Forum Serial Zorro Strona Główna Serial Zorro
Forum fanów serialu Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Księżniczka Sara
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serial Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 11:50, 04 Sie 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Tatuś mówił, że Maryla w młodości była ruda tak jak ty Aniu -rzekł Gilbert.
-Naprawdę -zdziwiła się Ania. Trudno mi to sobie wyobrazić.
-Czy jak oni się pobiorą, to my też będziemy mogli jak dorośniemy -spytała Ania.
-Tak -rzekł Gilbert. Bo nie jesteśmy rodzeństwem.
Poszedł do Ani i delikatnie pocałował w usta. Ich języki się spotkały i zaczęły ze sobą tańczyć niczym świeże płatki śniegu.
Tymczasem Sara i Jerry dalej spacerowali po plaży.
-Opowiedz mi jeszcze jakoś bajkę -poprosił chłopiec.
Historia Złotowłosej i niedźwiadków jest tak naprawdę bardzo popularną bajką angielską. Opowiada ona o dziewczynce, która bawiąc się w lesie znalazła pewną chatkę zamieszkałą przez trzy niedźwiadki. Z ciekawości zajrzała do środka. Nie było akurat jej mieszkańców, więc dziewczynka rozejrzała się w środku. Spróbowała owsianki, usiadła na krzesełku, które rozpadło się pod jej ciężarem a na końcu ułożyła się do spania w łóżeczku. Kiedy wróciły misie spostrzegły, że ktoś jadł ich owsiankę, siedział na krzesełku a teraz słychać dobiegające z sypialni odgłosy świadczące o obecności intruza. Pobiegły na górę i wtedy dziewczynka obudziła się, zobaczyła nad sobą trzy niezadowolone niedźwiadki, przestraszyła się i uciekła. I nigdy więcej misie już jej nie widziały.
Historia jest bardzo prosta, ale ma pewien ważny morał. Mówi o tym, że nie można naruszać cudzej własności czy wkraczać nieproszonym do czyjegoś domu. Może być również wstępem do rozmów o bezpieczeństwie oraz ryzyku związanym z odkrywaniem nieznanego.
Bajka ta ma również swój skromny wkład w naukę. Mianowicie z niej pochodzi tak zwana “zasada Złotowłosej”, czyli coś, co jest “w sam raz”. Kiedy bowiem Złotowłosa próbowała owsiankę, jedna była za gorąca, druga za zimna, dopiero trzecia była dokładnie taka jak trzeba. Podobnie z krzesełkiem i łóżeczkiem, dopiero trzecie z kolei było idealne. Analogicznie jest z dziećmi, jeśli chcemy przyciągnąć ich uwagę jakąś aktywnością, zabawą czy książką nie mogą być one ani za proste ani zbyt skomplikowane. Powinny być w sam raz dla danego etapu rozwoju.
W naukach ekonomicznych ciekawie rozwinięto tę teorię. Ekonomia Złotowłosej to umiarkowany wzrost gospodarczy i niska inflacja. Z rynkiem Złotowłosej mamy do czynienia gdy ceny dóbr konsumpcyjnych kształtują się pomiędzy rynkiem niedźwiedzia (spadek cen) a rynkiem byka (rosnące ceny). Jest również strategia marketingowa Złotowłosej polegająca na ustalaniu cen produktu w taki sposób, aby wyodrębnić trzy warianty: tani ekonomiczny, średni i drogi luksusowy.
O niesfornym kotku Stefanku
W małym miasteczku na skraju lasu, w przytulnym domku mieszkał kotek Stefanek. Stefanek miał swoją własną miseczkę, ulubione posłanie i kocyk, a całe dnie spędzał na zabawie.
Stefanek wiódł szczęśliwe życie dzięki swojej opiekunce – małej dziewczynce o imieniu Karolina, która uwielbiała się z nim bawić i spędzać razem czas. Zawsze też miała dla niego jakieś pyszne smakołyki. Stefanek często psocił: raz zrzucił doniczkę z kwiatkiem, innym razem strącił książki z półki. Dziewczynce zupełnie to jednak nie przeszkadzało. Kochała swojego kociego przyjaciela.
Oprócz zabaw i psot Stefanek uwielbiał też wyglądać przez okno. Lubił obserwować życie, które toczyło się na zewnątrz. Był kotem typowo domowym: dziewczynka otrzymała go od swojej przyjaciółki, której kotka urodziła małe kilka miesięcy wcześniej. W zasadzie nigdy nie wychodził z domu. Nie było mu źle, ale czasem marzył o wyjściu na zewnątrz.
Pewnego dnia, gdy Karolina była w innym pokoju, Stefanek znalazł w końcu okazję do wyjścia na zewnątrz. Dostrzegł, że okno w pokoju jest lekko uchylone. Nie namyślając się długo, wskoczył na szafę, z której miał łatwe dojście do okna. Szybko wyskoczył na parapet, z którego zeskoczył niżej i spadł bezpiecznie na liście leżące na trawie. Początkowo Stefankowi podobało się na dworze: biegał po trawie, obserwował latające ptaki i wspinał się na drzewa. Chęć na zabawę szybko mu jednak minęła: mały, niesforny kotek zorientował się, że na dworze nie czeka na niego miseczka z ulubionym jedzeniem, nie ma swoich zabawek ani ciepłego posłania. Stefanek bardzo chciał wrócić do domu, ale zupełnie nie miał pojęcia, w którą stronę powinien pójść. Bezradny, zziębnięty i zmęczony położył się w krzakach i postanowił trochę się zdrzemnąć, chociaż to było niełatwe.
W tym czasie Karolina odkryła, że nigdzie nie ma Stefanka. Szukała go w całym domu, jednak kotka nigdzie nie było. Miseczka z jedzeniem pozostała nietknięta.
– Gdzie on może być? – zastanawiała się dziewczynka. W tym momencie zwróciła uwagę na uchylone okno i zorientowała się, że kotek mógł przez nie uciec. – Żeby tylko nie odszedł zbyt daleko! – Karolina ubrała się i wybiegła z domu.
Na szczęście znalazła Stefanka śpiącego pod krzakiem niedaleko domu. Zadowolona zabrała niesfornego kotka do domu, gdzie czekało na niego jedzenie, woda, posłanie oraz ulubione zabawki. Od tej pory Stefanek podziwiał świat zza okna i żył bezpiecznie w swoim domku. 



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Nie 11:56, 04 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:55, 04 Sie 2024    Temat postu:

Nareszcie się doczekaliśmy! Ania nie kryje się ze swoim uczuciem do Gilberta i on z uczuciem do niej też nie. Wreszcie nastąpił pocałunek w usta. Długo na to czekaliśmy Very Happy Ciekawe wszakże, że mama Gilberta też była ruda. Może dlatego tak mu się podoba kolor włosów Ani? Dobrze, iż oboje mogą się pobrać ze sobą, kiedy już dorosną. Naprawdę spora ulga Smile Ciekawa jest ta opowieść o Złotowłosej. Choć ja słyszałem wersję, że dziewczynka nie uciekła i zaprzyjaźniła się z nimi. Widocznie oryginalna bajka jest nieco inna. Ciekawie brzmi też ta zasada, o której nie słyszałem wcześniej. Psychologia często korzysta z baśni i mitów do nazywania swoich terminów. Interesujące Smile Urocza jest ta bajka o kotku Stefanku. Słodki koteczek, zagubił się i na szczęście jego właścicielka go znalazła i wszystko się dobrze skończyło. Tylko pytanie, czy ta bajka nie zachęca do tego, żeby siedzieć sobie w swojej strefie komfortu i nie poznawać świata. Znaczy ja wolę, żeby kotki siedziały w domu i nie włóczyły się po całej okolicy. Ale czy to zakończenie, choć szczęśliwe, nie jest przewrotne? Czy nie lepiej by było, gdyby Stefanek lubił chodzić po podwórku, ale trzymał się domu i jego okolicy i zawsze kochał swoich właścicieli niż żeby zamykać się od świata? To już zostawiam literackim recenzentom. Ładnie jednak wyszła ta bajka. I wzrusza mnie na swój sposób ta relacja Sary i Jerry'ego. Jest w niej coś pięknego i baśniowego. Kibicuję im Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 15:52, 09 Paź 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

Opowiesz nam nową bajkę Saro ?
-Księżniczka i świniopas.
-Pewien książę chciał ożenić się z księżniczką. Niestety nie był bogaty i mógł jej ofiarować tylko różę i słowika, jednak ta, gdy otrzymała te prezenty nie była zadowolona. Książę przebrał się za biedaka i poszedł szukać pracy w pałacu, gdzie zatrudniono go, jako świniopasa. Gdy miał trochę czasu ulepił z gliny mały garnek z dzwoneczkami. Gdy się w nim gotowało grała melodia, a gdy para wychodziła spod pokrywki można było się dowiedzieć, co dana rodzina ma na obiad. Księżniczce bardzo spodobał się ten garnuszeczek i dała świniopasowi na jego życzenie dziesięć całusów. Następnie bohater zrobił grzechotkę, która grała wszystkie najpiękniejsze melodie świata i zażądał od księżniczki sto całusów. Niestety tym razem ujrzał ich król, który wygnał ich poza bramy pałacu. Księżniczka lamentowała, że nie wyszła za mąż za księcia. Wtedy bohater ujawnił swoją prawdziwa tożsamość. Zarzucił jej próżność i zamknął przed nią bramy swojego królestwa. Księżniczka mokła na deszczu.
-Dobrze jej tak -rzekł Jerry. Skoro nie umiała docenić prawdziwej miłości.
-Opowiedz mi coś jeszcze.
Calineczka
Jej bezdzietna matka bardzo pragnęła mieć dzieciątko wiec o pomoc zwróciła się do pewnej czarownicy, która dała jej ziarnko jęczmienia jednak powiedziała, że jest ono nietypowe "nie jest z tego gatunku ,który rośnie na chłopskim polu, ani z tego co jedzą kury" kazała wsadzić/zasadzić je do doniczki i przekonać się co z niego wyrośnie. Kobieta podziękowała i zapłaciła czarownicy 12 groszy. Gdy wsadziła je do doniczki natychmiast wyrósł z niej piękny kwiat wyglądał jak tulipan ale w środku siedziała piękna mała dziewczynka miała nie więcej niż cal wysokości dlatego matka nazwała ją "Calineczka". Za dnia Calineczka pływała po talerzu (miała łódkę z listka tulipana), a nocami grzecznie spała jednak pewnej nocy przez wybite okno wpadła okropna ropucha która porwała Calineczkę, ponieważ chciała aby ożeniła się z jego także okropnym synem gdy jego syn ją zobaczył jedyne co powiedział to "Kwa,kwa,brekekekeks!"(mówił tylko po ropuchowemu).
Ropuch umieścił ją na kwiatku lilii wodnej (aby nie uciekła a było to możliwe bo była lekka jak łabędzi puch) który był dla Calineczki jak wyspa. Gdy dziewczynka się obudziła bardzo to przeżywała gorzko płakała nie mogła się wydostać wszędzie wokół była woda. Tymczasem Ropucha przygotowywała i zdobiła izbę trzciną i żółtymi płatkami nufarów wszystko musiało być idealne dla nowej synowej. Potem Ropuch wraz ze swoim synem podpłynęli do Calineczki i oświadczyli , że wkrótce zostanie żoną Ropucha (SYNA). Calineczka pogrążyła się w smutku nie chciała wychodzić za paskudnego ropucha.
Przez jej rozpacz rybki pływające w pobliżu zwróciły na nią uwagę postanowiły jej pomoc i przegryzły listek tak aby lilia popłynęła wraz z nurtem rzeki. Podczas podróży widoki napotkane przez dziewczynkę sprawiały jej wielką radość. Gdy była już daleko  na jej "tratwie" usiadł biały motylek którego przywiązała aby płynąc szybciej. Jednak nie trwało to długo nagle olbrzymi chrabąszcz porwał ją i poleciał w górę. Dziewczynce bardzo było smutno z powodu motylka który prawdopodobnie sam się nie uwolnię jednak chrabąszcza to nie interesowało. Przyniósł jej dużo kwiatowego soku (miodu) chwilę później zleciały się inne chrabąszcze mieszkające na tym drzewie i mówiły jaka to Calineczka nie jest zła wiec Chrabąszcz który ja nakarmił zaczął myśleć w ten sam sposób i już jej nie chciał wiec zostawił ja na randomowym kwiatku stokrotki Calineczka wzięła opinie innych do siebie i rozpaczała to bo przecież ona jest taka miła i piękna... 
Całe lato i jesień dziewczynka spędziła samotna w lesie jednak była zaradna i uplotła sobie lóżko z traw itp. Zbierała słodki sok z kwiatków a rano piła rosę. Jednak nagle przyszła zima i nie było już tak łatwo... 
Wędrowała przez gęsta trawę aż trafiła do norki myszy polnej. Myszka zgodziła się aby bohaterka u niej została pod warunkiem , że będzie sprzątała i opowiadała jej bajki. Któregoś dnia mysz powiedziała , że w gości przyjdzie bogaty kret który miał piękne czarne futerko ale był ślepy. Myszy zależało aby przypadł jej do gustu jednak Calineczka widziała w nim tylko zwykłego kreta. Kret sam w sobie był bardzo w porządku jednak nie lubił kwiatków i słońca. Calineczka szybko spodobała się kretowi ,ponieważ pięknie śpiewała. Zaprosił do siebie Mysz i Calineczkę, na wstępie Ostrzegł ich  by nie przestraszyły się  martwego ptaka, który leży na jednym z jego korytarzy. Kiedy doszli do jaskółki, kret wyraził o niej swoją okropną opinie mówiąc, że się cieszy, ponieważ jego dzieci na szczęście nigdy nie będą ptakami te  stworzenie nie ma w życiu niczego poza swoim śpiewem, a kiedy przyjdzie zima, umiera z głodu.
Mysz pochwaliła jego postawę. Wkrótce obie panie udały się do domu. Calineczka nie mogła jednak zasnąć, gdyż martwiła się o ptaszka. Postanowiła zrobić dla niego cieplutkie posłanie by było mu wygodnie... gdy już to zrobiła przytuliła się do niego ale nagle usłyszała cichutkie bicie serduszka postanowiła za wszelka cenę uratować ptaka przyniosła swoją kołderkę i wszystko co mogło go ogrzać. Gdy już się odsknął opowiedział dlaczego nie odleciał do ciepłych krajów niestety po drodze zraniła sobie skrzydełko o ciernisty krzak i nie mogła odlecieć. Przez całą zimę bohaterka opiekowała się jaskółką aż nadeszła wiosna i w pełni sił mogła już odlecieć chciała odlecieć z Calineczką lecz dziewczynka oznajmiła ,że nie może od tak opuścić polnej myszki po tym ile dobrego dla niej zrobiła. Jaskółka zrozumiała i odleciała sama.
Było jej smutno bo nie mogła wyjść na cieple słonce , zboże zasiane wokół myszki urosło tak duże ze Calineczce wydawało się , że to ogromny las. Mysz przyszła do dziewczynki i mówiła , że musi uszyć sobie wyprawę bo kret poprosił Calineczkę o rękę  .  miała mieć białą suknie i bieliznę aby miała w czym chodzić i spać u kreta. Calineczka kręciła wrzeciono a mysz wynajęła 4 pająki które dzień i noc tkały i przędły .  Calineczka była coraz bardziej smutna i powiadomiła mysz , że nie chce wychodzić za kreta. Ta wpadła w gniew i powiedziała jej, że nie może odmówić tak bogatemu kretowi. Ostrzegła ją także, że gdy będzie stawiała opór ugryzie ją swoimi białymi zębami. Nadszedł dzień ślubu dziewczyna objęła mały czerwony kwiatek i kazała mu pozdrowić od siebie jaskółkę. Jednak usłyszała bardzo znajomy dźwięk "Kwiwt, kwiwt!" Nad głową dziewczynki pojawiła się jaskółka która powiedziała , że wylatuje do ciepłych krajów i , że chętnie zabierze ją ze sobą ,dziewczynka bez zastanowienia weszła na grzbiet ptaka. Razem przemierzały piękne kraje gdzie słońce świeciło 2 razy mocniej. Jaskółka wskazała swój dom a Calineczke odstawiła poniżej na jednym z kwiatków.

Gdy już została odstawiona spostrzegła malutkiego jak określiła szklanego człowieczka który bardzo spodobał się bohaterce i wcale nie był większy od Calineczki. Okazał się duszkiem kwiatków ale nie zwykłym to on królował nad wszystkimi. Królowi również spodobała się dziewczynka ze zdumienia zdjął z głowy koronę i nałożył ją Calineczce pytając się przy okazji jak ma na imię i czy zostanie jego żoną i królową wszystkich kwiatów. Był zupełnie inny od rapuchai kreta więc Calineczka bez zastanowienia odpowiedziała pięknemu księciowi TAK! Książe obdarował ją upominkami i przywiązał jej musze skrzydła by mogła swobodnie latać z kwiatka na kwiatek jak inni. Król postanowił także zmienić jej imię . Od teraz nazywano ją Maja. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi jednak nadszedł czas odlotu jaskółki. Ptak dotarł do Danii. Tam miała gniazdko nad oknem gdzie mieszkał pan który umie opowiadać baśnie. Śpiewała mu "Kwiwit, kwiwit!", i stąd ta cała historia.  


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Śro 15:52, 09 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:07, 09 Paź 2024    Temat postu:

Baśniowy świat wciąż panuje w tej uroczej historii. Jak widzę, Sara lubi baśnie Andersena. "Calineczka" oraz "Świniopas" to naprawdę bardzo ciekawe opowieści. Ale pierwsza z nich jest dość nietypowa, bo nie ma tam zwycięstwa miłości. Wszak książę zostaje samotny i księżniczka, która nie docenia jego miłości, zostaje upokorzona za swoją próżność i głupotę. Ale czy książę kiedykolwiek podniesie się po tym? Trudno powiedzieć. Andersen całe życie był nieszczęśliwy w miłości, więc dość często kończył swoje opowieści o miłości smutno, na szczęście nie zawsze, ale dosyć często. Ale muszę powiedzieć, iż to jest coś cudownego, kiedy jedna osoba z prawdziwym talentem do opowiadania coś opowiada, a reszta z zapartym tchem ją słucha. Bardzo to uroczy widok. Czuć tutaj klimat starych i dobrych opowieści dla dzieci i młodzieży z dawnych lat. Uwielbiam ten styl Smile A przy okazji bardzo mi się podoba w tej historii obecność baśni "Świniopas". Zwłaszcza, iż wyczuwam tutaj nawiązanie do słuchowiska na podstawie tej bajki, które słuchaliśmy wspólnie z autorką tego fanfiku. Lubię takie smaczki, sprawiają mi wielką przyjemność i liczę na kolejne. No i na kolejne ładne rozdziały tej opowieści Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 9:45, 22 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiedz nam nową bajkę Saro -poprosił Jerry.
I Sara zaczęła opowiadać swoim cudownym słodkim głosikiem, którego barwa przypominała barwę tęczy. Nikt nie mógł się oprzeć urokowi jej głosu.
-Pewien bardzo bogaty, lecz brzydki i okrutny człowiek pragnął pojąć za żonę którąś z córek swojej sąsiadki-Annę lub Stellę. Żadna z nich jednak nie chciała się na to zgodzić, ponieważ Sinobrody nie tylko nie był urodziwy, ale też stary i w dodatku w ciągu całego swojego życia miał już kilka żon, które ginęły bez wieści. Jednak po kilku balach, ucztach i polowaniach wydanych przez Sinobrodego młodsza z sióstr, Stella, zgodziła się za niego wyjść, łakomiąc się na wielki majątek. Kilka dni po ślubie Sinobrody oznajmił żonie, że wyjeżdża w interesach i zostawia pod jej opieką cały dom. Wręczył jej pęk kluczy, łącznie z kluczykiem od pokoju, do którego zabronił jej wchodzić. Po wyjeździe męża Stella z ciekawości złamała zakaz męża i weszła do zakazanej komnaty. To, co tam ujrzała, ogromnie ją przeraziło. Były to ciała żon Sinobrodego wiszące u sufitu. Upuściła z rąk klucz i zamoczyła go we krwi. Nagle mąż wrócił, Stella szybko opuściła pokój, ale mąż poznał po krwawej plamie na kluczu, że w nim była. Postanowił ją ukarać i zabić tak jak poprzednie żony. Stella z trudem ubłagała go, aby pozwolił jej na ostatnie piętnaście minut modlitwy. Udała się na strych i przez okno głośno wołała o pomoc. Jej trzykrotne wołanie usłyszała siostra w rodzinnym domu i szybko wysłała braci na pomoc. Uratowali ją w ostatniej chwili. Zabili Sinobrodego, aby już nikogo więcej nie skrzywdził. Podzielili się jego majątkiem i żyli długo i szczęśliwie.
Motywy baśniowe
Czas i miejsce akcji nie są znane, są baśniowe. Świat przedstawiony w tym utworze jest realistyczny, postacie też nie należą do fantastycznych, ale mamy tu baśniowy przedmiot: zaczarowany klucz, z którego nie da się w żaden sposób zmyć plamki krwi. Opowiadanie zawiera element grozy: zbrodnia i jej ślady na strychu, ukryte w zakazanej komnacie. Mamy tu do czynienia ze złamaniem zakazu przez żonę, co prowadzi do nieszczęścia. Stella w cudowny sposób została uratowana, trzykrotnie wołając o pomoc siostry i braci, mieszkających w sąsiednim domu.
Jest to przerażająca baśń. Pojawia się w niej okrutny Sinobrody, który jest mordercą swoich żon. Kolejna jego ofiara wyszła za niego, ponieważ był bardzo bogaty i tylko dzięki wielkiemu szczęściu i pomocy swoich braci uszła z życiem. Sinobrody został zdemaskowany i ukarany tak, jak na to zasłużył, tj. karą śmierci. W pojęciu baśniowym taka właśnie jest sprawiedliwość-kara na miarę przestępstwa.
W baśni zawarte jest pouczenie, by nie łamać zakazów oraz aby nie być chciwym na bogactwo, bo ono nie zawsze idzie w parze z dobrocią serca i uczciwością.
-Ta bajka to chyba nawiązanie do pewnego króla Anglii -rzekł Gilbert.
-Jakiego króla -spytał Jerry.
-Henryk VIII był królem, który bezsprzecznie zapisał się w historii – nie tylko Anglii, ale i całej Europy. Nie znalazł się on w annałach za sprawą swoich odważnych decyzji lub błyskotliwej polityce międzynarodowej. Henryk VIII przede wszystkim zasłynął jako władca, który miał sześć żon -odparł Gilbert.
-A po co mu ich było aż tyle -rzekła zdumiona Diana. Ojciec mówi, że z jedną żoną trudno wytrzymać. Ale wrócił do nas, bo stwierdził, że z mamą mu jest źle, ale bez mamy jeszcze gorzej.
-To przykre -rzekła Ania. Jeśli ja wyjdę za mąż, to będę kochać i szanować swojego męża. Żeby był ze mną, bo chce, a nie dlatego tylko, że boi się samotności.
-Masz rację Aniu -rzekła Sara. A wy chłopcy co myślicie ?
-Ja się zgadzam z Anią -odparł Gilbert patrząc z zachwytem na rudowłosą dziewczynkę.
-A ty Jerry ?
-Sam nie wiem -rzekł chłopiec. Tata mówi, że to Bóg wskazał mu drogę, że wrócił do nas i przestał pić. Ale codziennie się modli o siłę, by nie wrócić do kielicha i nie ranić więcej mamy. Powiedział kiedyś, że mama była i jest najładniejszą dziewczyną, jaką poznał w życiu.
-To piękne -rzekła Sara.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:46, 22 Lis 2024    Temat postu:

Bardzo ciekawy rozdział. Nasza urocza księżniczka Sara znowu opowiada bajkę, chociaż tym razem nie tak znowu urocza, bo to baśń bardzo mroczna. Jedna z najbardziej mrocznych opowieści w świecie bajek i baśni, nic zatem dziwnego, iż w większości wydań baśni Perraulta pomija się te historie. Sam Sinobrody jest łajdakiem skończonym i szowinistą, który kobiety traktuje przedmiotowo i zabija je za nieposłuszeństwo. Ostatnia żona ma jednak szczęście, bo udaje się jej pokonać męża, choć nie samej, tylko z pomocą wiernych braci. Tylko, czy Stella nie zasłużyła trochę na swój los? Wyszła ostatecznie za mąż dla kasy i pozycji, a do tego pierwsze, co zrobiła zostając samej w domu, to złamać zakaz Sinobrodego, bo naiwnie liczyła, iż to się nie wyda. Miała więcej szczęścia niż rozumu, choć rzecz jasna nie pochwalamy zachowania jej mężusia, ale po co wychodziła za niego, nic o nim nie wiedząc? Podobno pierwowzorem tej postaci jest Gilles de Rais, szlachcic francuski znany z okrucieństwa i różnych strasznych czynów. Ale niektórzy dopatrują się tu też nawiązań do losów Henryka VIII, który rzeczywiście najbardziej zasłynął posiadaniem sześciu żon. Ale zabawnie to zabrzmiało, jak dzieci myślały, że on miał te żony jednocześnie Very Happy Słuszne słowa, z jedna żoną trudno czasami, ale łatwiej niż z kilkoma naraz. Harem wbrew pozorom nie jest wcale takim dobrodziejstwem Very Happy Ania i Gilbert maja się ku sobie. Ojciec Diany chciał odejść, ale wrócił do domu. Pewnie miał jakąś panią, z którą nie wyszło i jej zaśpiewał "To już koniec, baby. Skończyło się love story. Jestem już zmęczony, wracam dziś do żony" Very Happy Tak czy inaczej, dzieci są po prostu urocze i naprawdę do bardzo ciekawych wniosków niekiedy dochodzą. Jestem ciekaw, jak potoczą się ich dalsze losy, jak one będą wyglądać i jakie jeszcze bajki nam opowie księżniczka Sara Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 9:57, 26 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiedz nam jeszcze bajkę Saro.
Dziewięcioletnia Mary Lennox, przyjeżdża z Indii, gdzie się urodziła, do Anglii. Jest sierotą, jej rodzice zmarli w Indiach z powodu zarazy. Dziewczynka jest rozpieszczona, skłonna do wybuchów gniewu, samolubna, cierpi z powodu braku rodziców. Jej domem staje się Misselthwaite Manor (czyt. miselfłejt mejnor) - posiadłość wuja Archibalda Cravena. Dom jest ogromny i posępny, otoczony ogrodem, którego częścią jest tytułowy „tajemniczy ogród”, gdzie nikt nie ma wstępu.

W domu wuja Mary poznaje sympatyczną służącą Martę Sowerby i jej brata Dicka. Udaje się jej znaleźć klucz do zamkniętej części ogrodu i dostać się tam. Odkrywa także innego mieszkańca posępnego domostwa: Colina Cravena (syna wuja Archibalda), który żyje w przekonaniu, że jest śmiertelnie chory. Jego matka zmarła podczas narodzin syna, a ojciec obarczył chłopca winą za śmierć swej żony. Dziecko od najwcześniejszych lat było chorowite, ojciec obawiał się, że i syn może umrzeć. Nie umiał okazać dziecku miłości i to zniechęciło do niego syna. Chłopiec najczęściej przebywa w łóżku i jest przekonany, że jest bardzo chory. Tyranizuje służbę, wszyscy są na jego rozkazy, łatwo wpada w histerię. Pod wpływem Mary, Dicka i wizyt w ogrodzie Colin się zmienia. Nabiera sił, rozkwita, staje się grzeczniejszy, uprzejmy, ćwiczy kondycję, by po powrocie ojca móc pokazać, że nie jest tylko chorym, smutnym dzieckiem, ale zdrowym, ładnym chłopcem.
W końcu pan Craven powraca i bardzo się dziwi widząc syna biegnącemu ku niemu (Colin w domu jeździł na wózku). Ojciec nie może poznać własnego syna. Uświadamia sobie wielką miłość do Colina.


-Znasz może jeszcze inną historię ,podobną do tej -spytał Gilbert.
-Owszem -rzekła Sara.
Głównym bohaterem jest siedmioletni Cedryk Eroll. Jego zmarły ojciec, kapitan Errol został wyklęty przez swojego ojca – hrabiego Earla Dorincourta z powodu ślubu z ubogą Amerykanką. Na dodatek, jako najmłodszy syn, kapitan Errol nie miał prawa do ojcowskiego majątku. Rodzina żyła szczęśliwie w Ameryce aż do śmierci kapitana. Los chciał, że tragicznie zmarli także starsi synowie hrabiego, nie pozostawiwszy potomków. Tym sposobem jedynym spadkobiercą Earla Dorincourta stał się Cedryk. Errol. W Ameryce chłopiec miał wielu przyjaciół – pucybuta Dicka Tiptona oraz właściciela sklepu korzennego – Silas Hobbs. Po przyszłego lorda Fauntleroy’a, czyli Cedryka, przybywa do Ameryki adwokat hrabiego – pan Hawisam. Choć początkowo jest on niechętny bohaterowi jego matce, stopniowo się to zmienia. Cedryk za pieniądze od dziadka, które mógł przeznaczyć na własne potrzeby, pomaga Brygidzie, siostrze jego służącej i jej mężowi, staruszce sprzedającej jabłka, a także Dickowi. Panu Hobbsowi ofiarowuje natomiast złoty zegarek. Hrabia Earla Dorincourta jest zaskoczony miłą powierzchownością, odwagą i rezolutnością swojego wnuka. Ze względu jednak na niechęć arystokraty do matki chłopca, pani Errol musi zamieszkać osobno. Kobieta jednak nie zdradza Cedrikowi, że hrabia jest samolubnym i chciwym człowiekiem. Dzięki temu chłopiec jest do niego pozytywnie nastawiony. Tymczasem pani Errol pomaga ubogim i chorym mieszkańcom pobliskiej wsi. Wie, że Cedryk ma na hrabiego pozytywny wpływ. To dzięki małemu lordowi Fauntleroy’owi dzierżawca pan Higgins unika eksmisji, a mieszkańcy Earl's Court (Hrabskim Zaułku) mogą cieszyć się nowymi domami. Hrabia jest dumny z wnuka. Kocha go. Niestety, pan Hawisam przynosi złe wieści. Okazuje się, że odnajduje się inny spadkobierca, który ma pierwszeństwo dziedziczenia tytułu i majątku. Jest to rzekomy syn, starszego syna hrabiego. Dorincourta jest niechętny jemu, jak i jego podejrzanej matce. Po raz pierwszy odwiedza za to panią Errol i prosi, by mógł robić to częściej. Obiecuje, że zabezpieczy finansowo Cedryka. Chłopcu nie jest jednak żal ani tytułu, ani majątku. Liczy się dla niego tylko to, by nadal mógł być wnukiem Dorincourta. Tymczasem z jednej z amerykańskich gazet Dick rozpoznaje żonę swego brata Benjamina – Minnę i jego syna. To ona podaje się za matkę rzekomego prawowitego lorda Fauntleroy. Dick i pan Hobbs natychmiast wysyłają list do adwokata hrabiego raz do Benjamina. Ostatecznie brat Dicka demaskuje oszustkę i przypuszczenia pana Hobbsowi potwierdzają się. Odbywa się przyjęcie z okazji ósmych urodzin Cedryka, a pan Hobbs postanawia zostać w Anglii na stałe.
-Czy jest jakaś bajka o artystach -spytał Jerry.
-Tak -rzekła Sara.
Muzykanci z Bremy
Był sobie kiedyś człowiek, który miał osła. Osioł ów niezmordowanie nosił worki do młyna. Lecz w końcu skończyły się siły osła, nie nadawał się już do pracy. Jego pan myślałby go oddać, lecz osioł spostrzegł, że jego pan ma coś złego na myśli, uciekł i ruszył w drogę do Bremy. Zamierzał zostać tam miejskim muzykantem.
Gdy szedł już chwilkę, znalazł na drodze psa myśliwskiego, który żałośnie wył. "Czemuż to tak wyjesz?" zapytał osioł.
"Ach," powiedział pies, "Stary jestem, z każdym dniem słabszy, nie mogę już chodzić na polowania. Mój pan chciał mnie zastrzelić, więc wziąłem nogi za pas. Ale jak mam zarobić na chleb?"
"Wiesz co," rzekł osioł, "idę do Bremy i będę tam miejskim muzykantem. Chodź ze mną, będziemy tam razem muzykować. Ja będę grał na lutni, a ty będziesz bił w bębenek." Pies przystał na to i poszli dalej razem.
Nie trwało długo, a zobaczyli kota, jak siedzi na drodze, twarz miał jak trzy dni niepogody. "Cóż ci się przydarzyło, wąsaczu?" zapytał osioł.
"A kto się cieszy, gdy go kołnierz dusi," odpowiedział kot. "Jestem już stary, zęby mam tępe i lepiej mi za piecykiem siedzieć i się bawi niż za myszami ganiać. Moja pani chciała mnie utopić. Udało mi się uciec, ale nie wiem, co począć dalej. Dokąd teraz iść?"
"Chodź z nami do Bremy! Znasz się na nocnej muzyce, to możesz zostać muzykantem." Kot przystał na to i poszedł z nimi.
Szli tak we trójkę aż doszli do zagrody. Przed bramą siedział kogut i krzyczał ile wlezie. "Krzyczysz, że aż w kości włazi," rzekł osioł, "Co się z tobą dzieje?"
"Gospodyni rozkazała kucharce urąbać mi dziś wieczorem łeb. W niedzielę będą goście i będą jeść ze mnie zupę. Krzyczę sobie teraz na całe gardło, dopóki jeszcze mogę."
"Ojoj," powiedział osioł, "odejdź lepiej z nami. Idziemy do Bremy. Coś lepszego niż śmierć znajdziesz wszędzie. Masz dobry głos, będziemy razem muzykować, będzie to brzmieć całkiem cudnie." Kogutowi spodobała się propozycja i dalej poszli we czwórkę.
Lecz do Bremy za dnie dojść nijak. Wieczorem dotarli do lasu, gdzie chcieli przenocować. Osioł i pies położyli się pod wielkim drzewem, kot wspiął się na gałąź, a kogut pofrunął na czubek, gdzie czuł się najbezpieczniej.
Zanim zasnął, rozejrzał się we wszystkie cztery strony świata. Dostrzegł światełko. Powiedział towarzyszom, że w pobliżu musi być dom, bo widzi światło. Osioł odpowiedział: "Musimy się zebrać i jeszcze troszkę pomaszerować, bo to schronienie jest marne." Pies pomyślał, że parę kostek i trochę mięsa dobrze by mu zrobiło
Ruszyli więc w drogę, skąd dochodziło światło. Wkrótce zobaczyli, że żarzy się jaśniej i robi się większe, aż wreszcie zawędrowali przed jasno oświetlony dom zbójców. Osioł, jako największy, podszedł do okna i zajrzał do środka.
"Co widzisz, śniady rumaku?" zapytał kogut.
"Co widzę?" odparł osioł, "Nakryty stół z cudnym żarciem i trunkiem. Zbóje siedzą wkoło i sobie nie żałują!"
"To by było coś dla nas," rzekł kogut.
Zwierzaki zaczęły się zastanawiać, jak przepędzić zbójów. Wreszcie znalazły środek. Osioł stanął przednimi nogami na oknie, pies skoczył na osła plecy, kot wspiął się na psa, a na końcu kogut pofrunął do góry i usiadł kotu na głowie. Gdy to już się stało, na znak zaczęli ze swoją muzyką, osioł krzyczał, pies szczekał, kot miauczał, a kogut piał. Potem rzucili się przez okno do izby, tak że szyby zabrzęczały.
Rabusie podskoczyli z okropnym krzykiem do góry. Myśleli, że nadszedł duch i w wielkim strachu uciekli do lasu.
A czterech towarzyszy usiadło przy stole, a każdy jadł, ile serce zapragnie, z które dań mu najlepiej smakowały.
Gdy skończyli, zgasili światło, a każdy wedle gustu poszukał sobie legowiska. Osioł położył się na gnoju, pies za drzwi, kot przy piecu koło ciepłego popiołu, a kogut pofrunął na dach. A ponieważ studzeni byli po długiej podróży, wnet zasnęli.
Gdy minęła północ, rabusie dojrzeli z daleka, że w domu nie pali się światło i wkoło jest spokojnie. Herszt zbójów rzekł wtedy: "Nie powinniśmy byli dać się tak zapędzić w kozi róg." Posłał więc zbója aby sprawdził, czy w domu ktoś jeszcze jest.
Zbój zastał wszystko w ciszy. Poszedł do kuchni i chciał zapalić światło. Zobaczył ogniste oczy kota i pomyślał, że to rozżarzone węgliki. Przytknął doń zapałkę, żeby ją odpalić. Ale kot nie zrozumiał żartu, skoczył mu na twarz i drapał co sił. Wystraszył się zbój okrutnie i ruszył do tylnych drzwi. Ale wtem skoczył pies i ugryzł go w nogę. Gdy rabuś biegł koło gnoju, osioł kopnął go okropnie swymi tylnymi nogami, a kogut, którego hałas wyrwał ze snu, zawołał z dachu: "Kukuryku!"
Zbój pobiegł tak szybko, jak tylko mógł, do swojego herszta i rzekł: "Ach, w domu siedzi straszna wiedźma, zdybała mnie i swoimi długimi palcami rozdrapała twarz. Przy drzwiach stał człowiek z nożem, uciął mnie w nogę. Na podwórzu leżał czarny kolos, przepędził mnie drewnianą pałką. A na dachu siedzi sędzia i woła: 'Przyprowadzić mi łotra!' Musiałem więc brać nogi za pas."
Od tej pory zbóje nie ważyli się wracać do domu. A czterem muzykantom z miasta Bremy spodobało się tam tak, że nie chcieli tego miejsca opuszczać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Wto 11:57, 26 Lis 2024, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:57, 27 Lis 2024    Temat postu:

Jak przyjemnie jest tutaj zajrzeć na to miłe forum i znaleźć kolejny odcinek jednego z ulubionych fanfików. Jakoś bardzo miło się robi mi na sercu, kiedy tu zaglądam i widzę, ze mogę znowu coś miłego tutaj przeczytać Smile Jak widzę, mamy tutaj efekty naszego wspólnego seansu, bo Sara opowiada nam bajkę o Tajemniczym Ogrodzie, a animację o tej historii właśnie oglądaliśmy. Ale zdjęcie chyba pochodzi z wersji anime, której niestety nie pamiętam, choć była ona chyba w polskiej telewizji. Chętnie bym ją sobie obejrzał, gdyby to było możliwe Smile Sara zawsze poprawia nam humor, opowiadając nam piękne bajki. Ale ciekawe, że nasza mała księżniczka jest bohaterka powieści Burnett i opowiada opowieści o innych bohaterach powieści autorstwa Burnett. Uważam to za bardzo trafiony pomysł i bardzo mi się on podoba Smile Obie te opowieści są o tym, aby walczyć o swoje marzenia i jak bardzo warto mieć dziecko w sercu, bo dziecko docenia więcej spraw aniżeli dorosły i widzi piękno tam, gdzie dorosły go nieraz nie dostrzeże. Obie też są o pewnej pięknej przemianie. Mary i Colin zmieniają się na lepsze, zmienia się ojciec Colina. Zmienia się także dziadek Cedrika, choć opowieść o małym lordzie jeszcze bardzo chwali moc prawdziwej przyjaźni i zaznacza, jak za dobro otrzymuje się w darze dobro. Bardzo lubię te opowieści Smile A opowieść o czterech muzykantach z Bremy to oczywiście słynna i nieco dowcipna baśń braci Grimm. Ma nieco smutny aspekt, bo bohaterowie tam są starzy i zmęczeni życiem i chcą ich zabić, bo przestają być potrzebni, a wręcz zbędni. Jednak te urocze staruszki pokazują, że coś jeszcze potrafią, a ponadto, jakby tego było mało, spełniają swoje marzenie, co prawda na stare lata, ale zawsze. Co tylko dowodzi, iż póki życia, poty jest szansa na spełnienie swoich marzeń Smile Bardzo lubię tę baśń i bardzo mi się podoba ten rozdział i będę czekał na kolejne Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 16:29, 28 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

Co nam dziś opowiesz Saro ?
-Opowieść pełną przygód -rzekła Sara z błyskiem w oku.

Angielski dżentelmen, Fileas Fogg, zakłada się pewnego dnia, że w 80 dni objedzie dookoła kulę ziemską. Zabiera ze sobą w tę podróż swojego francuskiego lokaja, Jana Passepartont. W ślad za nimi udaje się także przebiegły detektyw Fix, który podejrzewa Fogga o dokonanie kradzieży w Banku Angielskim. Podróżnicy mają w czasie wyprawy wiele przygód. Fileas Fogg poznaje księżniczkę Audę, która zostanie jego żoną. Jan Passepartont jest natomiast bardzo szczęśliwy, ponieważ podróże są jego życiową pasją.

Wykorzystał w najnowsze w jego czasach zdobycze techniki ułatwiające podróżowanie. Udowodnił tym samym, że postęp służy dobru ludzi, którzy coraz wygodniej i szybciej mogą się przemieszczać. Ponadto przedstawił bohatera imponującego spokojem, cierpliwością, a także światowym obyciem, umiejętnością nawiązywania kontaktów z ludźmi. Fogg wszędzie umie się znaleźć, jest tolerancyjny wobec innych i sam potrafi zachować swoją indywidualność.
-Opowiedz nam coś jeszcze -poprosił Jerry.
-O dzielnym krawczyku
Bajki braci Grimm
Pewnego letniego poranka siedział krawczyk na swoim stole przy oknie, dobry miał nastrój i szył co sił. Ulicą szła chłopka i wołała: "Dobry mus sprzedaję, dobry mus!"
Słodziutko to zabrzmiało w uszach krawczyka. Swą delikatną głowę wystawił przez okno i zawołał: "Na górę, dobra kobieto, tu pozbędziecie się towaru."
Kobieta wspięła się trzy piętra do góry ze swoim ciężkim koszem do krawczyka. Musiała wyłożyć przed nim wszystkie garnki. Oglądał je, podnosił do góry, trzymał przed nosem aż wreszcie rzekł: "Ten mus musi być dobry, zważcie mi cztery łuty, dobra kobieto, może być nawet pół funta jak dla mnie."
Kobieta, która miała nadzieję na dobry utarg, dała mu, czego żądał, ale odeszła zła pomrukując.
"No, ten mus niechaj Bóg błogosławi," zawołał krawczyk, "a niech przyda mi sił," przyniósł chleb z szafy, ukroił sobie pajdę przez cały bochen, na wierzch posmarował mus. "To nie będzie gorzkie," powiedział, "ale najpierw niech skończę kaftan, zanim ugryzę."
Położył chleb obok siebie, szył dalej, a z radości robił coraz większe ściegi. Zapach słodkiego musu doleciał do ściany, gdzie siedziało wiele much, przyciągał je, że chmarami siadały na chleb. "A kto was prosił?," rzekł krawczyk odganiając nieproszonych gości. Muchy jednak nie rozumiały po niemiecku i odgonić się nie dały. Przylatywały za to w jeszcze większym towarzystwie. Krawczykowi, jak to się mówi, usiadła wreszcie wesz na wątrobie, wyciągnął z kąta starą szmatę i "Poczekajcie, ja wam dam!" trzepnął bezlitośnie. Kiedy zabrał szmatę i policzył, na chlebie nie leżało mniej jak siedem martwych z wyciągniętymi nóżkami.
"Ale z ciebie zuch!" rzekł i sam podziwiał swoją odwagę. "Całe miasto musi się o tym dowiedzieć." I w pośpiechu wyciął sobie krawczyk pas i wyszył na nim wielkimi literami "Siedem za jednym zamachem!"
"Co tam miasto!," mówił dalej, "Niech dowie się cały świat!" A serce trzęsło się w nim jak ogonek baranka. Krawiec zawiązał pas wokół siebie, chciał pójść w świat, bo sądził, że warsztat jest zbyt mały jak na jego odwagę. Zanim ruszył, przeszukał dom, czy nie ma w nim nic, co mógłby zabrać ze sobą. Nie znalazł nic prócz starego sera, który schował. Przed bramą zobaczył ptaka, który zaplątał się w krzaki, schował go do torby razem z serem.
Cały świat złożył dzielnie u swych nóg, a ponieważ był lekki i chyży, nie czuł zmęczenia. Droga prowadziła go na górę, a gdy doszedł już do najwyższego szczytu, siedział tam potężny olbrzym i rozglądał się powoli wokół siebie. Krawczyk podszedł do niego dzielnie, zagadnął go i rzekł: "Dzień dobry, kamracie! Co tak siedzisz i patrzysz w daleką drogę? Właśnie ruszyłem w świat i chcę się spróbować. Chcesz iść ze mną?"
Olbrzym spojrzał na krawczyka z pogardą i rzekł: "Ty dziadygo! Ty nędzniku!"
" A to ci dopiero!," odrzekł krawczyk i rozpiął surdut pokazując olbrzymowi pas. "Tu możesz sobie przeczytać, co ze mnie za człek."
Olbrzym czytał "Siedem za jednym zamachem" i myślał, że chodzi o ludzi, których krawczyk pozabijał. Nabrał troszeczkę szacunku przed małym człowieczkiem. Ale chciał go najpierw sprawdzić, wziął kamień i ścisnął go, że aż woda kapać poczęła.
"Zrób to co ja," rzekł olbrzym, "jeśli siły ci starczy."
"Tylko tyle?," powiedział krawczyk? "to dla takich jak ja, dziecinna zabawa," chwycił za torbę, wyjął kawałek miękkiego sera i ścisnął aż pociekł sok. "Ujdzie?," rzekł, "Było troszkę lepiej?"
Olbrzym nie wiedział, co powiedzieć, lecz wciąż nie wierzył małemu człowieczkowi. Podniósł zatem kamień i rzucił tak wysoko w górę, że ledwo można go było dojrzeć oczami.
"No, kurczaczku, zrób to samo."
"Dobry rzut," rzekł krawiec, "ale ten kamień w końcu spadł na ziemię. A ja rzucę Ci takiego, że nigdy nie wróci." Chwycił za torbę, wziął ptaszka i rzucił go w górę.. Ptaszek, rad z wolności, wzbił się wysoko, odleciał i już nie wrócił. "Jak ci się podoba ta sztuczka, kamracie?" zapytał krawiec.
"Rzucać umiesz," rzekł olbrzym, "ale zobaczmy, czy umiesz unieść coś porządniejszego." Poprowadził krawczyka do wielkiego dębu, który powalony leżał na ziemi i rzekł. "Jeśli starczy ci siły, pomóż mi wynieść to drzewo z lasu."
"Chętnie," odpowiedział mały człowiek, weź jeno pień na plecy, a ja poniosę gałęzie i konary., to jest przecież najcięższe."
"Olbrzym wziął na plecy pień, a krawiec usiadł na gałęzi. Olbrzym, który nie mógł się obejrzeć, musiał nieść całe drzewo i jeszcze krawczyka na górze. Siedział z tyłu wesoły i w dobrym nastroju, gwizdał sobie pioseneczkę "Jechało sobie trzech krawców przez bramę," jakby noszenie drzew naprawdę było dziecinną zabawą. Olbrzym ciągnął drzewo spory kawałek, ale w końcu już nie mógł i rzekł: "Słuchaj, muszę puścić drzewo." Krawiec szybko zeskoczył, chwycił drzewo obiema rękami, jakby go niósł i rzekł do olbrzyma: "Taki z ciebie chłop na schwał, a nie możesz unieść drzewa."
Dalej poszli razem, a gdy przechodzili obok wiśni, olbrzym chwycił za koronę drzewa, gdzie rosły najdorodniejsze owoce, ugiął ją, podał krawczykowi do ręki aby sobie pojadł. Ale krawczyk był zbyt słaby by utrzymać drzewo, więc kiedy olbrzym je puścił, drzewo poszło do góry, a krawiec poszybował w powietrze. Kiedy spadł bez szkody na ziemię, rzekł olbrzym: "Co jest? Nie masz siły potrzymać tego lichego badyla?"
"Sił mi nie brak," odpowiedział krawczyk, "myślisz że to kłopot dla kogoś, kto zabił siedem za jednym zamachem?" Skoczyłem przez drzewo, bo myśliwi strzelali w krzaki. Skacz jak ja, jeśli potrafisz."
Olbrzym spróbował, ale nie mógł przeskoczyć drzewa, zawisł jeno na gałęziach, krawczyk zachował więc przewagę."
Olbrzym rzekł: "Jeśli odwagi ci nie brak, to chodź do naszej groty i przenocuj u nas."
Krawiec przystał na to i poszedł za nim. Gdy doszli do groty, siedziały tam inne olbrzymy przy ogniu, a każdy trzymał w ręku pieczoną owcę i ją jadł. Krawczyk rozejrzał się i pomyślał: "Dużo tu wszystko większe niż w moim warsztacie.
Olbrzym pokazał mu łóżko i rzekł, że ma się położyć i wyspać. Dla krawczyka łóżko było jednak zbyt wielkie i nie położył się w nim, lecz wcisnął się w jakiś kąt. Gdy nadeszła północ, olbrzym myślał, że krawczyk leży w głębokim śnie, wstał więc, wziął żelazny pręt i jednym uderzeniem przeciął łóżko na pół i sądził już, że ukatrupił małą gnidę. Wczesnym rankiem olbrzymy poszły do lasu, a o krawczyku całkiem zapomnieli. Wtem się zjawił radosny i zuchwały. Olbrzymy wystraszyły się, że ich pozabija i uciekły w wielkim pośpiechu.
Krawczyk szedł dalej, zawsze za czubkiem swojego nosa. Po długiej wędrówce trafił do pewnego królewskiego pałacu, a ponieważ zmęczony był okrutnie, położył się w trawie i zasnął. Kiedy tak leżał, przyszli ludzie, obejrzeli go ze wszystkich stron i przeczytali na pasie: "Siedem za jednym zamachem."
"Ach, powiedzieli, "Czego szuka ten wojenny bohater w środku pokoju? To musi być potężny pan."
Poszli i opowiedzieli wszystko królowi, bo myśleli, że kiedy wybuchnie wojna, będzie to ważny i użyteczny człowiek, którego nie można wypuścić za wszelką cenę. Królowi spodobała się rada i posłał jednego ze swych dworzan do krawczyka, by mu zaproponował królewską służbę, kiedy się obudzi.
Poseł stał przy śpiochu i czekał, aż przeciągnie wszystkie członki i otworzy oczy, w końcu przekazał mu ofertę.
"Właśnie dlatego tu przybyłem," odpowiedział krawczyk, "jestem gotów wstąpić w służbę królowi" Tak więc został przyjęty z honorami, przydzielono mu też wyjątkowe mieszkanie.
Wojacy byli jednak krawczykowi nieprzychylni i życzyli sobie, by był gdzieś o tysiące mil dalej.
"Co to będzie," mówili między sobą, "Jeśli dojdzie z nim do swary, gdy przyłoży, padnie siedmiu za jednym zamachem. Nikt z nas nie stawi mu w walce czoła."
Postanowili więc, że wszyscy pójdą do króla i poproszą o zwolnienie ze służby."
"Nie jesteśmy stworzeni," powiedzieli, "by równać się, człowiekowi, który pobije siedmiu na raz."
Król był smutny, że z powodu tego jednego, straci swe wierne sługi i życzył sobie, by jego oczy nigdy go nie ujrzały. Chętnie by się z nim rozstał, ale się bał, że wymorduje cały jego lud i sam zasiądzie na tronie. Zastanawiał się długo, aż wreszcie znalazł radę. Wysłał posłańca do krawczyka i kazał mu powiedzieć, że ponieważ jest tak wielkim bohaterem, składa mu propozycję. W lesie jego kraju, usadowiło się dwóch olbrzymów, którzy rabunkiem, mordem i ogniem sieją zniszczenie. Nikt nie może się do nich zbliżyć nie wystawiając się jednocześnie na niebezpieczeństwo utraty życia. Jeśliby zwyciężył obu i ich zabił, oddałby mu swą córkę za żonę i pół królestwa w posagu, a dla wsparcia wyśle mu jeszcze stu jeźdźców
"To by było coś dla człowieka jak ty," pomyślał krawczyk, nie codziennie oferują człowiekowi królewnę i pół królestwa do tego.
" O tak," odpowiedział, "Poskromię tych olbrzymów i nie potrzebuję setki jeźdźców. Kto zabija siedem za jednym zamachem, nie zlęknie się dwóch."
Krawczyk ruszył w drogę, a setka jeźdźców ruszyła za nim. Kiedy dotarł na skraj lasu, rzekł do towarzyszy: "Zostańcie tu, sam rozprawię się z olbrzymami."
Wskoczył do lasu, rozejrzał się na prawo i lewo. Po chwili zobaczył dwóch olbrzymów: leżeli pod drzewem i spali i chrapali przy tym, że aż konary gięły się w górę i w dół. Gdy był w środku, sunął się po gałęzi, aż znalazł się dokładnie nad śpiącymi. Jednemu z olbrzymów spuszczał na piersi kamień za kamieniem. Olbrzym długo nic nie czuł,,, ale w końcu się obudził, szturchnął kompana i rzekł: "Co mnie bijesz?"
"Coś ci się śni," powiedział drugi, "nie biję cię."
Znowu ułożyli się do snu. Wtedy krawczyk rzucił kamieniem w drugiego.
"Co to ma znaczyć," zawołał drugi, "Czemu we mnie rzucasz?"
"Nie rzucam," odpowiedział drugi i warknął.
Kłócili się przez chwilę, a ponieważ byli zmęczeni, odpuścili sobie, oczy im się zamknęły na nowo. Krawczyk zaczął zaś zabawę od nowa, wyszukał największy kamień i całej siły cisnął w pierś pierwszego.
"Co za podłość!," krzyknął, skoczył jak szalony na równe nogi, i rzucił kompanem o drzewo, że aż zadrżało Drugi odpłacił tą samą monetą i wściekli się tak, że wyrywali drzewa lejąc jeden drugiego aż w końcu obaj jednocześnie padli martwi na ziemię.
W tym momencie krawczyk zeskoczył.
"Całe szczęście," rzekł, "że nie wyrwali drzewa, na którym siedziałem, inaczej musiałbym skakać na drugie jak wiewiórka. Wyciągnął swój miecz i zadał olbrzymom parę solidnych ciosów w pierś, potem wyszedł do jeźdźców i powiedział: "Robota załatwiona. Ukatrupiłem obydwu, ale było ciężko, w rozpaczy wyrywali drzewa i się bronili, ale nic im to nie mogło pomóc, gdy przychodzi taki jak ja, co bije siedem za jednym zamachem."
"Nie jesteście ranni?" zapytali jeźdźcy?
"Nie spadł mi z głowy włos," odpowiedział krawiec.
"Jeźdźcy nie chcieli dać mu wiary i wjechali w las. Znaleźli tam olbrzymów tonących we własnej krwi, a dokoła leżały powyrywane drzewa.
Krawczyk zażądał od króla obiecanej nagrody, ten jednak żałował swej obietnicy i myślał od nowa, jak pozbyć się z głowy bohatera.
"Zanim dostaniesz mą córkę i połowę królestwa," rzekł do niego, musisz wykazać się jeszcze jednym bohaterskim czynem. Po lesie biega jednorożec i sieje szkodę i zniszczenie. Musisz go złapać."
"Jednorożca obawiam się jeszcze mniej niż dwóch olbrzymów, siedem za jednym zamachem to moje rzemiosło." Zabrał ze sobą powróz i siekierę, poszedł w las a przydzielonym mu ludziom kazał czekać. Nie musiał długo szukać. Jednorożec wkrótce się zjawił i skoczył na krawczyka, jakby chciał go od razu nadziać na swój róg. "Wolnego, wolnego!" rzekł, "tak szybko ci to nie pójdzie," stanął i poczekał aż zwierzę się zbliży, wtedy schował się szybko za drzewo. Jednorożec uderzył w drzewo z całych sił wbijając swój róg tak głęboko w pień, że nie miał sił go wyjąć i tak stał na uwięzi. "Mam cię ptaszku," rzekł krawiec, wyszedł zza drzewa, założył jednorożcowi powróz na szyję, a siekierą uwolnił róg z drzewa. A gdy wszystko było już w porządku, zaprowadził zwierzę do króla.
Król nie chciał przystać na obiecaną nagrodę i wystawił go na trzecią próbę. Krawiec miał złapać przed weselem dziką świnię, która w lesie wyrządzała wiele szkód. Pomóc mu w tym mięli myśliwi.
"Chętnie," powiedział krawiec, "to dziecinna igraszka."
Myśliwych nie zabrał do lasu i byli z tego zadowoleni, bo owa dzika świnia przywitała ich już parę razy tak, że nie mięli ochoty przeżyć tego jeszcze raz.
Gdy świnia zobaczyła krawca, biegła na niego ze spienionym pyskiem ostrząc sobie zęby i chciała go powalić na ziemię. Chyży bohater wskoczył jednak do kaplicy, która stała w pobliżu, potem na okno i przez okno jednym susem na zewnątrz, świnia zaś biegła za nim. Krawczyk wyskoczył był już z okna i zamknął za nią drzwi. Szalejące zwierze było w potrzasku, zbyt ciężkie i niezdarne by wyskoczyć przez okno. Krawczyk przywołał myśliwych by na własne oczy zobaczyli więźnia. Bohater udał się do króla, bo teraz czy chciał czy nie, musiał spełnić swą obietnicę, oddać mu córkę i pół królestwa. Gdyby wiedział, że to nie bohater wojenny, ale zwykły krawczyk przed nim stoi, jeszcze bardziej bolałoby go serce. Wesele odbyło się w wielkim przepychu i niewielkiej radości, a z krawczyka zrobiono króla.
Po pewnym czasie młoda królowa usłyszała, jak jej mąż mówi przez sen: "Chłopcze, zrób mi surdut i połataj spodnie, albo poczęstuję cię łokciem między uszy." Zmiarkowała się wtedy, na jakiej uliczce jej mąż się zrodził. Rankiem poskarżyła się ojcu i prosiła go by pomógł jej uwolnić się od męża, który jest nikim innym jak tylko zwykłym krawcem. Król pocieszył ją i rzekł: "Następnej nocy nie zamykaj alkowy, moi słudzy będą czekać na zewnątrz , a gdy zaśnie, wejdą, zwiążą go i zaniosą na statek, który w dalekie światy popłynie." Zadowolona była z tego żona, lecz miecznik króla, który wszystko słyszał, sprzyjał młodemu panu i doniósł mu o spisku.
"Pomieszamy mu szyki," rzekł krawczyk. Wieczorem położył się o zwykłej porze do łóżka z żoną. Gdy myślała, że już śpi, wstała, otworzyła drzwi i położyła się z powrotem. Krawczyk, który tylko udawał, że śpi, zaczął wołać gromkim głosem: "chłopcze, zrób mi surdut i połataj spodnie, albo cię łokciem między uszy poczęstuję. Zabiłem siedem za jednym zamachem, dwóch olbrzymów, porwałem jednorożca, złapałem dziką świnię i mam się bać tych, co czekają na mnie przed alkową!"
Gdy usłyszeli, co mówi krawczyk, obleciał ich wielki strach, biegli jakby obce wojska ich goniły i nie ważył się już żaden wystąpić przeciw niemu.
Tak więc krawczyk był królem po kres swych dni.

*     *     *     *     *





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Czw 16:40, 28 Lis 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:21, 28 Lis 2024    Temat postu:

Nasza urocza księżniczka Sara opowiada kolejne bajki. Fajnie jest tu zajrzeć na forum i zobaczyć, że bajkowa atmosfera tego świata jest wciąż zachowana. Bo naprawdę smutno mi się zrobi, kiedy bajki się skończą i Sara przestanie je opowiadać. Oby opowiadała je więc jak najdłużej, bo jak widzę, nasza urocza księżniczka, która przybyła z Indii nad Tamizy mglisty przebieg rzeczywiście, jak to kiedyś określił jej tata, wręcz pożera książki, tak je namiętnie czyta jedna po drugiej. Ale samo czytanie to jedno. Ona umie nie tylko czytać, ale dodatkowo pięknie potem opowiadać o tym, co przeczytała. Kiedy opowiada, to umiemy sobie wyobrazić doskonale to, o czym mówi. To dopiero talent Smile Opowieść o przygodach pana Fogga to jedna z najlepszych książek Juliusza Verne'a, a w dodatku jeszcze jedna z najsłynniejszych opowieści na całym świecie. Miała już sporo ekranizacji i adaptacji, nawet animowanych. Najnowszy serial na podstawie powieści niestety zdobył mieszane recenzje i nie bez powodów, skoro (jak widać na zamieszczonym zdjęciu) Passepartont jest Murzynem, a nie Francuzem, połączyli postacie pana Fixa i pani Audy w jedną postać, tworząc pannę Fix, feministyczną dziennikarkę, a do tego serial roi się od przemocy i odbiera cały urok książki, która była raczej dosyć lekkim przygodowym dziełem. Ale taka to obecnie moda, żeby nawet z lekkiego dzieła tworzyć coś mrocznego i budzącego mieszane emocje, bo to zwiększa klikalność, gdy będzie kontrowersyjne. Ale zawsze zostaje nam powrót na pociechę do starszych adaptacji tej historii Smile A mówiąc o historii pana Fogga, to naprawdę jestem pod jej wrażeniem, bo pan Fogg pokazuje nam, jak wiele potrafi dokonywać człowiek zdeterminowany i otoczony wiernymi przyjaciółmi, czyli pochwalamy przyjaźń i determinacje w dążeniu do celu. Choć dziś zakład o objechania świata w 80 dni nie byłby zakładem nazbyt emocjonalnym, bo taki zakład łatwo byłoby wygrać przy dzisiejszej technologii Smile Ale bardzo ciekawa jest opowieść o dzielnym krawczyku. Z jednej stronie to opowieść o bystrym chłopaku, który umie sobie radzić w różnych sytuacjach nie dlatego, że jest niesamowicie silny i przystojny, ale bystry i pomysłowy. Co prawda wszystkich wokół oszukuje, a cele swoje osiąga w inny sposób niż to publicznie opowiada, więc trochę to typ cwaniaka w stylu Dyzmy, ale z jakiegoś powodu w baśni jest on pokazany jako postać całkowicie pozytywna. Może dlatego, że mimo, iż zyskuje na wszystkim, co robi, to przy okazji naprawdę pomaga innym, ratuje królestwo przed złymi olbrzymami, jednorożcem i dzikiem. Więc pomaga ojczyźnie, a przy okazji sam na tym zyskuje. Dosc ciekawy typek, inny niż np. bohaterowie Trylogii Sienkiewicza, którzy są szlachetni aż do przesady i wszystko robią dla innych, nie dla siebie. Ten robi coś dla innych, ale nie pogardzi też własnym zyskiem. Łączy przyjemne z pożytecznym. Może dlatego tak go lubimy, bo jest bardziej ludzki? Smile Ciekawy jest jednak wątek z księżniczką. W oryginalnej baśni nie kocha ona męża, czuje się upokorzona jego pochodzeniem i chce go zniszczyć. W większości adaptacji, w tym w serialu "NAJPIĘKNIEJSZE BAŚNIE BRACI GRIMM" (którego zdjęcie tutaj umieściła Zorrina) księżniczka bardzo kocha krawczyka z wzajemnością i nie przeszkadza jej jego pochodzenie i to nie ona, tylko źli rycerze spiskują przeciwko krawczykowi, a do tego nie wierny sługa, ale to ona w adaptacjach zwykle ostrzega bohatera przed spiskiem i pomaga mu go pokonać. Ciekawe, że filmy i bajki wolą pokazać tę parę bardziej jako klasycznie zakochanych niż małżonków z przymusu, jak to pokazuje ta nieco przewrotna oryginalna baśń Very Happy Ale tak czy inaczej, to bardzo ciekawa opowieść. O tym, że ciężka praca daje wyniki, ale jeżeli chcesz zrobić majątek i zdobyć sławę, to nie możesz być tylko pracowity. Musisz być sprytny i pomysłowy i wierzyć w siebie, nie zaszkodzi też, abyś miał też sporo szczęścia. A jeśli to wszystko ci się uda połączyć, możesz zostać nawet królem. Szkoda, że to tylko w świecie baśni jest możliwe Very Happy Tak czy inaczej, czekam na kolejne fajne rozdziały i kolejne bajki naszej uroczej małej księżniczki. Jakoś zawsze mi one skutecznie poprawiają humor i sprawiają, że nawet ponura jesień nabiera barw lata Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Czw 17:24, 28 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 9:36, 29 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiedz nam coś księżniczko Saro.
Historia rozpoczyna się w dniu śmierci Jakuba Marleya – wspólnika Scrooge’a. Oboje prowadzili swój dom handlowy, jak przystało na kapitalistów. Najważniejszy był dla nich zysk, a nie drugi człowiek. Po śmierci Marleya Scrooge nadal prowadzi interes, wykazując się bezdusznością i chęcią zysku kosztem innych. Zatrudnia kancelistę Boba, któremu płaci grosze, nie zapewniając nawet godziwego miejsca pracy. Pracownik marznie, przepisując księgi w swojej izdebce.
W dniu wigilii kantor Scrooge’a odwiedza jego siostrzeniec z życzeniami wesołych świąt i zaproszeniem na obiad. Scrooge wyśmiewa młodzieńca i szydzi ze świętowania Bożego Narodzenia. Nie obchodzi świąt i gardzi tymi, którzy kultywują związane z nimi tradycje. Gdy siostrzeniec wychodzi, do kantoru przychodzą mężczyźni zbierający środki dla biednych, ale również ich Scrooge przepędza, wygłaszając swoje przekonania o tym, że dla biedaków są przytułki, na które płaci podatki, a co słabsi powinni jak najszybciej umrzeć. Jest także niepocieszony koniecznością płacenia Bobowi za dzień wolny od pracy.
Po powrocie do domu Scrooge’owi nieoczekiwanie ukazuje się duch Jakuba Marleya, który za złe uczynki cierpi katusze. Zapowiada on nadejście 3 kolejnych duchów. Pierwszym okazuje się Duch Wigilijnej przeszłości, który pokazuje Scrooge’owi jego przeszłość. Bohater przypomina sobie swoje samotne wigilie w szkole oraz przyjazd ukochanej siostry, która przekonała ojca, aby Ebenezer mógł wrócić do domu. Następnie duch pokazuje mu święta spędzone u dawnego pracodawcy Fezzwiga, który był przykładem dobrodusznego szefa, dbającego o swoich pracowników. Następnie Scrooge ogląda swoje rozstanie z narzeczoną, która widziała jego przemianę w bezwzględnego materialistę. Duch pokazał mu także jej rodzinę, która uświadomiła mu, ile stracił.
Druga zjawa – Duch Tegorocznego Bożego Narodzenia pokazał Scrooge’owi ubogą, ale szczęśliwą wigilię u Boba. Dopiero teraz dowiedział się o problemach zdrowotnych najmłodszego syna kancelisty. Duch pokazał mu także, że święta obchodzone są w każdym miejscu: na górniczym pustkowiu, w latarni morskiej i na statku. Ukazał mu także wesołe święta u siostrzeńca Scrooge’a, podczas których Fred rozbawiał swoich gości opowieściami o wrednym wuju, mając jednocześnie nadzieję, że uda mu się go jeszcze kiedyś przekonać do wspólnych świąt.
Jako ostatni Scrooge’a nawiedził Duch Przyszłych Wigilii, który pokazał mu śmierć jakiegoś nikczemnego człowieka, po którym nikt nie płakał. Biedacy kradli bez skrupułów jego rzeczy, a jedyne dobre emocje, jakie przyniosła jego śmierć, to radość ubogiego małżeństwa, które dzięki temu zyskało więcej czasu na spłatę długów. Ujrzał także śmierć Toma, do której przyczynił się on sam, swoim podłym zachowaniem wobec pracownika. Na koniec zobaczył własny grób i zrozumiał, że jego postępowanie prowadzi do szeregu tragicznych wydarzeń.
Spotkania z duchami odniosły spodziewany efekt, ponieważ Scrooge z każdą kolejną wizją rozumiał, że jego dotychczasowe postępowanie jest złe i bezduszne zarówno dla innych, jak i dla niego samego. W ciągu jednej nocy zmienił się nie do poznania. Pokochał święta Bożego Narodzenia i zaczął je obchodzić. Na początek wysłał swojemu pracownikowi największego indyka ze sklepu mięsnego, a po świętach dał mu podwyżkę i stał się przyjacielem rodziny. Dzięki jego wsparciu mały Tom nie umarł, a rodzinie Boba żyło się lepiej. Scrooge przezwyciężył swoje uprzedzenia i lęki – zdecydował się na przyjęcie zaproszenia od siostrzeńca oraz spędził z nim święta. Odtąd był uśmiechniętym człowiekiem, życzliwym wobec innych i pomagającym biednym.
-Chętnie posłuchamy czegoś jeszcze -rzekł Jerry.
Quo vadis” Henryka Sienkiewicza to powieść o miłości, chrześcijaństwie i władzy absolutnej.
Głównymi bohaterami „Quo vadis” jest Markus Winicjusz i Ligia Kallina. Winicjusz zakochuje się w Ligii od pierwszego wejrzenia, z czego zwierza się swojemu wujowi Petroniuszowi, który próbuje pomóc siostrzeńcowi w zdobyciu dziewczyny. Namawia Nerona, którego jest ulubieńcem, aby wydał rozkaz wydania jej na Palatyn, jako zakładniczkę Rzymu. Ligia trafia do pałacu pod opiekę Akte, z którą idzie na pierwszą ucztę. Winicjusz wie, że dziewczyna trafi do niego za parę dni. W trakcie uczty pozwala sobie na zbyt wiele, dlatego Ursus staje w obronie dziewczyny. Ligia jest chrześcijanką i nie chce być nałożnicą Winicjusza, dlatego ucieka z pomocą Ursusa.
Winicjusz nie daje za wygraną. Z pomocą Chilona rozpoczyna poszukiwania ukochanej. Kiedy poznaje miejsce jej zamieszkania, próbuje ją porwać wraz z gladiatorem Krotonem, którego zabija Ursus. Winicjusz zostaje ranny, trafia pod opiekę chrześcijan i obiecuje nie gnębić już Ligii. Obserwuje naukę chrześcijan i poznaje Piotra Apostoła i Pawła z Tarsu. Z czasem między Winicjuszem i Ligią rodzi się uczucie, przed którym bogobojna dziewczyna próbuje uciec.
Zdrowy Winicjusz wraca do domu i tęskni za Ligią. Krótki romans z Chryzotemis nie przynosi mu ulgi. Petroniusz wraca z Neronem z długiej podróży, a Tygellin organizuje ucztę pełną przepychu i rozpusty, w trakcie której Markus nie potrafi korzystać z tamtejszych uciech, odrzucając nawet nieświadomie zaloty Poppei.
Wreszcie Winicjusz dowiaduje się znów od Chilona, gdzie tym razem mieszka ukochana, postanawia prosić o błogosławieństwo Piotra. Obiecuje zostać chrześcijaninem i chce poślubić Ligię. Na wyjazd z Neronem i jego dworem do Ancjum zabiera Pawła, który ma mu opowiadać o naukach Chrystusa. W końcu Winicjusz przyjmuje chrzest. Nieoczekiwanie nadchodzi jednak wiadomość o pożarze Rzymu.
Winicjusz rusza do Rzymu na ratunek Ligii, ale nie od razu ją znajduje. W końcu są bezpieczni. Orientuje się, że za pożarem Rzymu stoi rozkaz cezara. Neron za namową Poppei i Tygiellina postanawia zrzucić winę za podpalenie Rzymu na chrześcijan i zgładzić ich ku uciesze rozgniewanych Rzymian w trakcie igrzysk. Swoją pomoc w odnalezieniu chrześcijan oferuje Chilon. W ten sposób pojmane zostają tłumy chrześcijan, a wśród nich Ligia i Ursus, Glaukus, Kryspus i inni. Winicjuszowi nie udaje się ocalić ukochanej od więzienia za żadne łapówki.
Neron organizuje igrzyska z prawdziwym przepychem, a Rzymianie wręcz nie mogą się ich doczekać. Oprócz występów na arenie czekają na nich zboża i oliwa. W pierwszym dniu morduje połowę więzionych chrześcijan. Kobiety, dzieci, starców i mężczyzn ubranych w zwierzęce skóry wypędza na arenę, na której zagryzani zostają przez psy i lwy. Po posprzątaniu rozszarpanych ciał – występuje Neron ze swoją pieśnią. Kolejnego dnia chrześcijanie mordowani są w trakcie odgrywania scen z mitologii, a pozostali zostają ukrzyżowani na arenie, pomału konając. Specjalnym wydarzeniem kolejnego dnia jest spalenie niezliczonej liczby chrześcijan przywiązanych do pali, znajdujących się w ogrodach pałacowych. W trakcie tego strasznego widowiska Chilon nie wytrzymuje, zobaczywszy płonącego Glauka, błaga go o wybaczenie, po czym krzyczy do tłumu, że Rzym został podpalony przez Nerona, a nie chrześcijan. Kolejnego dnia po serii tortur nawrócony Chilon zostaje ukrzyżowany na arenie. Na koniec igrzysk przypada występ Ursusa i tura z Ligią, przywiązaną do jego grzbietu. Silny Lig zabija zwierzę, na arenę wybiega Winicjusz, biorąc Ligię w ramiona. Lud wręcz wymusza na Neronie akt łaski dla całej trójki.

Uratowana Ligia pomału dochodzi do zdrowia, aż wreszcie udaje się Winicjuszowi uciec z ukochaną na Sycylię, gdzie żyją w szczęściu. Petroniusz od czasu igrzysk traci wpływy na dworze cezara i przeczuwając swój koniec, postanawia odejść na własnych warunkach. Organizuje ucztę dla przyjaciół, podczas której lekarz podcina mu żyły. Odchodzi w ramionach ukochanej Eunice, która umiera razem z nim.
Piotr Apostoł za namową wiernych chce opuścić Rzym, ale zawraca po objawieniu Chrystusa. Tygellinowi udaje się pojmać Piotra i Pawła, którzy finalnie giną męczeńską śmiercią.
W Rzymie lud odwraca się od Nerona, kolejne legie buntują się przeciwko władzy tyrana, aż pada wybór nowego cezara – Galby. Na Nerona, uciekającego z Rzymu czeka wyrok. Aby go uniknąć, Nero zabija się z pomocą wyzwoleńca Epafrodyta.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pią 10:07, 29 Lis 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:39, 29 Lis 2024    Temat postu:

Kolejne bajki księżniczki Sary dowodzące tego, jak bardzo oczytana jest to dziewczynka. Zastanawia mnie, tak swoją drogą, czy aby inne dzieci w tej okolicy kiedykolwiek czytały choć połowę tego, co ona czytała. Oczywiście, nie każdy musi być zaraz molem książkowym, ale ja, ponieważ sam nim jestem, bardzo lubię takie dzieci, które uwielbiają książki i nie tylko czytają je, ale wręcz czytają ze zrozumieniem i ponadto również opowiadają treść tych książek w sposób naprawdę interesujący. Podziwiam takie dzieci, choć mam niestety takie wrażenie, iż kiedyś było ich o wiele więcej aniżeli dzisiaj. Ja wiem, czasy się zmieniają i musza się zmieniać, ale to trochę smutne, iż pewne piękne wartości jak czytanie, zanikają wśród młodzieży. A ci, co czytają nadal, rzadko czytają stare dobre książki, zadowalając się nowymi, często nie dorastającymi do pięt tym perełkom światowej literatury. Ale cóż... Każde czasy mają niestety swoje prawa. A co do opowieści... "QUO VADIS" to naprawdę poruszająca książka i opowieść wciąż chwytająca za serce, skoro niedawno powstała najnowsza jej adaptacja w postaci komputerowego filmu animowanego. Jestem jej osobiście bardzo ciekaw Smile Ale moja ulubiona adaptacja to wersja amerykańska z lat pięćdziesiątych, gdzie mniej kładziono nacisk na religię, a więcej na sprawy uniwersalne, takie jak miłość, przyjaźń, honor, godność i walka z tyranią czy szacunek w związku. Może przez to wszystko historia odchodziła mocniej od oryginału, ale przynajmniej dzięki temu powstało dzieło o wiele bardziej uniwersalne i przemawiające nawet do tych, którzy nie są specjalnie religijni Smile "OPOWIEŚĆ WIGILIJNA" to jedna z moich ukochanych opowieści, zawsze na święta sobie ją przypominam i będę to dalej robić, bo niezmiennie ona do mnie trafia. Historia przemiany Scrooge'a doczekała się już wielu naprawdę dobrych ekranizacji filmowych i adaptacji animowanych i te wciąż powstają. Więcej, powstało też sporo filmów nawiązujących mniej lub bardziej do historii Scrooge'a, a kilka seriali animowanych i kilka serii bajek doczekało się odcinków specjalnych lub filmów pełnometrażowych, gdzie dokonuje się ciekawej wariacji na temat "OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ", w której to bohaterowie danego serialu odgrywają role bohaterów tej historii. I ponadto powstało też sześć polskich słuchowisk na podstawie tej książki, nie mówiąc już o polskim teatrze telewizji, trochę nazbyt muzycznym, ale całkiem dobrym. Więc jeżeli człowiek, tak jak ja, chce sobie z okazji świąt przypomnieć najlepsze ekranizacje książki i najlepsze wariacje na jej temat, to będzie miał z czego wybierać i będzie musiał poświęcić kilka dni na obejrzenie ich wszystkich. Ale to już dotyczy tylko tych, którzy mają w tym temacie flow, jak mała księżniczka Sara i oczywiście ja Smile Tak czy inaczej, zbliżają się święta, już coraz bliżej i jestem pewien, że nasza urocza księżniczka opowie nam jeszcze niejedna opowieść, na co osobiście bardzo mocno liczę, bo opowieści Sary zawsze są przyjemne i dają nam nadzieję, a tego na tym świecie bardzo nam potrzeba Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 16:25, 29 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiedz nam coś jeszcze księżniczko Saro.

Król Drozdobrody

Bajki braci Grimm
Pewien król miał córkę, piękną nad miarę, ale tak dumną i pyszną, że nie chciała przyjąć żadnego z zalotników. Jednego po drugim odtrącała, drwiąc z nich przy tym bez litości.
Jednego razu król urządził wielki bal i zaprosił nań wszystkich młodzieńców z pobliża i z oddali. Ustawiono ich rzędem, wedle stanu i urodzenia; więc najprzód szli królowie, potem arcyksiążęta, dalej książęta, hrabiowie, a wreszcie zwykli szlachcice.
Królewnę zaś powiedziono przed szeregiem, ale dumna dziewczyna każdemu potrafiła jakąś łatkę przypiąć. Ten był za gruby, ,,beczka'' - zawołała. Inny zaś drągal ,,wysoki do nieba, a głupi jak trzeba''. Trzeci zaś niski, ,,krótki i gruby jak palec''. Czwarty za blady, ,,blady jak śmierć!'' Piąty zbyt czerwony, ,,koguci grzebień!'' Szósty zgarbiony, ,,pochyłe drzewo''. - W ten sposób w każdym znalazła jakąś wadę. Ale szczególnie wyśmiewała pewnego dobrego króla, który stał na samym froncie. Miał on nieco krzywy podbródek, a królewna zawołała: ,,Zupełnie jak dziób drozda!'' i nazwała go królem Drozdobrodym.
Atoli stary król ujrzawszy, co się dzieje, popadł w srogi gniew i poprzysiągł, że odda córkę pierwszemu żebrakowi, który przyjdzie do zamku.
Następnego dnia pod oknem królewskim rozległ się śpiew wędrownego grajka, proszącego o jałmużnę. Gdy to król usłyszał, zawołał:
- Przyprowadźcie go do mnie!
Grajek wszedł w łachmanach do komnaty, zagrał królowi i królewnie pewną piękną pieśń i poprosił o wsparcie.
Król zaś rzekł:
- Gra twoja spodobała mi się bardzo, oddam ci więc moją córkę za żonę.
Przeraziła się królewna, ale król rzecze:
- Poprzysiągłem, że oddam cię pierwszemu żebrakowi, a teraz dotrzymam przysięgi.
Nie pomogły łzy i prośby, zawołano księdza, który natychmiast dokonał obrzędu zaślubin. Gdy to się stało, rzekł król:
- Nie wypada, aby żona żebraka przebywała w moim zamku, idź precz ze swoim mężem.
Żebrak ujął zapłakaną królewnę za rękę, wyprowadzili ją i poszli razem piechotą.
A gdy przechodzili przez wielki las, zapytała królewna:
Czyj to piękny las?
Czyj to piękny las?
To Drozdobrodego króla!
Gdybyś wzięła go za męża,
Byłabyś go miała!
O, ja nieszczęśliwa,
Czemum go nie chciała!
Kiedy zaś przechodzili przez piękną łąkę, zapytała królewna:
Czyja to jest łąka?
Czyja piękna łąka?
To Drozdobrodego króla!
Gdybyś wzięła go za męża,
Byłabyś go miała!
O, ja nieszczęśliwa,
Czemum go nie chciała!
A gdy przez miasto wielkie przechodzili, zapytała królewna:
A czyje to miasto?
Czyje wielkie miasto?
To Drozdobrodego króla!
Gdybyś wzięła go za męża,
Byłabyś go miała!
O, ja nieszczęśliwa,
Czemum go nie chciała!
- A cóż to ma znaczyć! - zawołał grajek. - Wcale mi się to nie podoba, że chciałabyś kogo innego za męża. Czyż ja ci nie wystarczam?
Przybyli wreszcie przed maleńki domek, a królewna spytała:
Ach, cóż to za chatka maleńka?
Ach, czyja to biedna chateńka?
Grajek zaś odparł:
- To jest nasz dom, gdzie razem będziemy mieszkali.
Królewna musiała się schylić chcąc wejść przez niskie drzwi. Rozejrzała się po izdebce i zapytała:
- A gdzież jest służba?
- Służba? - rzekł żebrak - Sama musisz sobie i mnie usługiwać. Rozpal natychmiast ogień, wstaw wodę i ugotuj mi obiad.
Ale królewna nie umiała ognia rozpalać ani gotować i żebrak sam musiał jej dopomóc.
Kiedy spożyli skromny posiłek, położyli się spać, ale już o świcie żebrak kazał królewnie wstać i uprzątnąć izbę.
Żyli tak sobie kilka dni spożywając zapasy, które były w domu. Pewnego dnia rzekł żebrak:
- Żono, tak dłużej być nie może, zjadamy zapasy, a nie zarabiamy nic. Od dzisiaj będziesz plotła koszyki.
Przyniósł jej witek wierzbowych, ale królewna nie potrafiła pleść delikatnymi rękami.
- Widzę, że nic z tego nie będzie - rzekł mąż. - Będziesz więc przędła, może to lepiej potrafisz.
Ale twarda nitka pocięła palce królewny i żebrak rzekł:
- Widzisz, że nie nadajesz się do żadnej pracy! Kiepski interes zrobiłem z tobą. Spróbujmy więc czego innego. Kupię dziś garnków i rozmaitych naczyń, a ty pójdziesz na rynek sprzedać je.
- Ach - pomyślała królewna - co to będzie za wstyd, gdy ludzie z królestwa mojego ojca przyjdą na rynek i zobaczą mnie tam!
Ale nic nie pomogło, musiała być posłuszna. Za pierwszym razem poszło dobrze. Ludziom podobała się piękna kupcowa i chętnie kupowali garnki płacąc wysoką cenę, a niektórzy nawet dawali jej pieniądze, a garnki pozostawiali.
Przez kilka dni żyli teraz oboje z zarobku, potem żebrak nakupił nowych garnków. Królewna siadła z nimi na rogu rynku. Wtem zjawił się pijany huzar i wjechał prosto w porozstawiane garnki, tłukąc je na tysiące kawałków. Królewna wybuchnęła płaczem i ze strachu nie wiedziała, co robić.
- Ach, ja nieszczęśliwa - lamentowała - co mój mąż na to powie!
Pobiegła do męża i opowiedziała mu, co się stało.
- Któż siada z garnkami na rogu rynku! - rzekł żebrak. - Przestań płakać, widzę, że nie nadajesz się do porządnej pracy. Poszedłem więc dzisiaj do zamku naszego króla i zapytałem, czy nie potrzeba im dziewki kuchennej. Obiecano mi, że zostaniesz przyjęta; w zamian za swoją pracę otrzymasz bezpłatne utrzymanie.
I oto królewna została dziewką kuchenną, musiała słuchać we wszystkim starszego kucharza i spełniać najcięższą robotę. W obydwu kieszeniach umocowała sobie garnuszki, do których wlewała resztki obiadu; tym się żywili oboje, gdy wracała do domu.
Pewnego razu w zamku królewskim miano obchodzić wesele najstarszego królewicza. Biedna królewna stanęła pod drzwiami sali balowej, aby się przyjrzeć uroczystości. Kiedy zapalono światła, a do sali wchodzić poczęli piękni panowie, jeden strojniejszy od drugiego, pomyślała królewna ze łzami o swoim losie, przeklinając pychę i dumę, które wtrąciły ją w nędzę i poniżenie. Lokaje rzucali jej czasem kąsek wspaniałych dań, jakie wnoszono na salę, a ona kładła wszystko do swoich garnuszków.
Wtem wszedł królewicz, ubrany był w jedwab i atłas, a wokół szyi miał złoty łańcuch. Kiedy ujrzał piękną kobietę przy drzwiach, chwycił ją za rękę, chciał z nią tańczyć, ona jednak opierała się z całą siłą, gdyż poznała, że był to król Drozdobrody. Ale nic nie pomogło, wciągnięto ją na salę: lecz podczas szamotania garnuszki, umocowane w kieszeniach, wypadły, a zupa i resztki jedzenia potoczyły się po podłodze. Kiedy to goście ujrzeli, rozległy się śmiechy i drwiny, a biedna królewna rzuciła się ku drzwiom, aby uciec z sali. Ale na schodach dogonił ją ktoś i poprowadził z powrotem. Jakież było przerażenie królewny, gdy znowu poznała króla Drozdobrodego. On jednak rzekł serdecznie:
- Nie obawiaj się. Ja i ów żebrak, z którym mieszkałaś w ubogiej chatce, jesteśmy jedną osobą. Dla twego dobra przebrałem się za wędrownego grajka. Ja też byłem owym huzarem, co ci potłukł garnki. Wszystko to stało się po to, by ukarać twą pychę.
Rozpłakała się królewna i rzekła:
- Wielka jest moja wina, niegodna jestem być twoją żoną.
Ale król rzekł:
- Pociesz się, złe dni minęły, teraz święcić będziemy nasze wesele.
Wówczas zjawiły się pokojowe, które odziały królewnę w przepiękne szaty, a do sali wszedł ojciec jej z całym dworem, życząc jej szczęścia w małżeństwie z królem Drozdobrodym. Teraz dopiero rozpoczęła się prawdziwa uczta. Szkoda, że nas przy tym nie było.

A opowieść pełna przygód -spytał Gilbert.

-Trzej muszkieterowie.

Do Paryża przybywa młody Gaskończyk d`Artagnan, pragnący wstąpić w poczet muszkieterów. Po drodze zostaje mu skradziony list polecający. W pościgu za jego złodziejem Gaskończyk naraża się trzem zaprzyjaźnionym muszkieterom Athosowi, Porthosowi i Aramisowi. Ostatecznie jednak pomaga im w walce z gwardzistami kardynała i zdobywa ich przyjaźń. 

Dzięki sympatii kapitana muszkieterów d`Artagnan zostaje przyjęty do armii, początkowo  w charakterze kadeta. Za pośrednictwem właściciela domu, w którym zamieszkał, noszącego nazwisko Bonacieux, oraz jego żony, nasz bohater zostaje wciągnięty w międzynarodową intrygę. 
Królowa  Anna Austriaczka spotyka się potajemnie z angielskim księciem Buckingham – wrogiem Francji. Ofiarowuje mu diamentowe spinki. 
Pragnąc poróżnić królewską parę, kardynał Richelieu sugeruje królowi zdradę małżonki. Wiedząc o wizycie Buckinghama, popycha Ludwika do sprawdzenia, czy królowa posiada  ciągle diamentowe spinki, które mąż niedawno jej podarował. Robi to, by wzbudzić w królu nieufność do żony. 
D`Artagnan zakochany w Konstancji Bonacieux, podejmuje się przywieźć z Londynu spinki królowej. Wyrusza w towarzystwie trzech muszkieterów, ale tylko on dociera do Londynu. Okazuje się jednak, że kobieta, którą niegdyś spotkał w drodze do Paryża, tytułowana jako milady de Winter, kradnie Buckinghamowi dwie spinki królowej. Ten błyskawicznie każe dorobić brakujące i d`Artagnan zwraca je Annie Austriaczce, niwecząc tym samym intrygę kardynała i robiąc sobie z niego wroga. 
Wkrótce zostaje porwana ukochana d`Artagnana Konstancja Bonacieux. W jej poszukiwaniu Gaskończyk trafia na milady Winter używającą też tytułu lady Clarik. D`Artagnan rozpoczyna romans z milady i odkrywa na jej ramieniu znak lilii, którym tatuowano przestępców. Zdemaskowana milady pragnie zabić młodzieńca, ale ten ucieka. 
W międzyczasie d`Artagnan dowiaduje się, że jego przyjaciel Athos  to tak naprawdę hrabia de la Fere, który niegdyś poślubił milady i odkrył, że jest napiętnowana znakiem lilii  za popełnione zbrodnie. Choć muszkieter niegdyś usiłował ją zabić, nie udało mu się to, i lady Clarik nadal prowadzi zbrodniczą działalność na usługach kardynała Richelieu. Ten ostatni, w nagrodę za jej służbę, daje jej list, zwalniający jego okaziciela z odpowiedzialności za wszelkie czyny. Za zamordowanie księcia Buckingham, milady żąda bowiem od kardynała zgody na śmierć d`Artagnana i Konstancji Bonacieux.
Aresztowana przez swego szwagra, ostrzeżonego przez muszkieterów, lady Clarik rozkochuje w sobie swojego strażnika, żołnierza o nazwisku Felton. Kobieta, za pomocą nieprawdziwych opowieści o prześladowaniu jej przez Buckinghama, przekonuje go też do  zamordowania księcia. Kiedy Felton zabija dostojnika, milady ucieka do Francji, dokonać zemsty na d`Artagnanie, który w międzyczasie dostaje awans na królewskiego muszkietera. 

Lady Clarik przybywa przed muszkieterami do klasztoru, gdzie królowa ukryła uwolnioną z więzienia  Konstancję Bonacieux i truje ukochaną d`Artagnana. Jednak muszkieterowie pod przewodnictwem Athosa, dościgają milady, skazują ją na śmierć za wszystkie zbrodnie, których dokonała i wykonują wyrok. 
Richelieu początkowo pragnie zemsty na d`Artagnanie, ale ostatecznie uznaje, że zdolności Gaskończyka czynią go użytecznym Francji i uwalnia go, po czym daje mu nominacje na namiestnika muszkieterów.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pią 17:22, 29 Lis 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11269
Przeczytał: 189 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:30, 29 Lis 2024    Temat postu:

Nie spodziewałem się aż tak szybko kolejnego odcinka przygód uroczej księżniczki Sary i zawartych tam uroczych bajek naszej słodkiej małej księżniczki. Także to dla mnie niesamowicie miła niespodzianka Smile Sara wciąż opowiada bajki i bardzo dobrze, bo naprawdę nie jestem pewien, jakby wyglądał świat bez bajek, a zwłaszcza tych tak doskonale opowiadanych przez naszą uroczą pannę z Indii Smile Widzę, że zostajemy w świecie baśni. Tym razem baśni braci Grimm. "KRÓL DROZDOBRODY" to naprawdę bardzo ciekawa opowieść, choć niektórzy uważają ją dziś za lekko seksistowską. Bo przecież opowiada o tym, że księżniczka nie chce wychodzić za mąż i upokarza swoich zalotników, nawet tego, który najbardziej się jej podoba i którego nazywa Królem Drozdobrodym. Aby ją utemperować, jej ojciec wydaje ją za grajka, który pojawił się pod zamkiem. Dziewczyna pokornieje, a jej mężem, czyli owym grajkiem okazuje się być Król Drozdobrody, teraz mogący ją uczynić królową swojego królestwa i oficjalnie swoją małżonką. Trochę to brzmi jak "POSKROMIENIE ZŁOŚNICY" Szekspira. Feministki, a zwłaszcza te skrajne bardzo nie lubią tej historii. Ale jest ona mimo wszystko bardzo ciekawa. Szczególnie udaną jej adaptacją jest odcinek serii filmów "NAJPIĘKNIEJSZE BAŚNIE BRACI GRIMM" (z której zdjęcie tutaj Zorrina umieściła), gdzie mamy nie tyle poskromienie wrednej księżniczki, co zdobycie jej serca, choć bez maskarady się oczywiście nie obeszło Very Happy No i jedna z moich ukochanych opowieści została tutaj bajką księżniczki Sary. Mowa tu oczywiście o powieści "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" Aleksandra Dumasa ojca. Tego się tu nie spodziewałem, chociaż powinienem. Bo przecież w jednej z adaptacji przygód Sary nasza bohaterka mówi, że u panny Minchin czuje się jak Maria Antonina zamknięta w Bastylii, ale liczy na pomoc d'Artagnana i jego wiernych muszkieterów Very Happy Sara lubi książki także przygodowe, co mnie bardzo cieszy, bo sam je uwielbiam. A trylogia Dumasa o Muszkieterach to jedna z moich ulubionych pozycji w bibliotece, zwłaszcza pierwsza część, gdyż pozostałe dwie są już dużo bardziej gorzkie i smutne, choć nadal niesamowicie ładne. Uwielbiam tę opowieść o przyjaźni, młodości, intrygach, miłości, walce ze złem i do tego z galerią naprawdę ciekawych postaci. Przygody Muszkieterów do dziś cieszą się popularnością i do dzisiaj są ekranizowane, cała trylogia była wiele razy przenoszona na ekran, a zwłaszcza pierwsza część. Dodatkowo powstały też komiksy, animowane adaptacje, nie mówiąc już o filmach i bajkach luźno inspirowanych trylogią. Dodatkowo są też przedstawienia teatralne, trzy polskie słuchowiska z brawurową obsadą, masa fanfików itd. I nic nie wskazuje na to, aby perypetie naszej dzielnej czwórki, czyli Atosa, Portosa, Aramisa i d'Artagnana miały kiedykolwiek się znudzić. Bo tak jak Zorro, Robin Hood czy Kapitan Nemo na zawsze zagościli w ludzkiej wyobraźni, podobnie jak ich motto "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!" Smile

Odważnych się nie ma ima pech.
Gdy los przyzywa, pędza do niego.
Gdzie muszkieterów trzech,
Gdzie muszkieterów trzech
Jest zawsze miejsce dla czwartego.
Jest zawsze miejsce dla czwartego
Smile



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Pią 21:37, 29 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11858
Przeczytał: 162 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Sob 14:19, 30 Lis 2024    Temat postu: Księżniczka Sara

-Opowiem nam nową bajkę -rzekła Sara.
Gęsiareczka
Bajki braci Grimm
Żyła sobie kiedyś stara królowa. Jej mąż nie żył od lat. A miała ona piękną córkę. Gdy dorosła, obiecano ją królewiczowi z dalekiego kraju. Kiedy nastał czas, gdy mięli się pobrać, a dziecko miało odjechać do obcego królestwa, stara zapakowała jej wiele kosztownych przyborów i klejnotów, złota i srebra, puchary i jednym słowem, wszystko, co należało do królewskiego posagu, bo kochała swe dziecko z całego serca. Dała jej także służkę, która miała z nią jechać, by oddać ją w ręce narzeczonego, każda zaś dostała konia na podróż. Koń królewny nazywał się Falada i umiał mówić. Gdy wybiła godzina rozstania, stara matka udała się do swej sypialni, wzięła nożyk i przecięła swe place, tak że krwawiły. Podłożyła pod nie białą chusteczkę, na którą spadły trzy krople krwi. Dała ją córce i rzekła: "Drogie dziecko, strzeż ich dobrze. Będą cię chronić w drodze.
Rozstały się więc obie w smutku, chusteczkę królewna schowała przy sercu, usiadła na konia i ruszyła do swego narzeczonego. Gdy jechały już godzinę, odczuła wielkie pragnienie i rzekła do swojej służki: "Zsiądź z konia i naczerp moim kubkiem, który wzięłaś dla mnie, wody z potoku. Chce mi się pić." - "Jeśli chce wam się pić, " rzekła służka, "Sami zejdźcie z konia, połóżcie cię przy wodzie i pijcie. Nie będę waszą służką." Królewna zeszła więc z pragnienia, pochyliła się nad wodą i piła. Nie wolno jej było pić ze złotego kubka. Rzekła więc, "Och, Boże!," a trzy krople krwi odpowiedziały, "Gdyby twa matka to widziała, pękłoby jej serce." Lecz królewska narzeczona była pokorna, nic nie powiedziała i wsiadła na konia. Ujechali parę mil, lecz dzień był gorący, słońce paliło i wnet od nowa chciało jej się pić. Gdy przejeżdżali koło rzeki, zawołała więc do służki "Zejdź z konia i daj mi pić z mojego złotego kubka," bo zapomniała już o jej złych słowach, lecz służka powiedziała jeszcze bardziej wyniośle: "Jeśli chcecie pić, pijcie sami, nie będę waszą służką." Zsiadła więc królewna z konia, bo bardzo jej się pić chciało, położyła się nad płynącą wodą, zapłakała i rzekła: "Och, Boże!" a kropelki krwi znów odparły "Gdyby twoja matka to widziała, serce by jej pękło." A gdy tak piła, wychyliła się za bardzo, chusteczka, na której były trzy krople krwi, wypadła z dekoltu do wody, a ona tego nie zauważyła. Lecz dostrzegła to służka i cieszyła się z władzy nad narzeczoną, bo tracąc krople krwi, zrobiła się słaba i bezradna. Gdy królewna chciała wsiąść na konia, a nazywał się on Falada, rzekła do niej służka: "Falada jest teraz mój, a ty pojedziesz na moim koniu." Królewna musiała to zdzierżyć. Potem służka rozkazała jej ostrymi słowy, by się rozebrała z królewskich szat i ubrała liche stroje służki. Potem musiała przysiąc pod gołym niebem, że na królewskim dworze nikomu o tym nie opowie, a gdyby nie złożyła tej przysięgi, służka zabiłaby ją z miejsca. Lecz Falada słyszał wszystko i wszystko dobrze zapamiętał.
Służka wsiadła na Faladę, a prawdziwa narzeczona na lichszego rumaka. Pojechały dalej, aż w końcu trafiły do królewskiego zamku. Wielka była radość z ich przybycia, a królewicz wyskoczył im naprzeciw, zdjął służkę z konia, bo myślał, że ona ma być jego żoną. Poprowadził po schodach do góry, a prawdziwa królewna musiała zostać na dole. Stary król patrzył przez okno i zobaczył, jak stoi na podwórcu, jaka jest piękna i delikatna, wnet poszedł do królewskiej komnaty i zapytał narzeczoną o pannę, która z nią przybyła, a teraz stoi na podwórcu. "Zabrałam ją po drodze dla towarzystwa, dajcie dziewce robotę, żeby nie stała tak po próżnicy." Lecz król nie miał dla niej pracy i nic innego nie przychodziło mu do głowy, niż to co powiedział: "Mam chłopczyka. Pasie gęsi. Może mu pomagać." Chłopiec nazywał się Kürdchen (Konradzik) i właśnie jemu prawdziwa narzeczona musiała pomagać paść gęsi.
Lecz fałszywa narzeczona wkrótce rzekła do młodego króla: "Najdroższy mężu, proszę was, zróbcie mi przysługę." A on odpowiedział: "Chętnie to zrobię." - "Każcie wołać rzeźnika, żeby koniowi, na którym przyjechałam, odrąbał głowę. Był mi udręką w drodze." A tak naprawdę to bała się, że koń zacznie mówić, jak obeszła się z królewną. No i sprawy zaszły tak daleko, że wierny Falada musiał umrzeć. Usłyszała to prawdziwa królewna. Obiecała rzeźnikowi sztukę złota za pewną przysługę. W mieście była wielka ciemna brama, którą codziennie rano i wieczorem przechodziła z gęśmi, "Pod tą ciemną bramą proszę przybić głowę Falady, abym wciąż mogła go widzieć." Obiecał jej to czeladnik rzeźnika, odrąbał głowę i przybił ją pod ciemną bramą.
Gdy rankiem ona i Kürdchen pędzili gęsi pod bramą, mówiła przechodząc:
"Och, Falado, że też musisz tak wisieć."
A głowa odpowiadała:
"O panno królowo, że też musisz tak chodzić,
Gdyby to Twoja matka widziała,
Pękłoby jej serce."
I ruszyła w ciszy dalej za miasto. Pędzili gęsi na pole. A gdy była już na łące, usiadła i rozpuściła włosy, które były jak ze szczerego złota, a Kürdchen siedział i cieszył jak ona i chciał sobie parę wyrwać. Mówiła wtedy:
Wiej, wiej, wietrze
Unieś kapelusz w powietrze
Niech Kürdchen za nim gania
Aż do włosów uczesania
I wtedy nadciągał tak silny wiatr, że zwiał chłopcu kapelusz i niósł go po polach, że ten musiał za nim biegać. Gdy wrócił, włosy były uczesane i ułożone. Nie dostał żadnego włosa. Kürdchen był zły i nie rozmawiał z nią. Paśli gęsi aż do wieczora, a potem poszli do domu.
Następnego ranka, gdy pędzili gęsi pod ciemną bramą, rzekła dziewica:
"Och, Falado, że też musisz tak wisieć."
Falada odpowiedział
"O panno królowo, że też musisz tak chodzić,
Gdyby to Twoja matka widziała,
Pękłoby jej serce."
A w polu znowu usiadła na łące i zaczęła rozczesywać włosy, Kürdchen biegał i próbował je łapać, lecz ona szybko rzekła:
Wiej, wiej, wietrze
Unieś kapelusz w powietrze
Niech Kürdchen za nim gania
Aż do włosów uczesania
No i wiał wiatr, zwiał mu kapelusz z głowy i Kürdchen musiał za nim biegać, a gdy wrócił włosy były już dawno ułożone i nie mógł żadnego złapać. I tak paśli gęsi aż do wieczora.
Wieczorem, gdy wrócili do domu, Kürdchen poszedł do króla i rzekł: "Nie chcę dłużej paść gęsi z tą dziewczyną." - "A dlaczego?" zapytał stary król. "Cały dzień mnie złości." Rozkazał mu więc król opowiedzieć, co to się z nią dzieje. A Kürdchen powiedział: "Rano, gdy przechodzimy ze stadem pod ciemną bramą, wisi tam końska głowa na ścianie, a ona do niej mówi:
"Och, Falado, że też musisz tak wisieć."
A głowa odpowiada:
"O panno królowo, że też musisz tak chodzić,
Gdyby to Twoja matka widziała,
Pękłoby jej serce."
A potem Kürdchen opowiadał, co działo się na łące, jak musiał biegać za swoim kapeluszem.
Stary król rozkazał mu, by następnego dnia znowu pognał gęsi, a sam z ranka, usiadł pod ciemną bramą i słuchał, jak dziewczyna rozmawia z z głową Falady. Potem poszedł za nimi na pole i schował się w krzakach na łące. Wnet zobaczył na własne oczy, jak gęsiareczka i pastuszek przypędzają stado, jak ona po chwili siada i rozpuszcza włosy, jak lśnią. A zaraz potem rzekła:
Wiej, wiej, wietrze
Unieś kapelusz w powietrze
Niech Kürdchen za nim gania
Aż do włosów uczesania
I uderzył wiatr, zaniósł daleko kapelusz chłopca, a ten musiał za nim biegać. Dziewczę zaś czesało i plotło w spokoju swoje loki, a wszystko to widział stary król. Poszedł potem cichaczem na zamek, a gdy gęsiareczka wróciła wieczorem do domu, zawołał ją na bok u spytał, dlaczego to robi. "Nie mogę wam powiedzieć, nie wolno mi wylać żalu przed żadnym człowiekiem, bo tak przysięgłam pod wolnym niebem, inaczej straciłabym życie." Naciskał na nią i nie dawał jej spokoju, lecz nie mógł nic z niej wydobyć. Rzekł więc, "Jeśli mi nic powiedzieć nie możesz, poskarż się temu piecowi z żelaza," i odszedł. Weszła więc do pieca i zaczęła się skarżyć i płakać żałośnie, wylała swój żal z serca i rzekła: "Siedzę tak opuszczona przez świat, a jestem przecież królewną, a fałszywa służka przemocą sprawiła, że musiałam zdjąć królewskie stroje. Zajęła moje miejsce u boku narzeczonego, ja zaś muszę służyć jako gęsiareczka. Gdyby moja matka to widziała, pękłoby jej serce." Stary król stał na zewnątrz przy rurze kominowej, nasłuchiwał i usłyszał, co rzekła. Wszedł więc z powrotem i kazał jej wyjść z pieca. Ubrano ją w królewskie stroje, a zdała się jako cud, taka była piękna. Stary król zawołał syna i wyjawił mu, że ma fałszywą narzeczoną, która jest zwykłą służką, a prawdziwa stoi tu, była gęsiareczka. Młody król uradował się z całego serca, gdy ujrzał jej piękno i cnoty. Urządzono wielką ucztę, na którą sproszono wszystkich ludzi i dobrych przyjaciół. Na pierwszym miejscu siedział narzeczony, z jednej strony królewna, a z drugiej służka. Służka była tak zaślepiona, że nie rozpoznała dziewczyny w lśniących ozdobach. Gdy już zjedli i wypili, a ich nastroje były wyśmienite, stary król zadał służce zagadkę, ile warta jest osoba, która tak a tak swego pana oszukała, opowiedział jej cały przebieg spraw i zapytał: "Jakiego wyroku jest godna?" Rzekła wtedy fałszywa narzeczona: "Nie jest warta więcej, jak tylko to, by ją nago wsadzić do beczki gwoździami nabijanej od środka i żeby ją konie ciągały w górę i dół uliczek, aż sczeźnie."- "To ty nią jesteś," rzekł stary król," i wydałaś wyrok na siebie. Niech tak ci się stanie." Gdy wykonano już wyrok, poślubił młody król prawdziwą małżonkę i we dwoje rządzili królestwem w pokoju i szczęściu.

* * * * *
Deszczowa pani
W wiosce, gdzie żyją główni bohaterowie, już trzy lata nie padał deszcz. Ludzie zmuszeni są płacić za wiadro wody z miejskiej studni. W tym ponurym świecie żyje dwójka młodych ludzi, Maren i Andrees, którzy marzą, by się pobrać, przeszkadza im jednak ojciec dziewczyny. Tymczasem, matka Andeesa opowiada historię deszczowej pani, którą niegdyś obudziła jej prababcia. Tłumaczy, że magiczna istota musiała znów zasnąć a obudzić może ją tylko panna. Maren decyduje się tego dokonać. Na polach pojawia się zionący ogniem, ogniowy pan. Gdy Maren i Anrdees wyruszają w drogę, robi wszystko, by im przeszkodzić.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 14:29, 30 Lis 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Serial Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 7 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin