Serial Zorro

ZORINA13

Nie wiem, czy to była miłość między Adam i Kate. On kochał swoje wyobrażenie jej, a nie żywego człowieka. Tak jak Scarlett kocha swoją wizję Ashleya. Tyle że u Ashleya widzę wiele zalet, za które można go szanować. Dzielny żołnierz, ale też osoba introwertyczna i wysoko wrażliwa. I on nikogo nie udawał.
To spotkanie Adama i Kate w burdelu było wstrząsające, nie tylko dlatego, że zobaczył ją po latach, ale dlatego, że łuski mu spadły z oczu i zobaczył ją taką, jaką była naprawdę. Że jest tylko latawicą, zawsze nią była i będzie. I nagle poczuł do niej obrzydzenie.

Kronikarz56

W zasadzie to prawda. Adam co prawda nazywał to uczucie miłością, ale prawda jest taka, jak mówisz. On wcale nie kochał jej, a jedynie wyobrażenie swoje o niej. A on wyobrażał sobie ją jako ideał cnót wszelakich, jako kobietę, która w pełni odwzajemnia jego uczucia. A tak naprawdę ona nigdy go nie kochała, nie czuła do niego nawet sympatii. Uważała, że chcą ją uwięzić i zamknąć w tym swoim świecie, za co nienawidziła jego i tego, że musi mu urodzić dzieci. Owszem, on jak idiota jeszcze długo wierzył w to, że mimo wszystko ona się zmieni. Spotkanie w burdelu dopiero otworzyło mu oczy. Co ciekawe, wtedy on jej się wydawał o wiele bardziej atrakcyjny i zapragnęła go. Ale on jej nie uległ, raniąc w ten sposób jej miłość własną.

ZORINA13

Na wschód od Edenu to jeden z najwybitniejszych filmów Elia Kazana. Adaptacja powieści Johna Steinbecka dzięki sile biblijnego archetypu staje się uniwersalną opowieścią o dramatyzmie ludzkiej kondycji i znaczeniu rodzinnych korzeni w każdym jednostkowym losie.

Na wschód od Edenu uznaje się za arcydzieło amerykańskiego kina. Elia Kazan pokazał w tym filmie głębię swojego talentu, a także niesłychany zmysł do odnajdywania prawdziwych pereł wśród aktorów. To przecież nie kto inny jak Kazan odkrył Marlona Brando, któremu powierzył rolę w wybitnym dziele Na nabrzeżach (1954), do Na wschód od Edenu zaangażował zaś Jamesa Deana. Wykreowana przez niego postać Caleba Traska jest centralnym bohaterem opowieści i ogniskuje w sobie najważniejsze sensy filmu.

Kronikarz56

Mimo wszystko i tak nic nie przebije wersji z lat 80, gdzie nasza urocza Jane po prostu pokazała klasę jako uosobienie wszelkiego zła, seksowna Kate Adams. Poza tym, stara ekranizacja jedynie sporadycznie wspomina pierwsze pokolenie, skupiając się fabułą jedynie na tym drugim. Nowsza jest pod tym względem znacznie dokładniejsza.

ZORINA13

Tak, lepiej to wszystko rozumiemy.
Brakowało Chińczyka w tym starym filmie, który był ważną postacią w całej fabule. No i Abra wyszła na taką nijaką, płytką dziewczynę, która nie wie czego chce.
Kreci ją Bad boy, James Dean. Tak to wyglądało.

Kronikarz56

Zdecydowanie brak postaci Chińczyka Lee psuje mocno fabułę filmu, a ponadto jeszcze sama Abra, jak słusznie powiadasz, jest nieco płytka tutaj. Nie wiem, czy tak się bano poruszać spraw seksu, że nie pokazano, iż Aron zraził do siebie Abrę swoim zachowaniem i tym, że podjął za nich oboje decyzję o życiu w celibacie, nie pytając nawet ukochanej zdanie, co było pierwszym poważnym rozdźwiękiem między nimi, bo nawet już pomijając fakt, że ona chciała kiedyś mieć dzieci, to przecież on zdecydował za nich oboje. A to już się nazywa brak szacunku i poszanowania zdania drugiej osoby. To znacznie poważniejszy problem niż ten ukazany w starej ekranizacji.

ZORINA13

Literatura w tamtych czasach w latach 50 była dużo odważniejsza niż kino. Wtedy w kinie ciągle były stare przepisy, pruderia i cenzura.

Kronikarz56

No właśnie. Dlatego w pierwszej adaptacji "NA WSCHÓD OD EDENU" pominięto ten jakże wstydliwy dla Arona temat, iż ten jakoś nie bardzo się umiał w tej sprawie dobrze czuć. I że wymyślił sobie te brednie o życiu w czystości. W starej wersji po prostu on ciągle pracuje i nie ma czasu dla Abry, która w ramach pociechy całuje się z Kalebem na karuzeli, co zdecydowanie nie sprawia, że lubimy jej postać. W książce i w nowej adaptacji o wiele lepiej jest to pokazane. Jest sprawa seksu tak głęboko i dokładnie poruszona, że lepiej nie dało się tego pokazać. Ale co ciekawe, słowo "SEKS" nigdy nie pada w powieści. Nie wypadało jeszcze o tym pisać. Dopiero w drugiej adaptacji pada to słowo, sama Abra mówi do Arona: "Ty po prostu boisz się seksu".

ZORINA13

Zmiany nie wpływają na klimat filmu, ale zmieniają to co było w książce.

Kronikarz56

To prawda. Klimat filmu pozostaje nadal taki sam, po prostu nieco więcej głębi jest moim zdaniem w tej nowszej adaptacji. Nie sądzisz? No i przy okazji lepsi aktorzy zagrali. Znaczy ja wiem, James Dean jest jedyny w swoim rodzaju, ale nie jestem pewien, czy starsza wersja nie za bardzo polega na samym Deanie. Ale wiesz co? Żadna adaptacja nie rozwijała wątku rodziny Hamiltonów, oni się pojawiają, kilka osób jest ważniejszych z tej rodziny, ale nic poza tym i w sumie to nawet lepiej. Bo tak na dobrą sprawę, to opis tej rodziny ze szczegółami niczego do fabuły nie wnosi, nie sądzisz? Poza tym, że głowa rodziny Hamilton jest przyjacielem Adama Traska, a jeden z jego synów robi interesy z Kalebem. I to chyba od niego Kaleb się dowiaduje, że jego matka żyje. Ale tak poza tym... Co oni wnoszą do fabuły? A jeśli nawet, to tylko ci dwaj przedstawiciele tego rodu, o których mówię. Ale poza nimi, to opisywanie ich rodziny od któregoś pokolenia mija się z celem. Dlatego dobrze, że w adaptacjach pominięto to. I tak przecież nie wnosiło to niczego do losu Trasków.

ZORINA13

Brak tych postaci w filmie nie jest specjalną stratą.

Kronikarz56

Nie inaczej. W powieści nieco moim zdaniem oni zawadzali. To znaczy, nie zawadzali jako postacie pomagające głównym bohaterom, czyli rodzinie Trasków. Ale pomijając to, w zasadzie niczego nie wnosili do fabuły, nie było nam w ogóle potrzebne poznanie ich ze wszystkimi szczegółami.

ZORINA13

Powieść jest nieco filozoficzna, pełna biblijnej symboliki.

Kronikarz56

Nie inaczej. Powieść zawiera przecież sporo biblijnej symboliki. Bracia Adam i Charles, a potem Aron i Kaleb nawiązują wyraźnie do Kaina i Abla. A ponadto jeszcze Adam skuszony przez seksowną Kate Adams jest kimś w rodzaju Adama kuszonego przez Ewę, czy może raczej ludzką, kobiecą wersję węża xD No i jeszcze nie zapominajmy o tym słynnym, pięknym słowie "TIMSZEL", czyli "Możesz". Słowo wypowiedziane do Kaina przez Boga, które mają sugerować, że Kain nie musi ulegać złu. Może je zwalczyć, jeśli chce. I to ważne słowo, jak dowodzi w powieści Lee. Nie "musisz", jak wielu uważało, ale "możesz".

ZORINA13

Wszystko jest kwestią wyboru. Możemy świadomie sami kierować własnym życiem. Jedyne co musimy to ponosić konsekwencję swoich błędów, ale wtedy też się uczymy i stajemy lepszymi ludźmi.