tego, że to Sara stworzyła słowa tego utworu. Ta historia mnie coraz bardziej zaskakuje Very Happy Czerwony Kapturek, historia niesamowicie ciekawa, niby pozornie bajeczka taka sobie, jak wiele innych, a ile doczekała się wariacji, interpretacji i parodii. Zwłaszcza, skoro o parodiach mowa, uwielbiam "OGNISTEGO CZERWONEGO KAPTURKA" Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 13:53, 19 Maj 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Słyszałeś ,że rodzice Diany chcą się rozwieść ?
-Naprawdę -zdziwił się Tomasz Linde.
- Ten związek od dawna był pusty ,nawet nie rozmawiali ze sobą -odparła Małgorzata. Dobrze Eliza robi ,nie ma sensu ciągnąć fikcji.
-I ty to popierasz -Tomasz Linde nie mógł wyjść ze zdziwienia. Od kiedy ty się zrobiłaś taka nowoczesna ?
-Trzeba iść z postępem -odparła Małgorzata.
-Jak ja się z tobą żeniłem takiego postępu nie było -stwierdził Tomasz. Też mi bohater z pana Barriego. Sztuką to jest się nie rozwieść i tkwić cały czas po uszy, w tym bagnie szczęśliwości.
-Co ty tam mruczysz pod nosem ?
-Nic takiego kochanie -odparł Tomasz.
-Opowiesz nam jakoś bajkę Saro -spytał Jerry.

Śpiąca królewna
Bajki braci Grimm
Dawno temu żył sobie król i królowa, a zwykli oni byli codziennie mawiać: "Ach, gdybyśmy mięli dziecko," lecz dziecko ciągle nie przychodziło na świat. Zdarzyło się raz, że gdy królowa siedziała w kąpieli , z wody na ląd wyskoczyła żaba i rzekła do niej: "Twoje życzenie spełni się. Nim minie rok, na świat wydasz córeczkę." Co żaba rzekła, to się też stało. Królowa urodziła córeczkę, a była ona tak piękna, że król nie posiadał się z radości i wydał wielką ucztę. Zaprosił nie tylko krewnych, przyjaciół i znajomych, lecz także mądre wróżki, aby sprzyjały dziecku i zadbały o jego szczęście. Było ich trzynaście w królestwie, lecz król miał tylko dwanaście złotych talerzy, z których miały jeść. Jedna musiała zostać więc w domu. Uczta była zaiste wspaniała, a gdy się już kończyła, mądre wróżki obdarowały dziecko cudownymi darami: Pierwsza cnotą, druga pięknem, trzecia bogactwem i wszystkim, czego sobie można na tym świecie życzyć. Gdy jedenasta wypowiedziała już swoje zaklęcia, weszła nagle trzynasta i nie pozdrawiając nikogo, na nikogo nawet nie patrząc, zawołał gromkim głosem: "Gdy królewna skończy piętnaście lat, ukłuje się wrzecionem i padnie martwa.!" Nie powiedziawszy ni słowa więcej, odwróciła się i wyszła z sali. Wszystkich wypełnił lęk. Wtedy do przodu wyszła dwunasta, która jeszcze nie obdarowała dziecka. Nie mogła cofnąć złej klątwy, a jedynie ją złagodzić. "Niech to nie będzie śmierć, lecz stuletni głęboki sen w który zapadnie królewna," rzekła więc.
Król chciał ustrzec swe ukochane dziecko przed nieszczęściem. Wydał więc rozkaz, by spalono wszystkie wrzeciona w królestwie. W dziewczynce rozkwitły wszystkie dary mądrych wróżek co do joty., bo była piękna, pełna cnoty i roztropna, a każdy, kto ją zobaczył, musiał ją pokochać. Zdarzyło się, że w dniu, kiedy kończyła piętnaście lat, a króla i królowej nie było w domu, dziewczynka została zupełnie sama w zamku. Chodziła po wszystkich kątach, oglądały izby i komnaty, jak miała ochotę. Wreszcie trafiła do starej wieży. Idąc wijącymi się do góry schodami trafiła przed małe drzwi. W zamku tkwił zardzewiały klucz. Kiedy go przekręciła, otworzyły się. W małej izdebce siedziała stara kobieta z wrzecionem i pilnie przędła swój len. "Dzień dobry mateńko," powiedziała królewna, "Co tu robisz?" - "Przędę," rzekła stara i skinęła głową. " A co to za rzecz, co tak wesoło skacze," rzekła dziewczyna i wzięła wrzeciono do ręki, bo też chciała prząść. Ledwo go jednak dotknęła, spełniło się zaklęcie i ukłuła się w palec.
W momencie, gdy poczuła ukłucie, osunęła się na łóżku, które tam stało i zapadła w głęboki sen. A sen ten ogarnął cały zamek. Król i królowa wracali właśnie do domu i wchodzili do sali, gdy zaczęli zasypiać, a cały dwór z nimi. Zasnęły też konie w stajniach, psy na podwórzu, gołębie na dachu, muchy na ścianie, nawet ogień, który pełgał w kuchni, ucichł i zasnął, a pieczeń przestała skwierczeć. Kucharz, który właśnie chciał wytargać za włosy swojego kucharczyka, bo coś przeskrobał, puścił go i zapadł w sen. Zasnął też wiatr, a na drzewach przed zamkiem nie ruszył się ani jeden liść.
Wokół zamku zaczął rosnąć ciernisty żywopłot. Co roku był wyższy, aż w końcu zakrył cały zamek, lecz nie przestał rosnąć. Nie można było go już dostrzec, nawet chorągwi na dachu, lecz po kraju rozeszła się legenda o śpiącej Różyczce, bo tak nazwano królewnę, tak że od czasu do czasu przybywali królewicze i próbowali przebić się przez ciernie. Nie było to jednak możliwe, bo ciernie, jakby miały ręce, trzymały ich mocno i nie puszczały. Zwisali na nich nie mogąc się uwolnić, by umrzeć wreszcie żałosną śmiercią. Po wielu wielu latach w kraju znowu zawitał pewien królewicz i usłyszał, jak jakiś mężczyzna opowiada o ciernistym żywopłocie, który miał sobą skrywać zamek. Spała w nim od stu lat przepiękna królewna, zwana Różyczką, a wraz z nią spał król i królowa z całym dworem. Wiedział od swojego dziadka, że już królewiczów przybywało by spróbować przedrzeć się przez żywopłot, na którym przyszło i zawisnąć i umrzeć smutną śmiercią. Wtedy młodzieniec rzekł: "Nie boję się. Chcę tam pójść i zobaczyć piękną Różyczkę." Dobry staruszek odradzał mu jak umiał, lecz on nie słuchał jego słów.
Właśnie minęło sto lat i nadszedł dzień, kiedy Różyczka miała się przebudzić. Gdy królewicz zbliżył się do żywopłotu, były tam same kwiaty, które same się rozchylały by go przepuścić. Gdy już przeszedł, zamykały się za nim i znowu tworzyły żywopłot. Na podwórzu zobaczył śpiące konie i łaciate psy myśliwskie. Na dachu siedziały gołębie z główkami schowanymi pod skrzydełkiem. Gdy wszedł do domu, ujrzał śpiące muchy na ścianie. Kucharz w kuchni trzymał rękę, jakby właśnie chciał przyłożyć chłopakowi, a kuchenna dziewka siedziała przed czarną kurą, którą miała oskubać. Szedł dalej i widział, jak we wszystkich salach dworu co żywe leży i śpi. U góry, na tronie leżał król i królowa. Poszedł jeszcze dalej, a wszystko było tak ciche, że mógł usłyszeć swój oddech. Wreszcie dotarł do wieży i otworzył drzwi małej izby, w której spała Różyczka. Leżała tam tak piękna, że nie mógł od niej oczu odwrócić. Schylił się i pocałował ją. Gdy dotknął ją ustami, Różyczka otworzyła oczy, obudziła się i spojrzała na niego przyjaźnie. Zeszli razem na dół, a tam budził się król i królowa i cały dwór, a wszyscy patrzyli na siebie robiąc wielkie oczy. Konie na podwórzu stały i potrząsały grzywami, myśliwskie psy machały ogonami, gołębie na dachu wyciągnęły główki spod skrzydeł. , rozejrzały się i odleciały na pole. Muchy na ścianach zaczęły znowu łazić, ogień w kuchni podniósł się, zaczął pełgać i gotować strawę, pieczeń zaś skwierczeć. Kucharz przyłożył młodzikowi po pysku, że ten aż zawył, a dziewka oskubała kurę do końca.
A potem było wesele królewicza z Różyczką świętowane z wielkim przepychem. I żyli długo i szczęśliwie aż do końca.
-Szkoda że w życiu tak nie jest -rzekła Diana. Żadna bajka nie mówi o tym ,że czasem ludzie się rozstają ,bo miłość się wypaliła.
-Dlatego bajki są piękniejsze niż prawdziwe życie -odparła Sara. Nie należy budzić marzeń ze snu, bo bez nich gorzkie są dni jak cierpki ocet.
-Opowiedz nam coś jeszcze Saro -poprosił Jerry.

Żabi Król lub Żelazo Henryk
Bajki braci Grimm
Za dawnych czasów, kiedy to jeszcze życzenia mogły się spełnić przez czary, żył król, który miał bardzo ładne córki, ale najmłodsza była tak ładna, że nawet słońce, które tyle piękności widziało, dziwiło się, ilekroć ona zwróciła doń buzię. Nieopodal królewskiego zamku leżał wielki, ciemny las, a w lesie, pod starą lipą, była studnia. Gdy wielki upał dokuczał ludziom, królewska córa wychodziła do lasu i siadała nad brzegiem chłodnej studni, a gdy jej było nudno, to brała złotą kulę, podrzucała ją w górę i chwytała znowu. Była to jej najmilsza rozrywka.
Otóż zdarzyło się pewnego razu, że złota kula nie spadła do rąk królewny po podrzucaniu w górę, lecz uderzyła obok niej w ziemię, skąd dostała się do studni. Królewna goniła ją oczyma, ale kula zniknęła, bo studnia była głęboka, że dna nie było widać. Królewna zaczęła płakać i płakała coraz głośniej, nie mogąc się uspokoić. I gdy tak płacze, ktoś woła do niej: "Co ci się stało, królewno? Płaczesz tak, że kamień by się wzruszył." Obejrzała się dokoła, chcąc dociec, skąd by ten głos mógł pochodzić, aż w końcu spostrzegła żabę, która wystawiała z wody swoją paskudną, szeroką mordkę. "Ach to ty, stara wodochlapko?" rzekła: "Płaczę, bo mi złota kula wpadła do studni." - "Uspokój się," odparła żaba. "Mam na to radę; ale co mi dasz, jeżeli ci zwrócę twoją zabawkę?" - "A co chcesz, kochana żabo?" spytała królewna. "Mam suknie, perły, kamienie, a wreszcie moją złotą koronę dać ci mogę." Żaba zaś na to: "Ani sukien, ani kamieni, ani twojej korony nie żądam; ale jeśli mi przyrzekniesz, że będziesz dla mnie dobrą, jeżeli zrobisz mnie towarzyszką swoich zabaw, przyjaciółką, jeżeli będę mogła razem z tobą siadywać przy twoim stoliczku, jadać z twego złotego talerzyka i pijać z twego kubeczka, i sypiać w twoim łóżeczku, to zejdę do wody i przyniosę ci twoją kulę." - "I owszem!" odparła królewna, "Przyrzekam ci wszystko, co sobie życzysz, byleś tylko odniosła mi kulę." Mówiąc to, myślała jednak: Co tam baje taka głupia żaba! Wszak ona siedzi w wodzie przy takich jak sama, kwacze tylko i nie może być towarzyszką człowieka.
Żaba, po uzyskaniu zgody królewny, zanurzyła się w wodzie i po niejakiej chwili ukazała się z powrotem, niosąc w pyszczku kulę, którą rzuciła na trawę. Królewna była wielce uradowana, odzyskawszy zgubę, podniosła kulę i pobiegła do zamku. "Czekaj no, czekaj," zawołała żaba, "ja nie mogę latać tak prędko, jak ty! Weź mnie ze sobą." Ale nic nie pomogło, że zaczęła na cały głos kwakać, królewna nie zwracając na to uwagi, śpieszyła do domu i wkrótce potem żaba wyszła jej z pamięci.
Nazajutrz, gdy królewna z królem i ze świtą zasiadła do stołu i jadła ze złotego talerzyka, coś klap - klap, klap - klap, ślizga się po marmurowych schodach zamku. Była to żaba, która, dowlókłszy się do drzwi, zastukała i woła: "Najmłodsza królewno, otwórz mi!" Królewna pobiegła, ażeby się przekonać, kto to być może, a gdy drzwi otworzyła, spostrzegła żabę. Trzasnęła tedy drzwiami, zasiadła znowu do stołu i trwoga ją zdjęła. Król zauważył, że serce mocno jej bije, i pyta: "Moje dziecko, czego ty się tak boisz? Czy jaki olbrzym stoi pod drzwiami i chce cię porwać?" - "Ach nie!" odparła: "To wcale nie olbrzym, lecz obrzydliwa żaba." - "Czegóż ta żaba od ciebie chce?" - "Ach, kochany ojcze, gdy wczoraj siedziałam w lesie przy studni, moja złota kula wpadła mi do wody, a że zaczęłam płakać, więc żaba wyciągnęła mi ją, domagając się nagrody. Wtedy przyrzekłam jej, że stanie się moją towarzyszką, bo nigdy nie przypuszczałam, że żaba może z wody ją wydobyć. Otóż ona teraz stoi za drzwiami i chce wejść do mnie." Żaba stuknęła we drzwi po raz drugi i rzecze:
"Najmłodsza królewno,
Otwórz drzwi,
Nie wiesz, coś wczoraj
Przyrzekła mi
Przy studni w lesie, piękna królewno?
Ejże, królewno, pamiętasz pewno -
Więc otwórz mi!"
A na to rzecze król: "Coś przyrzekła, tego dotrzymać musisz, idź i otwórz żabie." Poszła i otworzyła drzwi, a żaba klap - klap, tuż przy jej nogach, dotknęła się do jej krzesła, stanęła tam i woła: "Podnieś mnie do siebie!" Królewna wahała się, ale król kazał jej to zrobić. Żaba wskoczyła z krzesła na stół i rzekła: "Teraz przynieś mi swój złoty talerzyk; będziemy razem jedli!" Królewna zrobiła to wprawdzie, ale wszyscy widzieli, że zrobiła niechętnie. Żaba jadła z apetytem, ale królewna nic prawie przełknąć nie mogła. Po chwili żaba rzekła: "No, najadłam się, odnieśże mnie do swojej komnatki i pościel mi swoje łóżeczko jedwabne, to się prześpimy." Na to królewna zaczęła płakać, bała się zimnej żaby, której dotykała się ze wstrętem, a cóż dopiero, żeby miała z nią spać w swoim pięknym, czystym łóżeczku. Ale król rozgniewał się i rzekł: "Kto ci dopomógł w biedzie, tego nie można teraz lekceważyć sobie!" Wzięła więc żabę w dwa palce, zaniosła ją do siebie i umieściła w kąciku. Gdy się jednak położyła do łóżka, żaba klap - klap, klap - klap, przywlokła się do niej i rzekła: "Jestem zmęczona i chcę spać tak dobrze, jak ty. Podnieśże mnie do łóżeczka, bo jeżeli nie podniesiesz, to się poskarżę twemu ojcu." Królewna rozzłościła się okrutnie, podniosła żabę i z całych sił uderzyła nią o ścianę. "Teraz się uspokoisz, wstrętna żabo!"
Ale odpadłszy ze ściany, żaba zamieniła się nagle w pięknego królewicza o cudnych oczach, pełnych słodyczy. I od tej chwili, za wolą ojca, został jej towarzyszem i małżonkiem. I opowiedział jej, że został zaklęty przez czarownicę i nikt nie mógł go uwolnić od czarów, jak tylko ona, i że jutro odjadą do jego pałacu. Potem zasnęli i nazajutrz, gdy słońce ich obudziło, zajechała kareta zaprzężona w osiem białych koni, które miały białe, strusie pióra na głowach i złoty zaprzęg. Z tyłu karety stał służący młodego króla, wierny Henryk. Wierny Henryk tak się zmartwił, gdy jego pan został zmieniony w żabę, że kazał sobie zakuć serce w trzy sztaby żelazne, ażeby mu nie pękło z bólu i rozpaczy. Ale kareta miała odwieźć młodego króla do jego państwa. Wierny Henryk stanął znowu z tyłu i cieszył się ogromnie.
A gdy ujechali kawałek drogi, usłyszał syn królewski, że coś poza nim trzasło, jak gdyby się coś złamało. Odwrócił się tedy i zawołał:
"Henryku, powóz łamie się!"
"Panie, to nie powóz, nie!
To żelazna obręcz, królu!
W którą skułem serce z bólu,
Gdy przez ową wstrętną babę,
W studni żyłeś zmienion w żabę!"
Jeszcze raz i jeszcze raz trzaskało po drodze, a syn królewski ciągle myślał, że to powóz pęka, a to były żelazne obręcze. Gdy dojechali do pałacu, zatrąbiono z radości i wydawano huczne okrzyki. Po weselu, które trwało cały tydzień, małżonkowie żyli długo i szczęśliwie, a wierny Henryk został powiernikiem młodego króla i przyjacielem do zgonu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Nie 13:56, 19 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:12, 20 Maj 2024    Temat postu:

Czuję, iż autorka tutaj czerpała inspiracje z rozmów, jakie niedawno odbywaliśmy. Ponieważ rodzice Diany się rozwodzą, co może nawiązywać do scenki z bajki "MANIA CZY ANIA", o której niedawno rozmawialiśmy. I jeszcze to chodzenie z postępem pani Linde, czyli nawiązanie do komedii "WYJŚCIE AWARYJNE", o której to komedii też mówiliśmy i to, co ciekawe, niedługo przed napisaniem tego rozdziału. Przypadek? Very Happy I genialny po prostu Tomasz Linde, który niczym Marcin Wójcik stwierdził, że nie jest sztuka się rozwieść, tylko tkwić po uszy w tym jeziorze szczęśliwości Very Happy Jestem ciekaw jednak i to tak już na poważnie, czy rodzice Diany jednak się rozwiodą, czy może po prostu się jakoś dogadają i będzie dobrze. Poczekamy, zobaczymy i poczytamy, gdy będą kolejne odcinki Smile No i oczywiście Sara znów opowiada na pociechę bajki. Tym razem dwie baśnie braci Grimm. O śpiącej królewnie i o żabim królu. Choć niektórzy mają wątpliwości, czy ta druga bajka jest aby taka romantyczna, skoro księżniczka jest taka wredna i nie chce spełniać swoich obietnic i potem dopiero, gdy żaba staje się księciem, nagle się nim interesuje Very Happy Ale mimo wszystko baśń jest o tym, aby dotrzymywać danego słowa, bo przede wszystkim to pomogło księciu zdjąć klątwę. Nie pocałunek, jak chce popularna i przerobiona wersja, ale dotrzymanie słowa. Swoją drogą, podoba mi się w tej baśni postawa króla. Zmusza córkę, aby nie była niesłowna i skoro słowo dała, musi go dotrzymać. Tak należy uczyć dzieci, niech nie obiecują potem czegoś, czego nie chcą lub nie są w stanie dotrzymać. Choć obawiam się, iż nawet wielu dorosłych ma problem z tym zagadnieniem. Ale kto wie? Może ta baśń ich czegoś nauczy? Wszak m.in. po to baśnie powstały Smile Dobrze, iż w Avonlea jest ktoś taki jak Sara, kto będzie podnosił na duchu naszych bohaterów, opowiadał ciekawe bajki i z ich pomocą pomagał im zrozumieć wiele rzeczy. Uważam, że w każdej społeczności potrzebny jest ktoś taki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 16:13, 26 Maj 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiesz nam jeszcze jakoś bajkę księżniczka Saro ?
-Roszpunka
-Bajki braci Grimm
Był sobie kiedyś mąż i żona. Od dawna życzyli sobie dziecka, lecz daremnie. Wreszcie żona znalazła powód do nadziei, że Bóg spełni ich życzenie. Ludzie ci mieli w oficynie małe okienko, przez które mogli dojrzeć wspaniały ogród, a był on pełen najpiękniejszych kwiatów i ziół. Otaczał go wysoki mur, przez który nikt nie ważył się przejść, bo należał do pewnej czarownicy. Miała ona wielką moc i bał się jej cały świat. Któregoś dnia żona stanęła przed oknem i spojrzała na ogród. Zobaczyła grządkę obsadzoną najpiękniejszą w świecie roszpunką. Wyglądała tak świeżo i zielono, że poczuła nieodpartą ochotę jej skosztować. Pragnienie rosło z dnia na dzień, lecz wiedziała, że roszpunki nijak nie dostanie, podupadła, zrobiła się blada i zabiedzona. Wystraszył się jej mąż i rzekł: "Co ci dolega, żono?" – "Ach," odpowiedziała, "Jeśli nie dostanę roszpunki z ogrodu za naszym domem, umrę." Mąż kochał ją. Pomyślał: "Przynieś żonie roszpunki nim zemrze, choćby za wszelką cenę." O zmierzchu wspiął się na mur i znalazł się w ogrodzie czarownicy, naciął w pośpiechu garść roszpunki i zaniósł żonie. Zrobiła z niej sałatkę i zjadła ją z wielką żądzą. Smakowała jej tak bardzo, że następnego dnia pragnienie jej stało się trzy razy większe. Jeśli miała odzyskać pokój duchy, mąż znów musiał zejść do ogrodu. Zszedł więc o zmierzchu. Jednak gdy zszedł z muru, wystraszył się okrutnie, bo ujrzał przed sobą czarownicę. "Jak śmiesz," rzekła złowrogo patrząc, "schodzić do mego ogrodu i jak złodziej kraść mi roszpunkę? Słono za to zapłacisz!" – "Ach;" rzekł mąż, "Niechaj prawo ustąpi przed litością, zrobiłem to z potrzeby. Moja żona dojrzała waszą roszpunkę przez okno i odczuła tak wielkie pragnienie, że by umarła, gdyby nie mogła jej zjeść." Czarownica popuściła w swoim gniewie i rzekła do niego: "Jeśli sprawy tak się mają, jako powiadasz, pozwolę ci zabrać roszpunki, ile zechcesz, ale pod jednym warunkiem: Oddasz mi dziecko, które za sprawą twej żony na świat przyjdzie. Będzie mu dobrze, a będę się o nie troszczyć jak matka." Mąż zgodził się w strachu, a gdy nadszedł czas rozwiązania, zjawiła się czarownica i dała jej imię Roszpunka, po czym zabrała ją ze sobą.
Roszpunka była najpiękniejszym dzieckiem pod słońcem. Gdy miała dwanaście lat, zamknęła ją czarownica w wieży, a leżała ona w lesie i nie miała schodów ani drzwi. Na górze było tylko małe okienko. Gdy czarownica chciała wejść, stawała pod wieżą i wołała:
Roszpunko, Roszpunko
Spuść mi na dół włosy!"
Roszpunka miała wspaniałe, długie włosy, jak tkane ze złota. Gdy słyszała głos czarownicy, rozwiązywała warkocze, zawijała na haku okiennym, a potem włosy spadały dwadzieścia łokci na dół, by czarownic mogła po nich wejść.
Zdarzyło się po paru latach, że przez las koło wieży jechał królewicz. Usłyszał śpiew, tak uroczy, że zatrzymał konia i słuchał. To głos Roszpunki tak rozbrzmiewał słodko. Dziewczyna śpiewała w swej samotności dla zabicia czasu. Królewicz chciał wejść na górę, szukał drzwi do wieży, lecz nie mógł ich znaleźć. Pojechał więc do domu. Lecz śpiew tak poruszył jego serce, że codziennie zjawiał się w lesie, by posłuchać. Gdy raz stał za drzewem, ujrzał czarownicę i usłyszał jak woła:
"Roszpunko, Roszpunko
Spuść mi na dół włosy!"
Spuściła wtedy Roszpunka swoje włosy, a czarownice weszła po nich na górę. "Jeśli do drabina, po której można wejść na wieżę, to i ja szczęścia spróbuję" Następnego dnia, gdy robiło się już ciemno, podszedł do wieży i zawołał:
"Roszpunko, Roszpunko
Spuść mi na dół włosy!"
Wnet włosy spadły z góry, a królewicz wspiął się po nich na wieżę.
Na początku przeraziła się Roszpunka okrutnie, gdy wszedł mężczyzna, jakiego jeszcze na oczy nie widziała. Lecz królewicz począł przyjaźnie z nią rozmawiać, opowiedział jej, jak jej śpiew poruszył jego serce, że nie zaznał odtąd spokoju i musiał ją wreszcie ujrzeć. Roszpunka zapomniała o strachu, a gdy ją zapytał, czy zechce go wziąć za męża, widziała przy tym, że był młody i powabny, pomyślała sobie: Będzie mnie kochał bardziej niż starta pani Gotel i rzekła "Tak." Złożyła swą dłoń w jego dłoń. "Chętnie z tobą odejdę, ale nie wiem, jak zejść na dół. Gdy będziesz przychodził, przynoś mi za każdym razem jedwabnych nici, a uplotę z nich drabinę. Gdy ją skończę, zejdę na dół i weźmiesz mnie na swego konia." Umówili się, że będzie do niej przychodził co wieczór, bo za dnia przychodziła starucha. Czarownica nie spostrzegła też niczego, aż Roszpunka pewnego dnia rzekła: "Powiedzcie mi, panie Gotel, jak to jest, że ciężej mi was wciągać niż młodego królewicza? On w jednej chwili jest u mnie!" – "Ach, ty bezbożne dziecko!" zawołała czarownica. "Czego muszą słuchać uszy moje. Myślałam, że ukryła cię przed światem, a ty mnie i tak oszukałaś!" W złości chwyciła za włosy Roszpunki, owinęła je o swą lewą rękę, a w prawicę chwyciła nożyce i ciach, ciach,, odcięła je. Piękne kosmyki leżały na ziemi. Była tak bezlitosna, że zaprowadziła biedną Roszpunkę do pustelni, gdzie musiała żyć w wielkiej nędzy.
Jeszcze tego samego dnia, gdy odtrąciła Roszpunkę, odcięte włosy przywiązała do okiennego haka, a gdy przybył królewicz i zawołał:
"Roszpunko, Roszpunko
Spuść mi na dół włosy!"
Spuściła więc włosy. Królewicz wszedł na górę, lecz nie znalazł tam ukochanej Roszpunki, a czarownicę, która patrzyła na niego jadowitym i złym wzrokiem. "Aha," zawołała dziko, "Przychodzisz po swą ukochaną, ale piękny ptaszek nie siedzi już w gnieździe, przyszedł po niego kot i tobie też oczy wydrapie. Straciłeś już Roszpunkę, nie ujrzysz jej więcej!" Królewicz wychodził z siebie z bólu i skoczył w rozpaczy z wieży. Uszedł z życiem, lecz ciernie, w które wpadła, wykuły mu oczy. Błądził ślepy po lesie, żywił się korzonkami i jagodami. Nie pozostało mu nic jak tylko płacz nad utratą ukochanej kobiety. Wędrował parę lat w nędzy tu i tam, aż wreszcie dotarł do pustelni, gdzie w żalu mieszkała Roszpunka z bliźniętami, które powiła, a był to chłopczyk i dziewczynka. Usłyszał głos i wydał mu się znajomy. Zbliżył się do niego, a gdy był już blisko, rozpoznała go Roszpunka, rzuciła mu się na szyję i zapłakała. Dwie łzy spadły na jego oczy, zrobiły się przejrzyste i mógł odtąd widzieć jak przedtem. Poprowadził ją do swego królestwa, gdzie przyjęto go z radością i żyli jeszcze długo w szczęściu i radości.
Dzieci pożegnały się i każde poszło w swoją stronę. Diana wracała do domu i usłyszała, że ktoś ją woła i zobaczyła Karolka Hamiltona.
-Witaj Diano. Czy to prawda, że twoi rodzice się rozwodzą ?
-Mama zagroziła rozwodem, jak tata się w końcu do niej nie odezwie i w końcu się tym tak przestraszył, że zaczęli ze sobą rozmawiać -odparła Diana.
-To dobrze -rzekł chłopak. Chciałem zaprosić na zabawę najładniejszą dziewczynę w Avonela.
-Jeśli mówisz o Ruby to ona ma tylu chętnych, że jeszcze się nie zdecydowała z kim pójdzie.
-Ale ja nie mówię o Ruby -odparł Karolek.
-Janka idzie z Billym.
-Nie o nią mi chodziło.
-Ania pójdzie z Gilbertem.
-A ja chce iść z tobą -rzekł chłopak.
-Uważasz, że jestem ładna ?
- Jesteś piękniejsza niż czerwcowy poranek -rzekł chłopak.
-Dziękuję bardzo -odparła Diana.
-Pójdziesz ze mną ?
-Z przyjemnością -odparła dziewczynka.
Karolek uśmiechnął się, a Diana pomyślała, że ma on uśmiech równie ładny jak Gilbert Blythe, a może nawet ładniejszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:53, 26 Maj 2024    Temat postu:

Ciekawy rozdział. Sara nam opowiada kolejną baśń. A swoją drogą, to ja nie pamiętałem, że wiedźma, która miała Roszpunkę pod "opieką", o ile to opieką można nazwać, miała na imię Gothel. Bo to imię nosi wiedźma z kilku animowanych wersji przygód Roszpunki. Przede wszystkim w wersji Disneya, a także w wersji Barbie. Choć w tej pierwszej po polsku nazwali ja Gertruda. Ale teraz uzupełniam swoją wiedzę w tej dziedzinie Smile A ciekawe jest to, iż pierwotna wersja tej baśni jest nieco mniej grzeczna. W niej Roszpunka przespała się z księciem i zaszła z nim w ciąże i po tym wiedźma Gothel się zorientowała, co i jak. I kilka lat książę się błąkał niewidomy po świecie, żyjąc z ludzkiej łaski, aż znaleźli go Roszpunka i ich synek i potem dopiero jej łzy przywróciły mu wzrok i wszystko się dobrze skończyło. Ciekawe, iż potem zmieniono te wersję na bardziej grzeczną Very Happy Ale i ciekawe jest to, iż w anime "BAŚNIE BRACI GRIMM" wykorzystali pierwotną wersję, tę niegrzeczną. I to niby bajka dla dzieci Very Happy Diana na szczęście zyskuje pociechę w osobie Karolka Hamiltona, któremu się podoba i zaprasza ją na bal. Należy jej się to za to, ile przechodzi ostatnio. Tylko jedno mnie zastanawia. Dlaczego nazwisko tego chłopaka jest podobne do bohatera "PRZEMINĘŁO Z WIATREM"? Zbieg okoliczności? Very Happy Tak czy inaczej, jestem bardzo ciekaw, co też będzie dalej w tej historii Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 17:00, 24 Lip 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Czy teraz jak wyszłaś za tatę, muszę cię nazywać mamą -spytała Sara doktor Marigold.
-Nie -odparła Marigold przytulając dziewczynkę do siebie. Mama jest tylko jedna. Ja chce być twoją przyjaciółką, a nie macochą z baśni o Kopciuszku. Pozwolisz mi na to ?
-Tak -zgodziła się Sara.
Sara poszła się przejść po plaży. Wyglądała uroczo w granatowej sukience i granatowym kapelusiku.
Zobaczyła Jerry’ego i podeszła do niego.
-Witaj -rzekła.
-Witaj -odparł chłopiec.
-Dziś same piękne myśli przychodzą mi do głowy.
-A mnie same szare -rzekł Jerry. Pani Linde nazwała mnie nieukiem, bo się spytałem, czy jest biografia dziadka Adama. A ona, że Adam pierwszy człowiek nie miał dziadka.
-Jerry nie przejmuj się tym -odparła Sara. Ja też mam czasem szare myśli. A gdy pani Linde jest złośliwa ja też złoszczę na nią w myślach na zielono.
-Co takiego -spytał Jerry.
-Każda osoba, która znam ma określony kolor -rzekła Sara. Ania jest różowa jak poranek, Gilbert brązowy jak konik, Diana biała jak płatki śniegu.
-A ja ?
-A myśli o tobie są w paski -rzekła Sara.
-Kpisz sobie ze mnie tak -rzekł Jerry.
-Ależ skąd -rzekła Sara, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałam, że cię to zezłości. Sądziłam, że każdy człowiek ma kolorowe myśli. A te paski są piękne, bo są myślami o tobie.
Jerry milczał zastanawiając się nad tym co tym usłyszał.
Zastanawiał się, czy to przez ten dar kolorowych myśli głos Sary przypomina mu barwę tęczy i nikt nie był w stanie nie zachwycić się tym w jak niezwykły sposób opowiada bajki.
W tym samym czasie pani Linde przeżywała powrót Andrzejka.
-Dwa lata byłeś na wojnie -rzekła biorąc chusteczkę do ręki. Serce matki mało nie pękło z rozpaczy.
-Kobieto -rzekł z irytacją Tomasz Linde on nie był na żadnej wojnie. On był tylko w wojsku.
-Mamo chciałem wam powiedzieć, że zamierzam się ożenić z Liz.
-Pamiętam jak chciałeś się żenić z Lawinią i źle się to skończyło. Musiałam ją wytarzać w smole i pierzu.
-Mamo, ale Liz to nie Lawinia -rzekł Andrzej. Czekała na mnie aż wrócę z wojska.
-Jesteś za młody na to, by się żenić -odparła Małgorzata Linde.
-Ja w jego wieku byłem od dawna żonaty z tobą -rzekł Tomasz. Niech się żeni.
Nie może być chłopak całe życie szczęśliwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:23, 24 Lip 2024    Temat postu:

Robi się naprawdę ciekawie. A więc ojciec Sary ożenił się z doktor Marigold. Urocza z nich para, moim zdaniem. Naprawdę fajnie się stało, że się pobrali. Tylko na szczęście nie oczekuje ona od Sary, iż ta będzie do niej mówić "mamo". Mądra z niej kobieta Smile Sara w niebieskiej sukience i kapelusiku? Coś mi to przypomina i to coś, co dzisiaj miałem okazję zobaczyć Very Happy Jerry uroczy i dobry chłopak. Widać i to wyraźnie, że Sara go więcej niż tylko lubi. Czuję tutaj bardzo uroczą chemię miedzy nimi. Aż przyjemnie się o tym czyta. I ta scena na plaży, naprawdę piękna i romantyczna Smile Pani Linde mnie rozwala. Jak można pomylić pobyt w wojsku z wojną? I jeszcze rozpaczać, że jej synek chce się żenić i to z porządna dziewczyna. Ale i tak system rozwala pan Tomasz Linde. Niech się chłopak żeni, bo nie może być całe życie szczęśliwy. Fajny tatuś, nie ma co. Ta jego filozofia po prostu zachęca do życia Very Happy Jestem ciekaw, co będzie dalej. Bo zakładam, że to jeszcze nie jest koniec tej opowieści. Liczę na kolejne rozdziały Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serial Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin