|
Serial Zorro Forum fanów serialu Zorro
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:59, 26 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
Widzę, że autorka nas umie zawsze pozytywnie zaskoczyć. Spodziewaliśmy się, iż to już koniec przygód naszego ulubionego bohatera, że mściciel w masce już odejdzie na emeryturę i będzie mógł sobie wziąć ślub z ukochaną Luizą, spłodzić tłuste dzieci i doglądać winnic. Choć zgadzam się z Luiza, dlaczego akurat tłuste? A propos tłustości, to jestem zaskoczony, iż padre Felipe marzy o zostaniu biskupem, bo potem dzięki temu może zostać kardynałem. Naprawdę nie spodziewałem się po nim aż takiej ambicji Ale wracając do tematu, już myślałem, że po prostu Zorro zakończy swoje przygody i będzie mógł potem zająć się sobą. Ale nie, ponieważ ledwie jednego łotra się pozbyli, pojawia się kolejny i to jeszcze gorszy. Podstępny sędzia kieruje grupą terrorystów i bandytów, którzy oznakowują się orlimi piórami. W ramach swoich akcji zabijają nowego komendanta, a jego zabójca, Esteban Rohas porywa jedynego świadka swojej zbrodni, piękną barmankę Marię, która myśli, iż jest on Zorro. Na szczęście prawdziwy Zorro zawiesza chwilowo emeryturę i ratuje dziewczynę i ta zeznaje prawdę. Niestety, Rohas został zlikwidowany przez swoich wspólników, aby ich nie wydał, a przy jego ciele orle pióro. Potem z orlim piórem jest posłaniec mający dostarczyć pieniądze do żołnierzy i oskarża Garcię o to, iż ten go okradł. Na niekorzyść sierżanta przemawia to, że potrzebował pieniędzy i dodatkowo, jakby tego było mało, nie miał alibi na czas popełniania zbrodni, bo był w górach i szukał Zorro. Na szczęście mściciel w masce go uratował i udowodnił jego niewinność, a żołnierzom oddał ich żołd, wiec jakoś nie palili się oni do tego, aby go łapać, co nawiasem mówiąc, wcale mnie nie dziwi Zorro rozumie, że nadepnął na odcisk poważnej organizacji i może nie być za wesoło. Naszego bohatera czeka poważne zadanie, dużo poważniejsze od poprzednich. Na szczęście może liczyć na pomoc wiernego Bernado i ukochanej Luizy, która przechodzi szkolenie na udawanie Zorro w razie czego Po chwilowo względnym spokoju, to pojawia się kolejny agent szajki tajemniczego Orła, który zamordował kolejnego komendanta Los Angeles, kapitana Mendesa i przejął jego tożsamość. Nie może jednak za długo tu być, bo istnieje ryzyko, iż za chwilę przybędzie tu ktoś znający prawdziwego Mendesa i wtedy go zdemaskuje. Musi więc działać szybko, aby przygotować teren do działań Orła. Ale na jego nieszczęście, Zorro tu działa i mu przeszkadza. Diego tymczasem oświadcza się Luizie, zostają oficjalnie ogłoszone zaręczyny, ale ten łajdak sędzia psuje im ten radosny dzień, pod byle pretekstem aresztując ich sąsiadów. Diego sprytnie to jednak prowadzi, udaje fajtłapę i próbuje interweniować u sędziego i komendanta, a potem daje się nastraszyć i odchodzi, utwierdzając wrogów, iż jest ofermą mocną w gębie. Ale planuje zadziałać jako Zorro. W tej samej chwili Garcia liczy na pojawienie się Zorro, aby go złapać. Tylko ci dwaj żołnierze nieco za uważnie go słuchają i chyba zechcą złapać naszego mściciela w masce. Co z tego wyniknie? Jestem bardzo ciekaw dalszego ciągu I jeszcze Julita i kapral maja się ku sobie. Naprawdę robi się coraz ciekawiej. Nie mogę się już doczekać kolejnych odcinków I muszę powiedzieć, iż naprawdę bardzo mi się podoba fabula, jak i te urocze nawiązania nie tylko do serialu Disneya, ale także do filmu z Powerem, do serialu "PTAKI CIERNISTYCH KRZEWÓW" oraz do komedii "TYLKO MNIE KOCHAJ". Nie mogę się już doczekać kolejnych przygód mściciela w masce i liczę na to, że pojawia się one niedługo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Śro 16:04, 29 Maj 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
Nowy kapitan młodzieniec wyglądający niczym portret pradziadka, rzadka bródka, podkręcony, wypomadowany wąsik usłyszał jakiś hałas i poszedł sprawdzić co się dzieje.
Zorro uwolnił więźnia.
-Kim jesteś zamaskowany zbóju ?
-Rożnie mnie zwą, ale dla pana mogę być Zorro -odparł mężczyzna.
-Żołnierze tu jest Zorro -zawołał kapitan.
-Mówiłem wam, że się zjawi -rzekł zadowolony z siebie Garcia. Ja to przewidziałem.
-Jesteś otoczony, co teraz zrobisz -spytał fałszywy komendant.
-On nie jest Zorro, to ja nim jestem -odezwał się nagle jakiś głos i w ciemności pojawiła się osoba ubrana na czarno.
- Nie, oni kłamią to ja jestem prawdziwym Zorro -rzekła kolejna osoba, podchodząc do dwóch pierwszych.
-Trzech Zorro, tego jeszcze nie grali -stwierdził Garcia. Ale który jest prawdziwy ?
Zrobiło się zamieszanie, wszyscy walczyli ze wszystkimi, aż w końcu trzech Zorro zniknęło w cieniu nocy.
-Dobrze się spisaliście dziewczyny -rzekł Diego gdy był już znaleźli się w jaskini.
Luiza i Julita zerwały z siebie maski i uśmiechnęły się do siebie. Przybiegł Bernardo i zaczął nerwowo gestykulować.
-O co chodzi Bernardo ? Ojciec wzywa do siebie mnie i Julitę. No dobrze, zobaczymy, o co mu chodzi.
ALEJANDRO: Wiesz, byłem dzisiaj w liceum.
Julita: Po co? Przecież bez gimnazjum cię nie przyjmą.
ALEJANDRO: U ciebie w liceum byłem.
Julita: I co? Podoba się wyższa uczelnia?
ALEJANDRO: Wiesz, powiem ci, że nauczycielka się bardzo zdziwiła, kiedy mnie zobaczyła.
Julita: Bo nie chodzisz. To Diego chodzi na wywiadówki.
ALEJANDRO: Nie o to chodzi!
Julita: A o co?
ALEJANDRO: Miałaś dwa dni nieobecności w szkole.
Julita: Chyba miałam usprawiedliwienie.
ALEJANDRO: Owszem.
Julita: To, czego się czepiasz?
ALEJANDRO: Bo powiedziałaś, że byłaś na pogrzebie ojca.
Julita: No tak! Bo nagle ci się zachciało iść na wywiadówkę, tak? Na drugi raz zapytaj, a nie na głupka wychodzisz.
DIEGO: Trochę racji w tym jest.
ALEJANDRO: A ty się lepiej nie odzywaj!
Następnego dnia fałszywy kapitan Mendes wezwał do siebie żołnierzy.
-Co za banda, fujar z was -rzekł podniesionym głosem. Kto was mianował żołnierzami ja się pytam.
-Ale panie przecież nic takiego się nie stało -odparł Garcia.
-Nic takiego się nie stało ? Trzej nikomu nieznanych zamaskowanych ludzi włada szpadą lepiej niż cały garnizon razem wzięty. Ale ta dwójka to jacyś przebierańcy, wspólnicy. Prawdziwy Zorro jest tylko jeden. I on zrobił z was durniów jeden człowiek.
-Ale to nie jest zwykły człowiek, to Zorro -odparł Garcia.
-Gdybyś nie był takim grubym cymbałem, pomyślałabym, że jesteś jego wspólnikiem.
-Nie jestem gruby, tylko puszysty -zaprotestował Garcia. Głód to straszna sprawa.
-Ty mówisz o głodzie ? Jadasz z Diego de la Vegą, obiad złożony z siedmiu dań -odparł komendant. Właściciel tawerny mi o tym mówił. Idzie już. Macie ich złapać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Śro 16:24, 29 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:07, 29 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
Bardzo interesujący rozdział. Nie spodziewałem się tego, iż zjawia się tutaj aż trzej Zorro, z czego dwóch to będą przebrane Julita i Luiza. Nie powiem, ciekawy pomysł, trochę chyba zaczerpnięty z animacji "KRONIKI ZORRO", a trochę z tej słynnej parodii, w której na przyjęciu pojawiło się aż kilku ludzi przebranych za Zorro i były niezłe hece Nie sądziłem, że Julita jeszcze chodzi do liceum i wyczynia jeszcze takie numery ojcu. Diego jeszcze sobie z tego ironizuje. Super jest ta scena, nawiązuje do słynnego skeczu Kabaretu Smile oraz do naszych rozmów Niezła córeczka tatusia. Ma on z nią za swoje. Za jakieś grzechy młodości czy coś w ten deseń, bo na pewno coś na koncie nasz drogi Alejandro posiada No i oczywiście nasz fałszywy komendant, łajdak jeden, próbuje za wszelką cenę złapać Zorro. Ale nic mu z tego nie wychodzi. Oj, Orzełek nie będzie zadowolony. Ani nasz rzekomy komendant, kiedy zobaczy orła cień Ale tak czy inaczej, robi się coraz ciekawiej. Garcia pokazuje nam wyraźnie, iż niby chce złapać Zorro, ale tak jakoś niespecjalnie się do tego przykłada. Jak ja uwielbiam naszego drogiego sierżanta Jestem bardzo ciekaw, co też będzie dalej. Fabuła się robi coraz ciekawsza i rozkręca się z każdym rozdziałem. Oby tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Pią 13:33, 07 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
GARCIA: Co panienka taka ponura?
MARIA: Ech, znowu mi nic nie wyszło w miłości.
GARCIA: Czyli co? Ze ślubu nici?
MARIA: Niestety. Wszystko poszło jak zwykle.
GARCIA: Jak zwykle?
MARIA: Owszem, żaden związek nigdy mi nie wyszedł. Wszyscy faceci mnie zostawiali.
GARCIA: Niemożliwe. Taką ślicznotkę jak ty?
MARIA: A jednak. Wie pan, byłam kiedyś w związku z takim jednym muzykiem.
GARCIA: No proszę, artysta.
MARIA: Nie inaczej. I miał artystyczne zapędy.
GARCIA: Jak to?
MARIA: Byliśmy razem osiem i pół dnia. Pewnego dnia wróciłam do domu i zastałam go pod prysznicem z moją koleżanką. I jej matką.
GARCIA: Wow. No cóż... Przynajmniej wszystko zostało w rodzinie.
-Mogę prosić o coś do picia ?
-Oczywiście sierżancie -rzekła barmanka.
-Woda ? Chcesz mnie utopić kobieto ?
-To jedyna rzecz ,którą tu można dostać za darmo -odparła ze spokojem barmanka.
Julita : Och, Diego. Nawet nie wiesz, jak bardzo się przestraszyłam.
DIEGO: Kto cię tak przestraszył?
Julita : Ojciec.
DIEGO: Proszę?
Julita : Naprawdę był nieprzyjemny.
DIEGO: Nie, to musi być jakaś pomyłka. Ojciec ma swoje wady, ale bardzo cię kocha.
Julita : Nie wydaje mi się. Nie widziałeś go wtedy.
DIEGO: To prawda, ale powiem ci, że ja tam mojemu ojcu współczuję. Naprawdę nie ma lekko na tym świecie. Musi zajmować się tym majątkiem i go doglądać, a to spory majątek. I nie ma komu się zwierzyć w tej sprawie. A co robi, kiedy dzieje mu się coś złego? Czy mówi o tym komuś? Nie, siedzi cicho i robi swoje, aby zapewnić nam byt.
Julita : Bez urazy, ale cicho, to on wcale nie siedzi.
-Chcecie żebym podpisał tę listę i zbuntował się przeciwko królowi -Don Alfredo spojrzał ze zdumieniem na Alejandro i Diego de la Vegów.
Don Alfredo był szczupłym brunetem w średnim wieku ,który nosił modny wąsik ,był nerwowy i nieśmiały.
-Ależ skąd -zaprzeczył Don Alejandro. Właśnie dlatego jadę do Montery ,by przedstawić wszystko burmistrzowi ,byśmy mogli działać zgodnie z prawem.
Hiszpania jest daleko ,król nie jest w stanie z Madrytu nadzorować naszej prowincji.
To my obywatele ziemscy ,musimy zaprowadzić porządek. Chcemy stworzyć cywilną armię ,tylko bez mundurów.
Nawet Diego się tu podpisał. Są tu nazwiska 50 mężczyzn.
-Wobec tego ja też złożę swój podpis -zdecydował Don Alfredo.
Diego widząc to uśmiechnął się w stronę ojca.
Następnego dnia ,po wyjeździe Alejandro ,sierżant Garcia pojawił się w hacjendzie z dość niepewną miną.
-Witam sierżancie -rzekł Don Diego uprzejmym jak zwykle tonem. Co pana do mnie sprowadza ?
-Nowy namiestnik królewski Luis Quaerens zdecydował cię odwiedzić -rzekł Garcia.
-To miłe z jego strony -odparł Diego. Mam nadzieję ,że nasza hacjenda mu się spodoba. Czy coś się stało sierżancie ,jest pan jakiś zmartwiony.
-On tu zostanie na stałe Don Diego -wyznał sierżant. Tak zdecydował i ja mam obowiązek go słuchać ,podobnie jak inni żołnierze.
Teraz to jest jego własność.
-Co takiego -twarz młodego szlachcica zmieniła wyraz. Ktoś obcy przychodzi tutaj i zajmuję mój dom ,nie pytając mnie nawet o zdanie.
Będę walczył w obronie własnej hacjendy ,tak jak każdy prawdziwy mężczyzna.
Wściekły Diego wziął szpadę ,która wisiała nad kominkiem.
Sierżant cofnął się przerażony i zdumiony.
Nigdy nie widział Dela Vegi w takim stanie. Tak jak większość ludzi uważał ,że grzeczny ,wymuskany i śliczny jak święty obrazek Diego nie umie się złościć i nie ma nigdy swojego zdania.
-Diego nie masz szans w walce z całym garnizonem żołnierzy -rzekł rozsądnie Garcia. Odłóż szpadę ,bo jeszcze się skaleczysz.
-Niech mi pan zejdzie z drogi, bo nie ręczę za siebie -odparł zdenerwowany młody mężczyzna.
Garcia wyszedł na zewnątrz ,zastanawiając się jak rozwiązać w sposób pokojowy tą przykrą sytuację.
-Tak Bernardo teraz będę walczył jako Diego -rzekł młody arystokrata ,patrząc na swojego służącego.
Dosyć już tego udawania i zakładania masek. Ojciec mój i dziadek tak by właśnie postąpili ,gdyby ktoś chciał zabrać im dom.
Uważasz ,że trzeba przyjąć tego namiestnika i dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Masz rację przyjacielu ,jestem zbyt dziki i porywczy ,a to nie doprowadzi nas do poznania prawdy.
Szlachcic to człowiek ,który mówi jedno ,a myśli drugie. Trzeba przywitać tego namiestnika i udawać ,że nic się stało.
Diego wyszedł na zewnątrz.
-To pan Luis Quaerens,nowy administrator Kalifornii -przedstawił go sierżant.
-Miło mi będzie pana gościć w moim domu -rzekł Diego swoim dawnym ,tonem.
-To mój sekretarz ,Andy Gonzales -przedstawił namiestnik towarzyszącego mu mężczyznę.
-Zapraszam panów do biblioteki -zaproponował Don Diego.
Luis Quaerens był mężczyzną w sile wieku ,o twarzy surowej i szorstkiej.
Ubrany był elegancko ,a jego sposób mówienia i ruchy świadczyły o osobowości autorytarnej nie znoszącej żadnego sprzeciwu i krytyki.
-Muszę panom powiedzieć ,że mojego ojca nie ma w domu -rzekł Diego.
-Wiem o tym -odparł administrator. Spotkałem go w drodze ,w Santa Barbara.
Tylko ,że on jechał w przeciwną stronę ,pewnie do Montery ,do burmistrza mam rację ?
-Tak -zgodził się Diego. Nie wiem czy będzie zadowolony po powrocie ,że pan zajął nasz dom.
-Na razie możecie w nim zostać -odparł administrator zimnym tonem.
-Robi pan łaskę ,nie wyrzucając nas z własnego domu ?
-Administrator nie chciał wcale tego powiedzieć -rzekł pojednawczo sekretarz.
-Dokładnie to chciałem powiedzieć -odparł administrator. Co pański ojciec niby zrobi ? Zwoła kilka swoich ludzi ,który wydaję ,że są żołnierzami.
Mam prawo zająć każdy dom w Kalifornii i was wyrzucić ,jeśli nie będzie wypełniać moich rozkazów.
-Działa mi pan na nerwy -rzekł Don Diego.
-Jest pan bezczelny młody człowieku -odparł namiestnik.
-No cóż -rzekł Don Diego. Nigdy panu nie dorównam.
-Może nie trzeba było tego młodego tak drażnić -rzekł sekretarz ,zwracając się do administratora po wyjściu Diego.
-To mięczak -rzekł Luis z grymasem na twarzy. Powszechnie wiadomo o tym ,że jest tchórzem i zawiódł swojego ojca w każdej dziedzinie.
Nim zacznie się walka ,ucieknie w góry trzęsąc portkami ze strachu.
Wściekły Diego udał się do swojego pokoju i tam
chodził z kąta w kąt.
-Nie wytrzymam z tym człowiekiem pod jednym dachem Bernardo -rzekł Diego nie ukrywając swojego wzburzenia.
Z trudem nie uległem pokusie ,by nie wyrzucić go przez okno.
Diego usłyszał pukanie do drzwi ,otworzył i zobaczył kaprala.
-Mam pana chronić z rozkazu administratora -rzekł kapral.
-Chronić przed czym ?
-Chronić tak ,po prostu -odparł kapral.
Diego słysząc to trzasnął drzwiami.
-Rozumiesz to Bernardo ? To już koniec. Jesteśmy w areszcie domowym.
-Nie mam nic do kaprala ,ale dlaczego kazał pan mu go mnie pilnować -spytał Diego administratora.
Czułbym się znacznie swobodniej ,bez asysty.
-Jeśli tak to cię krępuję Don Diego,to kapral będzie pełnił wartę przed hacjendą -odparł administrator.
Twoje bezpieczeństwo ,to dla mnie priorytet ,skąd przydzielenie ochrony.
Diego zauważył ,że Bernardo rozpaczliwie daję mu jakieś znaki.
-Proszę mi wybaczyć ,ale przypomniałem sobie ,że muszę napisać list do ojca -wyznał mężczyzna.
-Dobrze -zgodził się namiestnik królewski.
-O co chodzi Bernardo ? Co to za list ?
Uważasz ,że administrator jest kolejnym agentem orła.
Nie ma stempla.
Tak Bernardo ,on jest Orłem.
Nawet tuzin Zorro nie powstrzyma tych ludzi ,są zbyt dobrze zorganizowani.
Ale nie poddamy się i będziemy walczyć dalej.
-Administrator nie chciał się zgodzić bym się z tobą zobaczyła -rzekła Luiza zwracając się do Diego. Dopiero interwencja sierżanta mi pomogła.
-Poznałaś już tego dżentelmena ?
-Dżentelmena -prychnęła seniorita . To łotr o kamiennym sercu.
-Może on nam jeszcze bardzo zaszkodzić -rzekł Diego.
-Nie ma sposobu by się go pozbyć stąd ?
-Administrator to Orzeł -rzekł Diego ,patrząc prosto w oczy Luizy . To on stoi za tymi wszystkimi spiskami i morderstwami.
-Jesteś pewien ,że to on ?
-Tak -odparł Don Diego. Musimy wiedzieć co knuję.
W tym momencie do tajemnego przejścia wszedł Bernardo ,który przyniósł list.
-List od ojca -rzekł Diego. Piszę ,że załatwił wszystko pozytywnie i wraca za parę dni.
-To chyba dobra wiadomość -odparła Luiza z lekkim śladem uśmiechu.
-Mylisz się -rzekł młody mężczyzna ,marszcząc brwi. Gdy ojciec wróci i zobaczy ,że ten człowiek zajął nasz dom ,dojdzie do walki.
Wiesz jaki mój ojciec jest uparty i popędliwy. Trzeba jakoś zapobiec tragedii i sprawić by Orzeł sam się stąd wyniósł. Tylko jak to zrobić ?
Diego i Luiza usłyszeli krzyki namiestnika ,który chodził nerwowo po domu ,wrzeszczał i wymachiwał rekami.
-Wszyscy mnie opuścili ,wszyscy. Gdzie ci żołnierze co mieli mnie chronić ? Mordy zdradzieckie ,kanalie.
- Ten biedny człowiek ,chyba oszalał i stracił rozum -stwierdziła wstrząśnięta Luiza.
-Ekscelencjo czy wszystko w porządku -spytał sierżant Garcia.
-Gdzie byli żołnierze?
-Była zmiana warta ,ci co byli w nocy ,zostali zastąpieni innymi -wyjaśnił żołnierz.
-Mogło dojść do zamachu na moje życie -rzekł urzędnik.
-Ależ skąd -zaprzeczył Garcia ,przecież ja tu byłem i nigdy bym do tego nie dopuścił.
Diego i Luiza schowali się w domu.
-Administrator wyraźnie się boi wszystkiego ,bez licznej ochrony jest nikim -rzekła dziewczyna.
-Tak żądny władzy jest tylko ten ,kto wie ,że w głębi duszy jest słabeuszem -odparł Don Diego. Chyba poznaliśmy jego słaby punkt i możemy się go pozbyć.
On boi się samotności.
Kilka dni później do hacjendy Dela Vegów przyjechał tajemniczy gość.
Diego rozpoznał ,że to rosyjski ambasador ,z charakterystyczną ,brodą.
-Przyjechałem się spotkać z administratorem -rzekł hrabia Kuryło.
-Służba panu nic nie powiedziała -spytał Don Diego.
-Nie zwierzam się ze swoich planów służbie -rzekł arystokrata.
-Dlaczego się chce pan z nim zobaczyć ?
-Mam dla niego pewną ofertę -odparł rosyjski ambasador.
-Ciekawe czy pańska oferta jest atrakcyjniejsza od oferty lorda Bretona -rzekł Don Diego ,uśmiechając się przebiegle.
-Lord Breton tu był -zainteresował się ambasador. Mógłby mi pan powiedzieć ,co oferował.
-Najpierw musiałabym się dowiedzieć co pan oferuję -odparł Don Diego. Chce pan się napić może wina. Niestety nie mamy wódki.
-Chętnie się napije -zgodził się mężczyzna.
-Wino było całkiem dobre -stwierdził Rosjanin. Gdzie jest administrator ?
-On już tu nie mieszka ,wynajął dom w mieście -odparł Don Diego.
-I dopiero teraz mi pan o tym mówi ?
-Chciałem się najpierw dowiedzieć kim pan jest -rzekł młody szlachcic.
-Rozsądnie -odparł rosyjski dyplomata.
Hrabia Kuryło odwiedził dom ,który wynajął Orzeł w mieście.
-Nikt mnie nie poinformował ,że pan zmienił siedzibę -rzekł zwracając się do namiestnika.
-Nie mam obowiązku informować pana o niczym -rzekł zimno Orzeł. To ja tu rządzę i wydaję rozkazy.
Dlaczego pan w ogóle przyjechał ?
-Mój rząd jest zaniepokojony pewnymi pańskimi działaniami -wyjaśnił dyplomata.
-To nie ma innych zmartwień -zakpił Orzeł. Jedyną wiadomość jaką pan dostanie ode mnie ,będzie taka ,że Kalifornia należy w całości do mnie.
-Oczywiście -rzekł hrabia uśmiechając się układnie. Chciałem jedynie zaoferować swoją pomoc. Na pana miejscu bym uważał na młodego Dela Vegę.
Jest piekielnie inteligenty.
Orzeł wybuchnął głośnym śmiechem.
-Uważa pan ,że ten mydłek może zagrozić naszej wielkiej sprawie -spytał nie kryjąc ironii. Że jest niebezpieczny ?
-Powiedziałabym ,że jest nawet bardzo niebezpieczny -odparł poważnie hrabia.
Rozmawiałem z nim tylko kilka minut i od razu wyczułem spryt ,charyzmę i nietuzinkowy umysł.
-To co pan mówi jest absurdem -rzekł Orzeł. To ja tu decyduję kogo należy się bać ,a kogo nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:50, 07 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Kolejny ciekawy rozdział i sporo się w nim dzieje. Widzę, że umieściłaś tutaj przygotowane kiedyś przeze mnie dialogi w naszych żartach z Los Angeles. Biedna Maria, żeby takie mieć perypetie miłosne. Zakochała się, a koleś nie tylko, że romansował z jej koleżanką, ale też z jej matką i to w trójkącie było wszystko. Ale jak słusznie zauważył sierżant, jedno w tym jest dobrze, że wszystko zostaje w rodzinie Diego ciekawie rozmawia z siostrą na temat zachowania ich ojca. No cóż, muszę przyznać rację zarówno Diego, jak i Julicie. Bo przecież Alejandro naprawdę męczy się, aby te wszystkie ziemie dobrze prosperowały i to nie jest taka prosta sprawa. Więc ma prawo czasami narzekać i być nerwowym. Ale i Julita ma rację, że cicho to on wcale nie siedzi. Diego naprawdę czasami romantyzuje wszystko Reszta rozdziału mnie jednak zaskoczyła. Nie było kapitana Toledano, nie było pokonania fałszywego komendanta Mendesa. Zdziwił mnie ten wielki, naprawdę wielki przeskok w fabule. Trochę za szybki, moim zdaniem. Jednak pozytywem jest to, że Diego pokazuje, że umie być mężczyzną i tego jego boskie słowne potyczki z Orłem, jak choćby ten cytat z "TULIPANA", który idealnie mi tu pasuje Orzeł jednak nie traktuje go poważnie. Może to i dobrze, bo lepiej, aby nasi wrogowie nas lekceważyli. Wtedy łatwiej będzie ich pokonać. Tylko ten sekretarz Orła o wiele lepiej się orientuje, że Diego może być im przeszkodą. Hrabia angielski też nie jest specjalnie zadowolony z tego, jak Orzeł się zachowuje, jak lekceważy sobie ryzyko i jak traktuje Diego, jak go wręcz prowokuje i to w jego własnym domu. Nierozsądne, ale mimo wszystko pasuje mi to do takiego dyktatorka, to lekceważenie przeciwników i zbytnia pewność siebie. To jego słabość, podobnie jak strach przed samotnością i zamachem na swoje życie. Na szczęście Zorro to odkrywa i zamierza bezlitośnie to wykorzystać przeciwko niemu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Sob 16:49, 08 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
Ricardo: Prawdziwi mężczyźni lubią wyścigi.
Milana: Prawdziwi mężczyźni zarabiają na siebie.
Milana była piękna. Miała duże, ale nie za duże, niebieskie oczy z małą źrenicą, chyba nigdy nie miała rozszerzonej źrenicy i piękne łuki brwi. Najpiękniejszy miała nos. To była grecka rzeźba. Miała niewielkie różowe uszy małej dziewczynki. I śnieżnobiałe zdrowe zęby.
Nowa piękna suknia opinająca ciało, podkreślająca figurę. Po prostu przepiękna, biust na obojczykach cienka talia, zgrabna pupa i jędrne uda po prostu idealna figura. Wygląda jak sześćdziesiąt milionów dolarów.
Następnego dnia zdumiona Milana dowiedziała się od sierżanta, że Ricardo zatrudnił się jako barman w tawernie u Żyda, zupełnie jakby nie był szlachcicem.
-On kocha senioritę -stwierdził Garcia.
-Ricardo, dlaczego się tu zatrudniłeś ?
-Mężczyzna powinien umieć zarobić na siebie -odparł Ricardo. Nie mogę wiecznie pożyczyć pieniędzy od taty. Chce zbudować dla nas dom.
-Dom ?
-W którym zamieszkamy razem jak już zarobie i oszczędzę. Jeśli zgodzisz się wyjść za mnie.
-Mówisz poważnie -spytała zdumiona Milana. A może potrzebujesz pieniędzy na wyścigi konne i inne zachcianki.
-Mówię poważnie -odparł Ricardo. Tylko musimy poczekać rok ,albo dwa ale jeśli poczekasz to zbuduję dla nas dom.
-Dobrze -rzekła dziewczyna.
-Chciałem coś ogłosić -rzekł Ricardo.
Oświadczyłem się i Milana zgodziła się zostać moją żoną.
-Znowu -rzekła Julita. Te twoje żarty robią się już nudne.
-Tym razem oświadczyłem się na serio i nie odwołam tego -odparł Ricardo.
-Gratulację -rzekł Diego. Nie wiem jakim cudem, tak mądra dziewczyna, chce wyjść za takiego obwiesia jak ty.
-Może po prostu miałem szczęście -odparł Ricardo, uśmiechając się nieco łobuzersko.
-O co chodzi Bernardo -spytał Diego, gdy służący przybiegł do niego.
-Sierżant Garcia i żołnierze wyjechali. Orzeł przejął posterunek.
-Zorro powinien się tym zająć -rzekła Luiza.
-Nie -odparł Diego po chwili namysłu. To sprawa dla mojego ojca i jego cywilnej armii. Musimy go ostrzec.
-W czasie strzelaniny był pan w oberży -rzekł Orzeł zwracając się do rosyjskiego dyplomaty.
-Oficjalnie mój rząd nie wie o pańskich planach -odparł hrabia Kuryło.
-Woli by ręce brudził sobie za nich ktoś inny -w głosie administratora słychać było pogardę.
-Na razie kontroluję pan tylko parę ulic -rzekł ambasador. Byłem w Montery i tam wszyscy mówili o Alejandro de la Vega i jego cywilnej armii.
-Kilku właścicieli ziemskich, którym wydaję się, że są żołnierzami -prychnął Orzeł.
-Ale mogą nam zagrozić. Zna pan ich nazwiska, adresy ?
-Nie, ale poznam -rzekł wściekły Orzeł.
-Chcieliśmy ci coś powiedzieć ojcze -zaczął Diego.
-Nie teraz Diego, piszę list -odparł Alejandro.
-Ojcze to naprawdę bardzo ważne -rzekł Don Diego.
W tym momencie drzwi hacjendy otworzyły się z hukiem i wpadli tam uzbrojeni napastnicy.
Diego, Alejandro, Luiza i Julita zostali zaprowadzeni do piwnicy.
Tam zobaczyli, administratora, który tym razem nie był w cywilnym ubraniu, ale w mundurze oficerskim.
-Chciałem tylko starego, po co przyprowadziliście tu tego szczeniaka i kobiety -rzekł Orzeł zwracając się do swych najemników.
-Byli wszyscy razem -odparł najemnik.
-Dobra, niech już tak będzie -odparł Orzeł. Proponuję panu pewien układ Alejandro. Wszyscy mówią o jakieś liście i niby armii, którą pan stworzył.
Powie mi pan tylko gdzie ta lista jest, a daruję panu życie.
-Aż tak się pan boi moich żołnierzy -spytał Alejandro.
-Ja nie boję się nikogo ani niczego -rzekł Orzeł, z trudem tłumiąc irytację, jak zawsze gdy pojawiała się na jego drodze jakaś przeszkoda.
Jego tyrańska natura nie znosiła przeciwności i zdań odrębnych.
Alejandro de la Vega spokojnie patrzył mu w oczy.
Była w nim jakaś duma, typowa dla jego szlachetnej rasy panów, duma wrodzona, a nie nabyta, duma pozbawiona jednak pychy.
-Skoro się pan nie boi, to po co panu ta lista -spytał Alejandro.
-Albo mi pan powie, gdzie ta lista jest, albo pan zginie -rzekł Orzeł.
-Naprawdę pan sądzi, że wydałbym 50 ludzi na śmierć, tylko po to, by uratować siebie -odparł spokojnie Alejandro.
-To nie czas na bohaterstwo senior -rzekł zirytowany Orzeł.
-Ja panu powiem, gdzie jest ta lista -odezwał się nagle Diego i wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-Ależ Diego, nie możesz sprzedać tych ludzi -rzekł ze smutkiem Alejandro.
Orzeł kazał swojemu sekretarzowi iść z Diego.
Po czym spojrzał na Luizę.
-Co taka piękna i pełna życia dziewczyna widziała w tym tchórzu -rzekł wykrzywiając usta w sardonicznym uśmiechu. Jego oczy, czy nos ?
-Niech się pan zajmie swoimi sprawami -odparła Luiza z najwyższą godnością, na jaką było ją stać.
-Czy coś się stało Diego -spytał zdumiony Don Alfredo.
-Administrator zorganizował w mieście pucz -odparł młody szlachcic. Udało mi się ich zmylić i uciec.
Dziewczyny i ojciec są tam uwiezieni, piwnicy jego domu. Może pan zebrać ludzi, by przyjechali na ratunek ?
-Oczywiście -zgodził się mężczyzna. Pojedziesz ze mną chłopcze.
-Przykro mi, ale przypomniało mi się, że muszę załatwić jeszcze inną pilną sprawę -rzekł Don Diego.
- W takim razie do zobaczenia -odparł starszy senior.
-Czemu ten mój sekretarz jeszcze nie wraca -zdenerwowany administrator chodził z kąta w kąt. Minęło już tyle czasu, a hacjenda Dela Vegów, jest przecież blisko.
W końcu zobaczył, zmaltretowanego senior Gregi na koniu.
Mężczyzna z trudem zsiadł z konia.
-Diego de la Vega nam uciekł -rzekł patrząc prosto w oczy Orła.
-A lista, widziałaś ją ?
-Nie jestem pewien, chyba tam była -odparł mężczyzna.
-Trzeba złapać i zabić młodego De la Vegę -zdecydował Orzeł.
-Mówiłem, że tak będzie -do rozmowy wtrącił się rosyjski dyplomata. Cywilna armia de la Vegi dalej hasa na wolności.
Kontroluję pan zaledwie kilka ulic.
Mój rząd nie zapłaci, za to trzynastu milionów peso.
-Musi pan zapłacić -rzekł twardo Orzeł. To ja tu rządzę i wydaję rozkazy.
-Nie tym razem -odparł z godnością hrabia Kuryłów i odwrócił się na pięcie.
Orzeł wyciągnął pistolet i strzelił mu prosto w plecy ,martwy hrabia padł na ziemię.
Sierżant Garcia również wpadł w pułapkę i został uwieziony w piwnicy ,razem z Alejandro i dziewczynami .
-Moi ludzie odmówili złożenia przysięgi lojalności przed administratorem -rzekł sierżant.
-Ciągle obowiązuję nas konstytucja i jedyna przysięga ,że bronimy króla i ojczyzny. Zostali złapani na wybrzeżu i aresztowani.
Prawdopodobnie zostaną rozstrzelani jak wszyscy ,którzy odmówią złożenia hołdu ,samozwańczemu władcy Kalifornii.
-Dobry z pana człowiek -stwierdził Alejandro uśmiechając się w stronę sierżanta z ciepłą sympatią.
Ale -dodał po chwili ze smutkiem -chyba to już koniec. Nic już nas nie uratuję.
-Jest jeszcze Zorro -odparł sierżant. Zawsze się pojawia ,gdy są jakieś problemy. Tylko ktoś musi go powiadomić ,że mamy kłopoty.
-Obawiam się sierżancie ,że on już wie -rzekła Luiza , a sierżant spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Nie możemy się poddać -stwierdziła Julita po chwili namysłu.
W tym domu jest trochę prochu i strzelb ,będziemy walczyć.
-Panienka umie strzelać -spytał zdumiony sierżant.
-Owszem ,nauczyłem córkę się bronić -rzekł Alejandro z pewną dumą w głosie.
Zorro zszedł z dachu i stanął twarzą w twarz z Orłem.
Zwinnym ruchem wytrącił mu szpadę z ręki. Gdy Zorro manewr powtórzył, Orzeł zrozumiał , że przyszło mu walczyć z prawdziwym mistrzem. Mimo przewagi Zorro , walka przeciągała się. Wtedy zmęczony przeciwnik podejrzewając, że lis bawi się z nim, poprosił:
„- Kończ… waść!… wstydu… oszczędź!…
-Zorro skończ się z nim -krzyknął kapral uwieziony w celi.
Zorro zastanawiał przez chwilę ,ale zgodnie ze swoją szlachetną naturą darował przeciwnikowi życie.
Wziął kluczę i otworzył żołnierzom cele.
Orzeł postanowił uciec i wspiął się na dach.
-Niech pan na mnie zaczeka -zawołał sekretarz ,ale Orzeł go nie posłuchał.
Pękła jakaś cienka żyłka na twarzy do tej pory oddanego i lojalnego sekretarza.
Mężczyzna strzelił swoim starym pistoletem ,a trafiony orzeł spadł z dachu i poniósł śmierć.
Tymczasem sierżant ,Alejandro ,Julita i Luiza uwolnili się z więzów ,znaleźli strzelby i zaczęli strzelać do otaczających zewsząd wrogów i spiskowców.
-Don Alfredo i nasi ludzie jadą -rzekł zdumiony Alejandro. Skąd wiedzieli ,że potrzebujemy pomocy ?
-Jak tutaj się znaleźliście -spytał Alejandro starego przyjaciela ,po zakończonej walce.
-Diego przyjechał i powiadomił mnie o wszystkim -rzekł senior Alfredo.
-Ach to dlatego ,chciał się wydostać z piwnicy ,by sprowadzić pomoc -stwierdził Alejandro ,a w jego głosie dźwięczała radość.
Don Diego wyszedł z za rogu ,przybierając znowu maskę znudzonego ,zniewieściałego paniczyka.
-Co tu się dzieje ?
-Szkoda ,że tego nie widziałaś synu -odparł podekscytowany Alejandro.
Byliśmy tylko ja z dziewczynami i sierżant Garcia. No i Zorro walczył gdzieś tam w pobliżu.
Szkoda ,że ciebie tutaj nie było.
-Już to mówiłeś ojcze -zauważył Don Diego.
-Wybacz ,to co ty zrobiłeś też było ważne -rzekł Don Alejandro. Czasem sprowadzenie pomocy jest ważniejsze niż sam udział w walce.
Często ci zarzucałem miękkość i niezdecydowanie ,dziś jestem z ciebie dumny.
-Dziękuję ojcze -rzekł Diego z uśmiechem. Te twoje słowa dużo dla mnie znaczą.
Luiza wzięła gitarę i zaczęła śpiewać.
Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia
Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia
Słyszał ludzki szept
Krzyczał, że wolność domem jest
Nie ma końca drogi tej
I że nie wie co to gniew
Przemierzał życia sens
Skrzydłami witał każdy dzień
Zataczał lądy, morza łez
Beznamiętnie gasił gniew
Choć pamięć krótka jest
Zostawiła słów tych treść
Nie umknie jej już żaden gest
Żadna myśl i żaden sens
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:17, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy rozdział. Choć trochę żałuję, że to już koniec przygód z Orłem i nie wiem, czy aby nie koniec przygód mściciela w masce. Ale w razie czego liczę na to, iż powstanie podobnych dzieł jeszcze więcej Naprawdę ciekawe, Ricardo wziął się do pracy, zupełnie jak Leszek w nowej wersji "ZNACHORA". Nie sądziłem, iż on umie się wziąć do porządnej i uczciwej roboty. Sądziłem, że ktoś, kto nic nie umie, jak on, może zająć się jedynie polityką Diego dowiedział się, że Orzeł przejął garnizon pod nieobecność Garcii i jego głównych wojsk. Chce ostrzec ojca, ale jest za późno, bo ludzie tego drania aresztują Alejandro, Diego, Julitę i Luizę. Robi się gorąco, na szczęście Diego pokazuje nam, jakim super jest aktorem. Podchodzi tych łotrów, udając, że chce zdradzić nazwiska lojalnych ludzi, a potem ucieka, sprowadza tych ludzi na pomoc z Don Alfredo na czele, a sam jako Zorro rusza na pomoc. Orzeł oczywiście, jak na tchórza przystało, zastrzelił ruskiego hrabiego. Ale nie jest mi gościa żal, po co się w to w ogóle angażował? I wycofać się chciał dopiero wtedy, kiedy sprawa robiła się coraz bardziej niebezpieczna dla niego. Zorro oczywiście poradził sobie z Orłem, tak jak Alejandro i Alfredo z jego ludźmi. Ale ciekawe, Orzeł cytuje tutaj Kmicica Tylko zapomniał, że Kmicic nie zdradzał swoich ludzi, on to zaś zrobił i za to został zastrzelony przez zdradzonego sekretarza. No cóż... Orła cień, do góry wzbił się niczym wiatr, ale zaraz potem bardzo szybko na ziemie spadł Diego jako Zorro i jako Diego wszystkich ocalił. Tylko słowa jego ojca są nieco takie dwuznaczne, powiedziałbym. On się już chyba domyśla, iż Diego to Zorro Tylko, co dalej? Czy to już koniec przygód naszego ulubieńca? Czas pokaże
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Pią 16:16, 14 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
Diego i senior Ortez siedzieli w tawernie.
Młody De la Vega z zachwytem i uznaniem patrzył na występ Pilar, która swoim tańcem i pięknymi nogami przyciągała do tawerny wielu mężczyzn.
Była bardzo ładna i zgrabna, ciemnowłosa i filigranowa, ale w rysach jej twarzy było coś ostrego i niesympatycznego.
-Bosko pani tańczy -rzekł Diego z uśmiechem, gdy dziewczyna skończyła. Usiądzie pani z nami ?
To senior Ortez, a to Pilar Morales.
Senior Ortez był mężczyzną w średnim wieku, szczupłym, siwiejący z ciemnym wąsikiem, którego charakteryzowała surowość w stosunku do świata.
Koło w powozie pękło i nie mógł załatwić od razu swoich interesów ,wiec był zły z tego powodu ,tym bardziej ,że nie przywykł do spędzania czasu w tawernach o których nie miał dobrego zdania.
-Nigdy wcześniej tu pana nie widziałam -rzekła Pilar uśmiechając się przymilnie do senior Orteza.
-Bo mieszkam w Santa Barbara -odparł senior ponurym tonem.
-Może panu powróżę -spytała dziewczyna.
-Wróżby są dobre dla parobków i dzieci -odparł z pogardą senior Ortez.
-Może pani mnie powróżyć -rzekł Diego uśmiechając się w stronę dziewczyny. Lub dać ten swój słynny eliksir, na wzajemność w miłości.
Pilar ze zdumieniem spojrzała na Don Diego ,przypatrując się jego subtelnej ,przepysznej twarzy ,rzymskiemu nosowi i zmysłowym ustom.
-Ależ Don Diego -rzekła patrząc prosto w oczy młodego mężczyzny ,taki kawaler jak ty nie potrzebuje napojów miłosnych.
Jeśli jakaś dziewczyna cię nie chce ,to znaczy ,że jest ślepa ,albo bezgranicznie głupia.
-Nie chodzi o napój dla mnie ,tylko dla Bernardo -wyjaśnił Diego.
Młoda kobieta dopiero teraz spostrzegła ,stojącego służącego ,który mimo młodego wieku był już łysawy i tęgawy.
Roześmiała się perlistym śmiechem.
-W jego przypadku jeden, może nie wystarczyć -stwierdziła.
-Przepraszam panią ,ale widzę ,że mój ojciec już przyszedł ,dokończymy rozmowę innym razem -rzekł Don Diego.
Dziewczyna podniosła się z krzesła i poszła na zaplecze coś zjeść.
Alejandro usiadł na jej miejscu.
-Niestety naprawa potrwa dłużej niż sądziliśmy -rzekł zwracając się do senior Orteza.
-Nie mam zamiaru spędzić tu całej nocy -rzekł zirytowany mężczyzna.
-Nie moja wina ,że koła czasem pękają -odparł spokojnie don Alejandro.
W tym momencie do oberży wszedł sierżant Garcia.
-To sierżant Garcia ,który pełni tymczasowo obowiązki komendanta -rzekł Don Diego. A to senior Ortez ,wspólnik mojego ojca.
-A może przekażmy pieniądze sierżantowi ,dopóki dyliżans nie zostanie naprawiony -rzekł wspólnik Don Alejandra.
-Jakich pieniędzy ?
-1500 peso -wytłumaczył senior.
-No dobrze -zgodził się zmieszany sierżant ,przyjmując woreczek z monetami.
-Na panu miejscu -rzekł Diego -nie trzymał bym ich przy sobie ,tylko schował i zamknął w kasetce ,w garnizonie.
-Miałem właśnie taki zamiar -odparł sierżant. Ty Diego umiesz zawsze moje myśli ,przekuć w słowa.
Alejandro wziął Diego na stronę.
-Wezmę senior Orteza do naszej hacjendy -rzekł zwracając się do syna.
A ty przypilnuj sierżanta.
To dobry człowiek ,ale czasem jest naiwny jak małe dziecko.
Każdemu ufa i uważa wszystkich za swoich przyjaciół.
A to duża suma pieniędzy. Gdyby coś się stało ,odpowiedzialność spadła by na nas.
-Oczywiście ojcze -zgodził się Don Diego.
-Gdzieś ty się podziewała -rzekł muzyk ,który towarzyszył Pilar w czasie jej występów.
Musiałaś teraz jeść. Sierżant przed chwilą wyszedł stąd z wielką sakiewką ,złotych monet. A mogłaś przypadkiem na niego wpaść.
-Jakiś ty sprytny -zadrwiła dziewczyna. Czy wiesz ile miał przy sobie ?
-Nie i nie ma już sposobu by się tego dowiedzieć -rzekł zrezygnowany grajek.
-Sierżant jest głupi ,a ja zawsze daję sobie radę z głupcami -odparła młoda kobieta uśmiechając się przebiegle. Wystarczy trochę sprytu i wyciągnę od niego pieniądze.
Alejandro i senior Ortez udali się do hacjendy de la Vegów.
Młody arystokrata i sierżant zostali w dawnym biurze kapitana ,gdzie Garcia schował pieniądze w bezpiecznym miejscu.
-No to teraz możemy iść i się napić -rzekł zadowolony sierżant.
-Mamy obaj iść do tawerny -rzekł Diego. A kto popilnuję pieniędzy ?
-Przecież kapral tu jest -odparł Garcia.
-Jeśli się pan nie obrazi ,wole zostać tutaj i porzucać w rzutki -rzekł Don Diego. Ale pan może iść.
-Ale jak pójdę sam, kto zapłaci za wino -odparł sierżant.
Zgnębiony Garcia udał się do tawerny i usiadł przy wolnym stoliku.
Pilar przysiadła się koło niego.
-Powróżyć panu ?
-Nie mam pieniędzy -odparł sierżant. Nie zapłacę za wróżenie.
-Tak dzielnemu żołnierzowi powróżę za darmo -odparła ,dziewczyna,uśmiechając się swoim przebiegłym uśmieszkiem.
Karty mówią ,że powierzono panu dużą sumę.
500 peso ,nie ,1000 peso ,1500 peso ?
-Ciszej -rzekł Garcia. Co jeszcze karty mówią ?
-Że dzisiejszej nocy osiągnie pan stan równowagi -rzekła młoda kobieta. Zabiję pana najbliższy przyjaciel ,ktoś komu ufa pan bezgranicznie.
-Znajdę tego kogoś -rzekł sierżant podnosząc się z miejsca.
Sierżant wrócił do garnizonu i zobaczył ,że Diego dalej gra w rzutki.
-A więc to przez cały czas byłeś ty Don Diego -rzekł sierżant. Ostatnia osoba ,którą bym podejrzewał.
-O co panu chodzi -spytał zdumiony Dela Vega.
Widział pan może Bernardo,gdzieś poszedł.
-Bernardo ?
-Tak ,Bernardo ,mojego głuchoniemego służącego -rzekł zdenerwowany Diego.
-Chyba szedł w stronę tawerny ,ale nie powiedział mi ani słowa -odparł Garcia.
-Sierżant strasznie dziwnie się zachowuję -rzekł Diego zwracając się do Bernardo. Lata tam i z powrotem. A ty gdzie się włóczyłeś ,podsłuchiwałeś jak zwykle ?
Ktoś chce okraść sierżanta.
Masz rację ,pora by Zorro wkroczył do akcji.
-Gdzie są pieniądze -spytała Pilar ostrym tonem.
Jej wspólnik trzymał swoją szpadę przy gardle sierżanta.
Trzeci z mężczyzn szukał kasetki.
Ci dwaj byli jednak całkowicie podporządkowani jej ,to ona wydawała polecenia i rządziła.
-Znalazłem -rzekł w końcu mężczyzna.
Otworzył kasetkę i wyjął woreczki z monetami.
-Będziemy mogli wyjechać i zacząć nowe życie -rzekła Pilar z uśmiechem ,który był piękny i wredny równocześnie.
A swoją drogą sierżancie ,przepowiednia się sprawdziła prawda ?
Zabiję pana ostatnia osoba ,którą by pan podejrzewał.
Ani przez chwilę nie pomyślał, pan o mnie ,młoda kobieta roześmiała się bezczelnie.
Zamknęli sierżanta w areszcie.
-Strzeżcie się nieznajomego w czerni -Pilar i jej wspólnicy usłyszeli nagle tajemniczy głos.
-To pewnie jakiś żołnierz wrócił -stwierdziła złodziejka.
Ty idź po konie ,a ty zajmij się nim.
Nagle jakby spod ziemi wyskoczył Zorro,jednego złodzieja powalił na ziemię ,a z drugim zaczął walkę na szpady.
Zdenerwowana Pilar wyciągnęła nóż by ugodzić Zorro w plecy ,gdy sierżant za krat chwycił ją za rękę ,tak mocno ,że aż pisnęła z bólu.
-Dziękuje sierżancie -rzekł Zorro.
Po skończonej walce ,Zorro wprowadził dwójkę złodziejaszków do aresztu.
-Warunki są surowe proszę pani ,ale to przejściowe -rzekł zwracając się do wróżki. Może teraz pani przepowiedzieć przyszłość swojemu kompanowi.
A pańska przyszłość ,sierżancie rysuję się różowo.
Zorro zniknął w mroku nocy.
Następnego dnia rano Luiza i Diego odwiedzili sierżanta w garnizonie.
-Wszyscy mówią ,że był pan bardzo dzielny -rzekła dziewczyna zwracając się do Garcii.
-Niech panienka nikomu o tym nie mówi ,ale troszkę pomógł mi Zorro -wyznał sierżant.
Luiza uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Don Diego może pójdziemy , później do tawerny -spytał Garcia.
-Oczywiście sierżancie ,ja stawiam -rzekł Diego. Tylko odwiozę Luizę do hacjendy jej wuja.
Diego pomógł dziewczynie wysiąść z powozu i postawił na ziemi.
-A ty nie chcesz poznać swojej przyszłości -spytał patrząc jej prosto w oczy.
Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę.
-Nie -odparła z przekonaniem. Co ma być to będzie.
-Mogę ci zaśpiewać piosenkę -spytał Diego.
-Dobrze -zgodziła się dziewczyna.
Mądrzy ludzie powiadają
Że tylko głupcy się spieszą
Ale nic na to nie poradzę, że się w tobie zakochuję
Mam zostać?
Czy to byłby grzech?
Skoro nic na to nie poradzę, że się w tobie zakochuję?
Tak jak rzeka płynie
Prosto do morza
Skarbie, tak właśnie jest
Niektóre rzeczy po prostu są nam pisane
Weź mnie za rękę
Weź też całe moje życie
Bo nic na to nie poradzę, że się w tobie zakochuję
Tak jak rzeka płynie
Prosto do morza
Skarbie, tak właśnie jest
Niektóre rzeczy po prostu są nam pisane
Weź mnie za rękę
Weź też całe moje życie
Bo nic na to nie poradzę, że się w tobie zakochuję
Bo nic na to nie poradzę, że się w tobie zakochuję
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pią 16:19, 14 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:08, 14 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny odcinek. Nawiązujący wyraźnie do naszego ulubionego serialu o Zorro Po pokonaniu bandy Orła w Los Angeles panuje spokój. Ale nie znaczy to, aby w mieście nie było łajdaków i aby nie było pracy dla naszego mściciela w masce. I dobrze, bo Zorro na emeryturze to coś, czego sobie nie umiem wyobrazić Podstępna panna Pilar, która zajmuje się wróżeniem, odkrywa, iż nasi bohaterowie powierzyli pieniądze na podatki sierżantowi Garcii i uznają to za idealną okazję do tego, aby je zdobyć. Podstępne dranie. Pilar podczas wróżenia wmawia biednemu sierżantowi, że zabije go najlepszy przyjaciel, a w zasadzie ktoś, kogo by nigdy o to nie podejrzewał, przez co zaczyna on unikać wszystkich przyjaciół, nawet Diego i kaprala. Na szczęście jego zachowanie budzi podejrzenie Zorro i wkracza on do akcji. I dobrze, bo faktycznie o mało Garcii nie zabił ten, którego by nigdy o to nie podejrzewał. Ale ciekawa z tej Pilar wróżka, że nie przewidziała tego, iż Zorro się wtrąci i pokrzyżuje im szyki Garcia mnie dzisiaj nieźle ubawił. To, jak wyszło naw, czemu lubi Diego... Bo jak idą do tawerny, zawsze młody de La Vega coś mu postawi. Nie sądziłem, iż ta przyjaźń jest aż tak interesowna No i jeszcze Diego i te jego żarty, że chce eliksir miłości, aby Bernardo mógł mieć powodzenie wśród kobiet. I to, jak Garcia skromnie przyznał, iż Zorro "trochę" mu pomógł. Tylko niech nie mówią o tym Alejandro No i jeszcze na zwieńczenie całej przygody Diego śpiewa piosenkę Elvisa. To dopiero ciekawostka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Nie 11:10, 16 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
TOLE DANO: Boże, jaki ja jestem zmęczony! Najchętniej już bym to skończył. Sierżancie Garcia, ilu jeszcze zostało kandydatów do wojska?
GARCIA: Tylko kilku.
TOLE DANO: To pocieszające. Następny, proszę!
MĘŻCZYZNA: Dzień dobry. Ja przyszedłem do pana...
TOLE DANO: Wiem, po co pan przyszedł. Po to samo, po co wszyscy.
MĘŻCZYZNA: Nie wydaje mi się. Ja...
TOLED ANO: Dobra, dobra, niech pan siada.
MĘŻCZYZNA: Ale ja tylko na chwilkę.
TOLED ANO: Jasne, każdy tak mówi, a potem zajmuje miejsce w wojsku przez kilkanaście lat.
MĘŻCZYZNA: Ale ja tu przyszedłem...
TOLED ANO: Ja wszystko wiem i wszystko rozumiem. Jestem już nieco zmęczony, dlatego sobie to ułatwmy. Ja będę panu zadawał pytania, a pan będzie odpowiadał. Dobrze?
MĘŻCZYZNA: Skoro tak panu będzie łatwiej.
TOLED ANO: Doskonale. A więc pierwsze pytanie. Czy uważa pan...?
MĘŻCZYZNA: Uważam. Zawsze uważam.
TOLED ANO: To dobrze o panu świadczy. Ale proszę mi pozwolić dokończyć.
MĘŻCZYZNA: Pozwalam.
TOLED-ANO: Czy uważa pan, że z każdym można się jakoś dogadać?
MĘŻCZYZNA: Do dzisiaj tak myślałem.
TOLED-ANO: A teraz już pan tak nie uważa?
MĘŻCZYZNA: No nie.
TOLED ANO: Dobrze. Kolejne pytanie. Pana zdaniem, prezes Rady Ministrów wydaje...
MĘŻCZYZNA: Pieniądze podatników.
TOLEDA-NO: Nie no, pan się nie nadaje do służby w wojsku! Do widzenia!
MĘŻCZYZNA: Doskonale. Wreszcie obaj do tego doszliśmy (podaje mu list) Proszę, list do pana. Niech pan pokwituje. Do widzenia
(Wychodzi)
TOLED ANO: Ty byś się wziął do uczciwej roboty, a nie ludziom głowę zawracał!
DIEGO: Och, padre! Jestem załamany.
PADRE FELIPE: A co się stało, Diego?
DIEGO: Ojciec chce, abym poszedł w jego ślady.
PADRE FELIPE: I co w tym złego?
DIEGO: Ale on chce, abym zajmował się tylko ranczem.
PADRE FELIPE: No cóż, w życiu tak bywa, że gdy dorastamy, to nasze plany z dzieciństwa wiele razy ulegają zmianie.
DIEGO: Z twoimi też tak było padre?
PADRE FELIPE: Z moimi? Nie. Ja to zawsze chciałem zostać księdzem.
DIEGO: To ciekawe.
PADRE FELIPE: Bo widzisz... Bo ja akurat chciałem iść w ślady swojego ojca.
-To ojciec padre też był księdzem -Diego uśmiechnął się leciutko. Myślałem, że księdza obowiązuje celibat.
-Trzeba mieć zrozumienie dla ludzkich słabości -odparł ksiądz.
-Co czuję padre widząc piękną kobietę ?
-Dziękuję Bogu, że stworzył takie piękno -odparł padre.
-A jak wygląda jak Krystyna Pawłowicz ?
-Dziękuję Bogu, że jestem księdzem -odparł ksiądz.
Diego wrócił do domu i zobaczył, że Julita czeka na niego.
-Co się stało siostra ? Masz dziwną minę ?
-Oświadczyłam się kapralowi.
-I co ?
-Zostałam przyjęta -odparła Julita.
-I co na to ojciec ?
-Jest wściekły -rzekła seniorita. Uważa, że jestem szalona i za młoda na małżeństwo. I że to nie wypada, by kobieta się oświadczała mężczyźnie.
Porozmawiasz z nim dobrze ?
-Okey.
-Ojcze Julita jest szczęśliwa, czemu się na nią złościsz ?
-Sama się oświadczyła mężczyźnie, nigdy czegoś takiego w naszej rodzinie nie było -odparł Alejandro.
-Ale czasy się zmieniają -rzekł Diego łagodnym tonem.
-Dobrze -rzekł Alejandro. Zgodzę się na ślub, ale dopiero za dwa lata. Jeśli to prawdziwa miłość, to wytrwają dwa lata w narzeczeństwie. Poza tym najpierw ty musisz się ożenić.
-Dawno nie spędzaliśmy tak miłego wieczoru razem -rzekł Alejandro, zwracając się do syna. Nie rozmawialiśmy, nie graliśmy razem w warcaby.
Powinniśmy to kiedyś powtórzyć.
-Tak ojcze -zgodził się Diego z uprzejmym uśmiechem.
-Czy ty i Luiza ustaliście już datę ślubu -dopytywał się Don Alejandro.
Nie mogę się już doczekać wnuków.
-Wszystko w swoim czasie -rzekł Don Diego. Martwię się o Bernardo, powinien już wrócić z miasta.
-Bernardo mimo swoich ograniczeń, świetnie sobie radzi -stwierdził z uznaniem Alejandro.
Kilka minut później Diego usłyszał pukanie do drzwi, poszedł otworzyć i zobaczył sierżanta Garcię.
-Niech pan wejdzie -rzekł zapraszając sierżanta uprzejmym gestem do domu.
Garcia wszedł, przywitał się z Don Alejandro, ale minę miał nietęgą.
-Czy coś się stało sierżancie -spytał Diego.
-Chodzi o tego waszego sługę niemowę -wyznał Garcia. Ktoś napadł na Andree Corazzi i ukradł pieniądze.
Została uderzona w głowie i jest obecnie nieprzytomna, ale jej służący twierdzi, że to Bernardo ich napadł.
-Ależ to absurd -rzekł zdenerwowany Don Diego. Zna pan Bernardo od lat i chyba nie wierzy, że mógłby zrobić coś takiego.
-Tak to prawda, nie wierzę w to -przyznał sierżant. Ale fakty świadczą przeciwko niemu. Lazzarone mówi, że napadł ich niski, łysy mężczyzna.
-W Los Angeles jest co najmniej pół tuzina łysych i niskich mężczyzn -stwierdził Diego.
-Pojedziemy do miasta i wyjaśnimy sprawę -rzekł Don Alejandro.
Lazzarone był niskim mężczyzną z ciemnym wąsikiem, o kwadratowej nieco twarzy, który przypominał oślizłego węża.
-Nie mam żadnych wątpliwości, że to był on -rzekł wskazując na Bernardo.
-Mógłbyś jeszcze raz powtórzyć całą historię, to brzmi bardzo ciekawie -rzekł Don Diego.
Że mimo złamanego ramienia, obroniłeś swoją panią przed bandytą, a wcześniej on strzelając do ciebie z pistoletu złamał ci rękę – w głosie Diego słychać było sarkazm.
-Tak było -odparł Lazzarone.
-Gdzie ukryłeś pieniądze -Diego przystąpił do bezpośredniego ataku, nie bawiąc się już w ceregiele i podchody.
-Nie ukradłem ich -odparł wściekły mężczyzna.
-Don Diego, nie znaleźliśmy przy nim pieniędzy -rzekł sierżant. Jutro przyjeżdża sędzia Visconti. On zawsze wiesza więźniów.
-Do jutra jeszcze sporo czasu -odparł Diego tonem, jakby myślał już o czymś innym.
-Nie Don Diego, to już jutro -rzekł przygnębiony sierżant.
Lazzarone udał się do tawerny i tam spotkał ze swoim wspólnikiem.
Luiza weszła do biura, które zajmował sierżant i wszyscy mężczyźni, poderwali się na jej widok.
-Wezmę Luizę na spacer -rzekł Don Diego, biorąc dziewczynę za rękę.
-Sytuacja wygląda źle prawda -spytała dziewczyna.
-Służący ewidentnie kreci i kluczy w zeznaniach, ale nie mam też żadnego dowodu na niewinność Bernardo -odparł Diego.
-A może poczekamy, aż ta kobieta odzyska przytomność i wskaże twarz napastnika -rzekła seniorita.
-Odzyskała już przytomność, ale nie pamięta kto ich napadł -odparł Don Diego.
-Ktoś musi coś zrobić, by Bernardo nie zawisł jutro na szubienicy -rzekła zdenerwowana dziewczyna.
-Nie martw się, Zorro się tym zajmie -odparł Diego z uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:02, 16 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Interesujący rozdział i z humorem. Pojawił się nowy komendant, kapitan Toledano. Musi on przeprowadzić z Garcią sprawdzenie ochotników do wojska, ale nie jest ich zbyt wielu, jak widzę. Dodatkowo jeden okazuje się kurierem z listem. Biedny kapitan nie dostrzegł tego ze zmęczenia i upału A Diego rozmawia z padre Felipe i odkrywa ciekawe rzeczy, że ojciec jego wierny mentor poszedł w ślady swojego ojca i został księdzem. No cóż, trzeba być wyrozumiałym do ludzkich słabości Ale padre za bardzo ich chyba nie ma, skoro nie wzdycha na widok pięknych kobiet. A na widok tych brzydkich aż się cieszy, iż jest mnichem. Zwłaszcza, kiedy mamy do czynienia z taką kobietą jak panna Krysia z turnusu trzeciego Do tego siostrzyczka Diego łamie zasady i konwenanse, sama prosząc ukochanego, aby został jej mężem. Alejandro ma dosyć tych dziwactw córki, ale zgadza się na ślub... po dwuletnim okresie narzeczeństwa. Czyżby to było nawiązanie do "WOJNY I POKOJU"? Ale przestaje być zabawnie, kiedy biedny Bernardo zostaje uznany za sprawce napadu na młodą i bogatą senioritę. Dziewczyna nie wie, kto na nią napadł, ale jej sługa oczywiście wskazuje na Bernardo jako winowajcę. Diego wie, że drań kłamie, ale jak mu to udowodnić? To zadanie dla Zorro. Czekam na kolejny odcinek, aby to się wyjaśniło Ciekawy odcinek, nawiązuje do serialu Disneya i do naszych ulubionych żartów. Widzę, iż nawet jednego z nich autorka tutaj użyła, co od razu wywołuje uśmiech na mojej twarzy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Wto 16:58, 18 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
-Czemu nie wyjeżdżamy teraz -spytał wspólnik Lazaronie.
-Teraz mogą mnie jeszcze przesłuchiwać -odparł Lazaron. Wyjedziemy jak powieszą, już tego niemowę.
Mężczyźni siedzieli w oberży i cicho się naradzali między sobą.
Lazaron był niskiego wzrostu, szczupły, mizerny, wyglądał najwyżej na 20 -22 lata, cofnięty podbródek, nieprzyjemny wyraz twarzy. Miał tylko 160 cm wzrostu. Konwulsyjne wymachiwanie rąk i nóg tego drobnego człowieka sprawiało wrażenie raczej komiczne. A przecież biła od niego niezmożona energia i fanatyczna siła.
Kilka stolików dalej siedział sierżant Garcia i kapral Gonzales.
-Nie możemy już pomóc Bernardo -rzekł sierżant, wyraźnie przygnębiony tym faktem. Wino się skończyło, wracamy do koszar.
-Sierancie -krzyknął kapral. Zorro tu jest.
Sierżant poderwał się z krzesła.
-Jeśli chce pan pomóc służącemu de la Vegów, będzie pan cicho -zarządził Zorro.
Garcia posłusznie usiadł na swe dawne miejsce.
-To są pańscy bandyci -rzekł Zorro, wskazując na Lazzarone i jego wspólnika.
-Myślałem, że był tylko jeden -odparł zdumiony sierżant.
-Nie wiem, o czym pan mówi -stwierdził jeden z mężczyzn.
-O sakiewce w pańskiej kieszeni -rzekł Zorro.
Zaczęła się walka.
Lazaron, widząc, że jego wspólnik przegrywa, wyciągnął nóż, który zamierzał rzucić w stronę Zorro.
-Zorro uważaj, on ma nóż -krzyknął Garcia.
-Dziękuję sierżancie -rzekł zamaskowany rozbójnik, gdy udało mu się obezwładnić napastnika. Widział pan kiedyś, by złamana ręka, tak szybko się zrosła?
Drugi z bandytów korzystając z zamieszania, wybiegł z tawerny, gdy nagle drogę zagrodziła mu śliczna dziewczyna, sprawiająca wrażenie delikatnej damy w opałach.
Pozorne, patrząc na jej słodziutką twarzyczkę, bo w reku trzymała, szpadę.
-Poddaj się i przyznaj do winy -rzekła ostro.
-Nie mam czasu uczyć pani szermierki -rzekł mężczyzna.
Luiza roześmiała się perlistym śmiechem.
-Uczyłam się szermierki od czwartego roku życia -odparła zdecydowanym tonem.
Mężczyzna wyciągnął swoją szpadę, a dziewczyna jednym sprawnym ruchem wytrąciła mu ją z reki.
-Brawo panienko -rzekł Zorro z uśmiechem.
-Tak się mnie przestraszyli, że przyznali się do wszystkiego -rzekł Garcia, relacjonując wydarzenia, następnego dnia.
-Zapomniał pan dodać -wtrącił Alejandro, że nie udałoby to się panu, bez pomocy Zorro.
-Istotnie -przyznał niechętnie sierżant -czasem jego pomoc się przydaje.
-Zaśpiewam ci coś -rzekł Diego zwracając się do Luizy.
Panie wszechmogący,
Czuję, jak mi rośnie temperatura
Coraz wyżej i wyżej
Przepala mi duszę na wskroś
Dziewczyno, dziewczyno
Zaraz mnie podpalisz
Mój mózg cały płonie
Nie wiem, dokąd iść
Twoje pocałunki mnie unoszą
Jak słodka pieśń chóru
Rozpalasz poranne niebo
Swą płonącą miłością
Och, och, och, och
Czuję, jak mi rośnie temperatura
Pomóż mi, ja płonę
Muszę mieć ze czterdzieści stopni
Palę się, palę, palę
I nic nie może mnie ochłodzić
Mogę obrócić się w dym
Ale czuję się świetnie
Bo twoje pocałunki mnie unoszą
Jak słodka pieśń chóru
Rozpalasz poranne niebo
Swą płonącą miłością
(Płonącą miłością)
To się zbliża
Płomienie już liżą me ciało
Dlaczego mi nie pomożesz
Czuję się, jakbym konał
Ciężko mi oddychać
Coś uciska mi pierś
Panie, zlituj się
Zaraz wypalę dziurę w podłodze
Twoje pocałunki mnie unoszą
Jak słodka pieśń chóru
Rozpalasz poranne niebo
Swą płonącą miłością
Płonącą miłością
Jestem kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości
Kawałkiem, kawałkiem płonącej miłości..
GARCIA: Proszę iść ze mną, kapitanie. Jest pan zgodnie z rozkazem prokuratora aresztowany.
TOLEDANO: Chyba sobie kpisz, sierżancie. Ja aresztowany? Te zarzuty są bezpodstawne.
GARCIA: Tego jestem pewien, ale musi się pan wstawić na przesłuchanie.
TOLEDANO: Ja nic nie muszę. To ty musisz... Zejść mi z oczu!
RAQUEL: Arturze, kochanie. Mam dla ciebie radosną nowinę!
TOLEDANO: Jakie, kochanie?
RAQUEL: Wyobraź sobie, że moja mamusia do nas przyjeżdża.
TOLEDANO (przerażony): Mamusia? O Boże!
RAQUEL: Też się cieszę. Tatuś nie mógł przyjechać, ale za to przyjedzie ciocia Inez.
TOLEDANO: Ciocia Inez też? (przerażony patrzy na Garcię). Ale widzisz, to straszne, ale... Właśnie jestem aresztowany. No, taki pech.
GARCIA: Ale przecież mówił pan...
TOLEDANO: Oj tam, mówiłem! I co z tego? Muszę wszystko wyjaśnić. Takie są przepisy. Kochana Raquel, wyjaśnił wszystko mamusi i cioci. Jestem niewinny i to się na pewno wyjaśni, ale zanim się wyjaśni, to będę musiał zostać w areszcie.
GARCIA: No, niekoniecznie, bo przecież...
TOLEDANO: Koniecznie, koniecznie. No, panie sierżancie... Prokurator czeka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:16, 18 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Bardzo zabawny rozdział, kontynuacja przygód z biednym Bernardo, oskarżonym niesłusznie o napaść na piękną senioritę i okradzenie jej z kosztowności. Okazuje się, iż to służący panienki ją okradli, a potem zwalili winę na Bernardo, który niechcący tamtędy właśnie przechodził w chwili napadu. Po prostu straszne, że biedaka o mało nie powieszono. Na całe szczęście, Zorro interweniował w porę. I jeszcze pomogła mu Luiza ze szpadą w reku. Dzielna dziewczyna, podoba mi się taka seniorita. Jak z westernów. Waleczna, ale kobieca. Idealna żona dla mściciela w masce. Naprawdę chętnie bym to zobaczył na ekranie, jak ona walczy u boku swego ukochanego. I jeszcze Garcia ratuje Zorro przed zdradzieckim ciosem ze strony jednego z bandytów Oczywiście potem się chwalił, że to on obydwu drani załatwił. Z małą pomocą Zorro, którego pomoc niekiedy bardzo się przydaje. Jakiż on skromny Wszystko dobrze się kończy, Bernardo zostaje uniewinniony, a Diego śpiewa ukochanej kolejną piosenkę Elvisa. Nie wiedziałem, że już wtedy one istniały. A może Elvis je sobie pożyczył od młodego de La Vegi i przerobił na rock and roll? No i jeszcze ta boska scena pożyczona z mojego żartu na forum. Ktoś niesłusznie oskarżył o łapówkarstwo biednego kapitana Toledano i Garcia musi go zatrzymać. Ten nie chce iść z nim i niczego wyjaśniać, ale na wieść o przyjeździe teściowej z jej siostrą, za którymi to paniami nie przepada, biedak szybko się ewakuuje z sierżantem. Woli już areszt i przesłuchania niż znoszenie złośliwości ze strony "mamusi". W sumie... Ja mu się nie dziwie Super rozdział i liczę na kolejne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11914
Przeczytał: 192 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Czw 11:04, 20 Cze 2024 Temat postu: Znak Zorro -ukryta tożsamość |
|
|
Ricardo: (wskazując posłane osobne łóżko)A to dla kogo?
Milana: Dla ciebie. Tu będziesz spał.
Ricardo: Ja? Dlaczego?
Milana ”: Bo teraz ja tu rządzę.
[b] Kapral Gonzales: No nie, ja czegoś nie rozumiem. Żyjemy ze sobą od paru miesięcy jak brat z siostrą pod jednym dachem, a ty mi nagle robisz scenę zazdrości?!
Julita A wiesz, dlaczego mieszkamy ze sobą jak brat z siostrą?
Gonzales: Bo mi na tobie zależy! Bo cię szanuję!
Julita Nie! Bo jesteś dupa, a nie facet!
Jeśli chodzi o Julitę w jej chłodnej alabastrowej urodzie tkwi coś bardzo delikatnego, długi prosty nos, głęboko osadzone, jasne oczy, charakterystyczny półuśmiech przesadnie nie rozpalały męskiego pożądania ani nie dodawały jej seksapilu. Jeśli się wydawała komuś królową, to raczej codzienności. Generalnie robi wrażenie totalnie przewidywalnej, łagodnej, skromnej, choć bije od niej nieprawdopodobna pewność siebie.
- Musisz zrozumieć -rzekł spokojnie kapral Gonzales. Muszę udawać takiego ciapę, inaczej twój ojciec zawsze będzie przeciwko mnie.
-Naprawdę -ucieszyła się Julita.
-Bardzo naprawdę -zapewnił Felipe Gonzales, patrząc jej prosto w oczy.
-Co ty taki smutny -rzekł Diego gdy spotkał Ricardo w tawernie.
-Milana powiedziała, że ona rządzi w naszym małżeństwie -odparł Ricardo.
-Stan cywilny to nie rząd, można zmienić! -rzekł Diego wesoło.
-Ale ja ją kocham.
-Ale ona to zmieni -odparł Don Diego. Tylko kumple z tobą zostaną na dobre i na złe. Poza tym to kara za to, że robiłaś innym te głupie dowcipy.
Luiza wyglądała jak anioł w pięknej, białej sukni i długim welonie.
Alejandro prowadził ją do ołtarza.
Diego czekał na nią, ubrany w swój najlepszy garnitur.
-Czy ty Diego de la Vega chcesz poślubić tę kobietę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy ?
-A czy trzeba o to pytać -rzekł Diego z uśmiechem.
-Tak mam zapisane w brewiarzu -odparł ksiądz Felipe.
-Przestańcie się sprzeczać -wtrącił się Alejandro. Przecież już odpowiedział.
-Ale dwuznacznie.
-Wyraził się jasno jak słońce -rzekł ojciec Diego, marszcząc surowo brwi.
-A czy ty chcesz poślubić tego o to człowieka ?
-Tak -odparła młoda kobieta, patrząc na Diego z czułym zachwytem.
-Ogłaszam was zatem mężem i żoną. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Możesz pocałować pannę młodą.
Diego delikatnie pocałował usta dziewczyny.
Po skończonej uczcie weselnej młoda para została sama.
Wziął ją ramiona i przeniósł przez próg.
Rozebrali się powoli i zaniósł ją na górę do sypialni, gdzie było miękkie łoże z baldachimem.
Kochali się delikatnie i spokojnie, jakby delektując się tym jak deserem.
-O czym teraz myślisz -spytała Luiza, gdy później leżała obok Diego.
-Że nie mogę uwierzyć we własne szczęście -odparł młody mężczyzna, przytulając ją mocno. Jesteś moją żoną i leżysz obok mnie.
Bernardo wpadł do pokoju i zaczął wymachiwać rekami.
-Bernardo -rzekł zdenerwowany De la Vega. Teraz gdy mam żonę, mógłbyś nauczyć się pukać. Co się stało ?
Mój ojciec chce nas widzieć ?
Dobrze, zaraz się ubierzemy i zejdziemy na dół.
-O co chodzi ojcze -spytał zdumiony Diego.
-Spotkałam w mieście Ramona de la Cruz, powiedział, że jest twoim przyjacielem ze szkoły wojskowej, zaprosiłem go na obiad.
-Jest tutaj, przyjechał z Madrytu ?
-Tak, podobno ma tu do załatwienia pilną sprawę.
-Skoro już go zaprosiłeś ojcze, to nie ma wyjścia, trzeba go przyjąć -odparł Don Diego.
Przepraszam, pójdę na chwile do biblioteki.
-Diego, o co chodzi -spytała Luiza. Nie cieszysz się z przyjazdu przyjaciela ?
-Ramon nie był moim przyjacielem, raczej rywalem -odparł Diego.
Nigdy mi nie wybaczył tego, że wygrałem więcej turniejów szermierczych niż on.
Jeśli komuś powie o moim poprzednim życiu, tajemnica Zorro wyjdzie na jaw.
Obawiam się, że czekają nas kolejne, duże kłopoty.
Don Ramon de la Cruz był ciemnym, wysokim blondynem o mocno zarysowanej, nieco kwadratowej twarzy.
Miał zielone oczy i dumny, rzymski nos.
Pełen uroku, a w rzeczywistości pozbawiony wszelkich zasad, szatańsko wręcz
zły.
Niejeden zdradzany mąż, stawał z nim do pojedynku. Miał na koncie liczne złamane serca, samobójstwa i plamy na honorze.
-Co się stało z twoimi puchami i medalami Diego -spytał, mrużąc nieco złośliwie oczy i usta.
-Zarzuciłem je na na rzecz poezji -odparł Don Diego z pozorną beztroską w głosie. Nawet już nie odróżniam końca i początku szpady.
Jestem niewinnym erudytą, zainteresowanym tylko sztuką, poezją i nauką.
-Doprawdy -rzekł Ramon z niedowierzaniem, bawiąc się jakby od niechcenia szpadą.
A pani to nie przeszkadza -spytał zwracając się do Luizy.
Ale -dodał Ramon sam sobie, odpowiadając na pytanie, nie miała pani wyjścia, kiedy rodzice wydali panią za takiego nudziarza.
-Nasze małżeństwo nie było aranżowane -odparła młoda kobieta przekonaniem w głosie. Nieporadny Diego ma tyle wdzięku, że każdej by umiał zawrócić w głowie.
-Miłość to rzadki ptak w małżeństwie -odparł Ramon, nie przestając się złośliwie uśmiechać.
Mimo woli spojrzał jednak z pewnym uznaniem na Luizę, od razu wyczuwając, że umiejętnie ona łączy subtelność i liryzm ze stanowczością i siłą woli.
Młoda kobieta wygląda uroczo, mając na sobie srebrzystą sukienkę w kwiaty, koloru wiosny.
-Muszę was opuścić przyjaciele -rzekł Ramon po chwili. W mieście umówiłem się w sprawach biznesowych.
-Co za okropny człowiek -rzekła Luiza po wyjściu Ramona.
Czuję w nim jakiś fałsz. Boję się Don Diego, że chce cię zabić.
Usiadła na kolanach Diego, a ten ją mocno przytulił i pocałował.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Czw 11:07, 20 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11271
Przeczytał: 188 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:49, 20 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
No to się zaczyna. Milana pokazuje pazurki. Mam tylko nadzieję, iż ona tylko sobie takie żarty robi. Bo Ricardo nie zasłużył na taka karę. To znaczy... W sumie zasłużył, ale nie na długo. Mam nadzieję, iż się ona nad nim zlituje. Na szczęście może liczyć na wiernych kumpli, ci zostaną z nim na dobre i na złe I jeszcze Julita robi swoje numery. Ale mądrze kapral jej tłumaczy. Musi zgrywać ciapę, aby bywać z nią i żeby jej ojciec nie robił im przeszkód w związku. Okazuje się, że nasz drogi żołnierz nie jest wcale taki głupi jak ta banda oferm, jakie tu zwykle trafiają do koszar Diego się ożenił z ukochaną Luizą, ale to nie jest jeszcze koniec bajki. Fajna była ta ceremonia i odpowiedź naszego bohatera na pytanie padre Felipe I po cudownej nocy poślubnej i rozpoczęciu się ich wspólnego szczęścia, już się pojawiają kolejne kłopoty, które naprawdę ciągną się jak cień za mścicielem w masce. Przybywa w odwiedziny dawny kolega Diego ze studiów i to niestety nie taki kolega, którego on miło wspomina. To jego dawny rywal, który co gorsza, doskonale wie, że Diego jest świetnym szermierzem, a żeby tego było mało, wie o tym, iż Bernardo wcale nie jest głuchy. Tożsamość Zorro jest więc zagrożona. Co tu robić? Liczę, że dowiemy się z kolejnych rozdziałów. Super nawiązanie do naszego ukochanego serialu, tak jak i do serialu "DOM", do nowelizacji "MASKI ZORRO" (choć podobna ta scena, o której mowa, była pierwotnie w filmie i jest jedna z usuniętych, ale dobrze, że zachowała się w książce), no i do piosenki zespołu Big Cyc o pewnym Rudym, który się żeni i kumple się martwią, ale spokojnie, co by nie było, oni z nim zostaną na dobre i na złe, czego o żonie powiedzieć się już chyba nie da
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|